 |
uśmiech Twój wystarczy, by szczęśliwym być.
|
|
 |
no i co z tego, że już nie jesteśmy razem, nie żyjemy dla siebie i dzięki sobie nawzajem. wciąż będziesz, w porannej kawie i każdym obłoku pary, w ubraniach, które wciąż tobą pachną, w kocu, na który rozlałeś wino, w każdym lustrze, które już nie odbija twojej twarzy. nawet w lodówce, między puszkami zimnego piwa, gdzieś będzie się błąkać twoje wspomnienie. żyjące we wszystkim co mnie otacza, co tworzy mój świat, którego kiedyś byłeś definicją. na starych wyblakłych zdjęciach, w trzaskających płomieniach ogniska. w moich myślach, gdzie pozostaniesz nieśmiertelny./nieswiadomosc
|
|
 |
Chodź, pokażę Ci jak bardzo chcę byś był.
|
|
 |
Od kiedy zaczęłam chętnie chodzić do szkoły? Odkąd widzę Jego uśmiech na każdej przerwie...
|
|
 |
Jego uśmiech wplątany w moje myśli.
|
|
 |
|
Po rozmowie z nim na gadu,wyszłam na klatkę żeby zapalić.Zaczynając od pierwszego papierosa skończyłam niefortunnie na ostatnim z paczki.Gotowa już wrócić do domu poczułam jak kręci mi się w głowie.Oparłam się o ścianę czując jak opadam z sił.Światło palące się na klatce raz gasło,raz zapalało się jakby w moich oczach.Ręce opadły bezwładnie w dół"Ej mała,co jest?"Usłyszałam głos kumpla,po chwili poczułam jak przytrzymuje mnie w talii"Przesadziłam z papierosami"Spojrzał w moje oczy,spoważniał.Czułam jak moja cera robi się blada,jeszcze bladsza niż jest na co dzień"Nie wiem co niszczy mnie bardziej-papierosy czy może to jak bardzo go kocham"wyszeptałam,przytulając się do niego"Kurwa,ty uważaj na siebie,bo długo tak nie pociągniesz"wiedział,że potrzebuję teraz obecności drugiego człowieka,takiej jakiej nie mogę oczekiwać od niego"Może po prostu powinnam przeprosić i wyjść z jego serca?"łzy stanęły w oczach,ale nie spłynęły po policzku-przynajmniej one wiedziały że nie warto/dajmitenbit
|
|
 |
|
Wiesz i niektórzy mogli życzyć by mi smacznego widząc jak pożeram Cię wzrokiem , niektórzy mogli by składać kondolencje moim rodzicom widać jak umieram w torturach bez Ciebie , niektórzy poddali by mnie leczeniu kardiologa , bo przecież bez serca żyć nie można , zabrałaś je , nie pytając nawet o moje zdanie . [chcialbym]
|
|
 |
i obrzydził mi świat, ten w wersji bez niego. ten bez dwóch kubków kawy, zamiast jednego, ten bez pocałunków w gorącej parze nad nimi. świat, pozbawiony kolorów słońca, które obiecywało nowy, pełen możliwości dzień. bez gwiazd, które niegdyś nazwane naszymi imionami - teraz były jedynie błyszczącymi punkcikami na czarnej mapie nieba. zabrał ze sobą cały sens, jakby po prostu spakował go do reklamówki i biorąc pod pachę, wyszedł. i jego perfumy, które zawsze dopełniały wizerunek łazienkowej półki, zniknęły. szafa opustoszała, zabrakło w niej jego koszul. w końcu, pozbawił mnie nawet wspomnień. wpakował je do walizki, wraz z tym swoim ulubionym kubkiem, wraz z rysunkiem Drogi Mlecznej, wraz z sensem, ubraniami i tymi drogimi perfumami. zabrał wszystko. nawet zdjęcia. i serca też, nie oszczędził. /nieswiadomosc
|
|
 |
gdzieś, którejś z bezsennych nocy. między drugą trzydzieści trzy, a trzydzieści cztery. dopadła mnie silniej, niż mogłabym to wytrzymać. a jednak, naparła z każdej strony, z zewnątrz, od wewnątrz. przez okno. niepojęta sercem samotność, nieuchwytna, na pozór. złapała mnie mocno i choć uderzałam rękoma, młócąc powietrze, kotłowałam pościel, nie odchodziła. palce, zimniejsze niż lód, oplatała wokół mojej szyi. jakąś częścią siebie, tą zrównoważoną, chciałam się jej pozbyć, jednak tak dobrze było mi ze świadomością, że właśnie ona, może sprowadzić ubłagany koniec. pozbawiona uczuć, zapomniałabym o nim. zapomniałabym o miłości, którą mnie poczęstował a potem wyrwał z gardła, wraz z sercem. to on zaprosił ją do mojego pokoju. samotność. to on dał jej adres i klucz. zabił mnie, przez pośrednika./nieswiadomosc
|
|
 |
kiedyś powiedziała sobie, że będzie cholernie szczęśliwa.
|
|
 |
'Przestałam kochać siebie i jednocześnie przestali mnie kochać inni../ drzwi do raju.
|
|
|
|