 |
Chcę wreszcie poczuć ulgę, chcę żeby z moich oczu wypłynęły słone krople, ale ja już nie umiem płakać. Stałam się pustym pojemnikiem bez uczuć. Ten cały ciężar, ta presja wywierana przez innych, że muszę być idealna, bez żadnej skazy. Nie daję rady, po prostu sobie nie radzę. Tylko te czerwone krople, rany i blizny potrafią odzwierciedlić to wszystko co jest we mnie. Pozwalają zasmakować słodki smak śmierci.
|
|
 |
nadchodzi taki dzien ze człowiek uświadamia sobie, że nic juz nie moze zrobić, a jedynym co pozostało to się otrzepać i odbić od dna, na które się spadło. Boję się świadomości. Calość stała się juz tylko skrawkami. Często oderwanym od siebie nawzajem. Kiedy zamykam oczy, kiedy zamykam oczy wiem, ze nic juz nie będzie takie samo. Nie będzie nawet podobne. W ogóle nie będzie.
|
|
 |
Tylu masz 'przyjaciół', prawda ? No to gdzie oni wszyscy są, właśnie w tej chwili, kiedy ich potrzebujesz ? No bo przecież gdyby któreś z nich potrzebowało Ciebie to byś nawet do rana siedziała . Możesz sobie tłumaczyć, że jest późno i pewnie śpią , tylko kogo Ty oszukujesz ? Ci Twoi 'przyjaciele' zwyczajnie mają Cię gdzieś, to są tylko zwykłe pasożyty które żerują na Tobie, biorą to co chcą i znikają. Obrabiają Ci dupę za plecami, a Ty nie zareagujesz, bo to Twoi 'przyjaciele' , możesz nawet umrzeć a od nich usłyszy się tylko krótkie "aha". Bo wystarczy tylko jedna osoba, która w takich chwilach jak ta, kiedy Ty po prostu nie będziesz dawała rady, będzie siedziała z Tobą nawet do rana, rozmawiała, po prostu była. Wystarczy ta jedna osoba i już wiesz, że masz dla kogo żyć.
|
|
 |
A ona , niby zwykła nastolatka, przynajmniej takie stwarzała pozory. Długie rękawy, duże bluzy i kilka ozdób na rękach ukrywały prawdę o niej. Zamknięta w sobie, schowała głęboko w sobie to kim jest. Nikt nie zna jej naprawdę. Pod ubraniami kryje się prawdziwa ona, jej ból i cierpienie, zawarte w bliznach i ranach. Uczucia wylewające się z niej łzami każdej nocy, spływająca krew która niby pomaga zapomnieć. Jej własny świat pozbawiony życia.
|
|
 |
Stał przed nią, trzymając w ręce nóż. Krzyczał na nią, ranił słowami, które rozdzierały jej serce. Po jej policzkach spływały łzy, nie wiedziała co się dzieje, przecież jeszcze niedawno twierdził, że ją kocha, że wszystko będzie dobrze, że na zawsze będą razem. Szarpną ją za ramię, rozrywając koszulkę, obwiniał ją za wszystko, za jego cierpienie, a każde słowo bolało ją coraz bardziej. Musnął delikatnie jej usta, po jego policzku spłynęła łza "jakie życie taka śmierć" szepną i zanim zdążyła o cokolwiek zapytać wbił nóż w jej serce. Patrzył jak jej ciało osuwa się na ziemię, jak wydaje ostatnie oddechy, jak umiera. "i kocham Cię" powiedział przez łzy, po czym wyjął nóż z jej piersi i wbił w swoją własną.
|
|
 |
Ty już nie jesteś moją codziennością, a ja tak trochę nie żyję, nie oddycham i znikam.
|
|
 |
Ty stałeś się całym moim życiem. Tylko szkoda, że ono właśnie straciło sens, jakiekolwiek znaczenie, i w sumie mogłoby się już skończyć.
|
|
|
|