 |
Nie ma już żadnych szans
Każde z nas czekało tak
Zmarzły nasze ręce, serca skuł już lód
Nie powrócisz do mnie, nie powrócisz tu
|
|
 |
I nić złota do nieba
Do góry gdzieś ciągnie mnie
Do szczęścia nie potrzeba
Ani więcej ani mniej
|
|
 |
Przyjdzie taki dzień, zbudzi nas ze snu
I samotnych ust znajdziemy puls.
Będzie taka noc, co przykryje nas,
A cienie naszych ciał ogrzeje brzask.
|
|
 |
za daleko mieszkasz, miły, choć w tym samym domu
trzeba mieszkać jeszcze bliżej, by miłości pomóc...
|
|
 |
za daleko mieszkasz, miły, choć w tym samym mieście
trudno wierzyć w taką miłość którą dzieli przestrzeń...
|
|
 |
za daleko mieszkasz, miły, za daleko mieszkasz
i dlatego nasza miłość taka słaba jeszcze...
|
|
 |
Jak ty to robisz że nas tak od siebie uzależniasz silnie
|
|
 |
Oferowałaś mi tytuł jurora w talent szole, słodkie życie w tęczy
Najwyższy order w kraju, odmówiłem, świr, masochista, niewdzięcznik
|
|
 |
Oj dusisz mi duszę a ja się w Tobie durzę
Toksyczny związek chyba zapić to muszę
Skąpisz pielęgniarkom choć zabierasz wiele tym na górze
Nie bądź taka zimna, chodź przytulę twe kałuże.
|
|
 |
Wymionami zabijaną miłość martwa nadziei biedronka
Potrzebna nam jest kąpiel w źródłach ryza dłoń agenta Tomka
|
|
 |
Tańczą kałuże, reklamy, szmaty rzygające brzydką czcionką
Za tę zasłonkę nawet słonko nie chce zerkać skryte za inną zasłonką
Maciora prawdy wlazła i zapachem potrzeb spod ogonka
Brutalnie, udusiła mej wiary w związek nasz wrażliwego skowronka
|
|
 |
Na moją wymizdrzoną i zdizajnowaną iluzji łąkę
Na której sam się mianowałem Panem Losu, a nie jego pionkiem
Wbiegła mi wnet ta sprośna locha, prawdy suka, bez dzwonienia dzwonkiem
I zdarła powieszoną na to czego nie chcę widzieć już zasłonkę
(Kryzys ma nasz związek)
|
|
|
|