 |
Nigdy specjalnie nie przekonywała mnie hinduistyczna i buddyjska idea reinkarnacji, muzułmańska idea raju pełnego hurys ani chrześcijańska idea zmartwychwstania ciała. Umrzeć to wyjść z czasu. Czas jest nawiasem, złudzeniem, marzeniem i być może kłamstwem. Mądrość ludowa wie to od zawsze: 'Gdy się umiera to na długo'. Umrzeć to wejść do wieczności. Kilka wiosen, kilka lat – i wieczność, na zawsze. Jaki jest status tej wieczności? Nie możemy tego wiedzieć. Lecz mamy prawo mieć nadzieję.
|
|
 |
Bardzo lubiłem przeszłość. Zawsze wolałem przyszłość. Życie i czas upłynęły mi na czekaniu na coś innego. I dalej czekam na coś innego, co jest poza światem i poza śmiercią. Lecz na co?
|
|
 |
Gdzie byliśmy przed narodzinami? Nigdzie. Gdzie będziemy po śmierci? Nigdzie. Przychodzimy z niebytu i wrócimy do niego, to bardzo proste. Byliśmy nieobecnością i niczym. Będziemy nieobecnością i niczym.
|
|
 |
I to życie, takie długie, często bez końca, nagle okazuje się krótkie. Jest skończone. Odchodzi.
|
|
 |
Ponieważ niewierzący czynią dobro, aby czynić dobro, nie troszcząc się ani trochę o pośmiertną nagrodę, jak można nie dostrzec, że – odwrotnie niż się sądzi – mogą oni dać nam lepszy przykład do naśladowania niż ktokolwiek inny? Niewierzący w Boga, nieoczekujący żadnej rekompensaty, przekonani, że pod koniec życia wkroczą do nicości, oni, którzy jednak kochaliby swojego bliźniego jak siebie samego i bardziej niż siebie samego, mają prawo do tytułu świętego. I tylko oni mogą mieć nadzieję, że zasiądą na zawsze po prawicy tego Pana, w którego nie wierzą.
|
|
 |
Nie można mówić byle czego ani żyć byle jak. Życie jest krótkie, wieczność długa, a każdy z nas jest byciem-ku-śmierci: niemożliwe, żebyśmy się nie zastanawiali, co jest po drugiej stronie tego mostu, który mamy przekroczyć. Wszystko na naszej drodze zależy od niewiele znaczących zdarzeń – z wyjątkiem śmierci.
|
|
 |
Żyć to umrzeć. A umrzeć to szczęście: śmierć może powołać do siebie tylko tych, którzy żyli. Jesteśmy zmarłymi w zawieszeniu. Proust mówi gdzieś w przejmujących słowach, o żywych jako o martwych, którzy nie objęli swoich funkcji.
|
|
 |
Głupcy i mędrcy, wszyscy wiedzą, że pewnego dnia umrą. To wiedza twarda jak żelazo, lecz żeby móc dalej żyć, wszyscy udają, że o niej zapomnieli. Ludzie boją się śmierci i grzebią myśli o niej, tak jak grzebią swoich bliźnich. 'Na pogrzebach – pisze Bossuet z pewnego rodzaju brutalnością – słychać tylko słowa zdziwienia tym, że dany śmiertelnik umarł'.
|
|
 |
To czego ludzie nie rozumieją, zrzucają na moce, które nazywają bogami. W ten sposób rozegrała się ogromna część naszej historii. Można by niemal powiedzieć, że jedna z głównych ludzkich czynności polega na wymyślaniu religii.
|
|
 |
Przeszłość z kolei jest nam dana. Nie jest nieobecna jak przyszłość. Nie jest również wieczna ani ulotna jak teraźniejszość. Jest dana. Lecz zniknęła. Odeszła. Została utracona. Na zawsze odrzucona, na mocy pewnego dziwnego regulaminu. Była, już nie jest, lecz w pewnym sensie jest ciągle.
|
|
 |
Nie ma jej nigdzie i nigdy nie zdarza się tak, by nie nadeszła. Przyszłość – jej nieskończona liczba możliwości staje się coraz bardziej ograniczona, w miarę jak zbliża się do teraźniejszości – stacza się na nas z okrutnym uporem. Najpierw jest podobna do teraźniejszości, do której, według własnego zobowiązania, ma zawsze pasować, a jednak już obca, a potem radykalnie inna od wszystkiego, co mogliśmy wcześniej poznać. Przyszłość to niespodzianka, zawsze oczekiwane nieoczekiwane, i coś w rodzaju osłupienia, które dość szybko zmienia się w oczywistość.
|
|
 |
Ludzie żyją. Są tutaj. Nie od bardzo dawna. Od jakiego czasu? Nikt tego nie wie. Ale jednak tu są. I myślą. O czym myślą? O podobaniu się, kochaniu, o swoim zdrowiu, o grze w szachy, o płaceniu podatków, o wakacjach, o zarabianiu pieniędzy, o tym, by nie spóźnić się na pociąg, o przejęciu władzy, o zastawieniu pułapki, o tym, by być lepszym od sąsiada, o zbieraniu znaczków, o wywołaniu rewolucji. W najlepszym razie o tym, by uratować komuś życie, namalować kwiaty lub Najświętszą Panienkę, napisać operę, wznieść budowlę. A poza tym, tak jak ja pewnego ranka u wybrzeży Morza Śródziemnego, zastanawiają się, co tu robią, skąd się wzięli i dokąd zmierzają.
|
|
|
|