|
kolejny przystojny egoista, który nie chciał się angażować.
|
|
|
łatwo przyszło, łatwo poszło, prawda frajerze?
|
|
|
lubię iść późnym wieczorem przez miasto, ze słuchawkami w uszach ignorować otaczający świat. nie słyszeć samochodów, krzyków ludzi, przekleństw zza przystanku, szumu wiatru. chociaż to tak cholernie głupie, podświadomie wyobrażam sobie, że jestem częścią tej muzyki, a ona jest mną. nikt nie jest mi wtedy potrzebny, za nikim nie tęsknię, do nikogo nie idę. patrząc w niebo lub prosto przed siebie, nie czuję nic poza może cieniem smutku i przygnębienia, czasem buntu. nic z tym nie robię, jedynie tak intensywnie wczuwam się w słowa, że nie zauważam jak zaczyna padać deszcz. aż w końcu moja droga się kończy, przekraczam bramę podwórka i chociaż ani razu nie pomyślałam o tobie - wiem, że jedyne co mogę robić to wspominać. wspominać przy naszych piosenkach./nieswiadomosc
|
|
|
bezduszny wiatr zabiera nam ostatnie trzeźwe myśli, jego huk zagłusza resztki sumienia, ciemna noc uniemożliwia widzenie konsekwencji, zimno sprawia, że już nic nie czujemy, aż w końcu sami nie chcemy przestać. jakbyśmy nie chcieli żyć wiecznie, mokniemy w lodowatym deszczu pijając z gwinta, za ten cały popieprzony świat. zachowujemy się jakby miało nie być kolejnych dni, nowych wschodów i zachodów, jakby ta noc była ostatnią. jakbyśmy nigdy nie mieli nadziei, że jesteśmy nieśmiertelni./nieswiadomosc
|
|
|
zależy mi, ale Tobie już chyba w ogóle.
|
|
|
Cierpimy, bo czujemy, że dajemy więcej, niż otrzymujemy w zamian.
|
|
|
kilka ruchów, zgięcie nadgarstka, czarne grudki lecące jakoś pod dziwnym kątem. uderzają o drewniane wieko. tak głucho. choć to wiosna, zabłąkane zeszłoroczne liście biją w plecy. poły płaszcza cicho szeleszczą, skrywając coś tak bardzo delikatnego. cichy szloch, który jednak wymyka się z gardła, by ostatni raz się pożegnać. tak niesprawiedliwie. nagie gałęzie uginają się, głucho wyje zabłąkany wiatr. tak żałośnie. choć i niebo chce płakać, chyba już nie potrafi, nie umie się zdobyć na te kilka kropli deszczu. tak samotnie. ostatni kruk odlatuje, następuje krótka cisza. ocierając łzę, mimochodem zauważam, że ziemia staje się zimniejsza, gdy chowasz w niej swoje serce./nieswiadomosc
|
|
|
niebywałe, jak bardzo sprzeczne uczucia mogą zalegać w jednym, małym, zagubionym sercu. miłość, którą nie wie kogo obdarzyć, choć sądzi że kiedyś kochało. głupi sentyment do osoby, która tą miłością chyba kiedyś była i jednocześnie nienawiść właśnie za to, że nie jest tą miłością nadal. do tego dochodzący żal, za to, że nie wyszło. wszystko jednocześnie, z domieszką poczucia winy i wyrzutów sumienia, chociaż zdrowy rozsądek podpowiada, że tak miało być./nieswiadomosc
|
|
|
między nami zawisło kilka niedopowiedzianych zdań, nie dających o sobie zapomnieć aż do teraz, mimo upływu dni i miesięcy. parę uśmiechów, których nie przeznaczyliśmy tak do końca tylko sobie na wzajem, zalega między nami. do tego setki spojrzeń, niewinnych iskierek w tęczówkach, gdy mijaliśmy się na ulicy. wiele napięcia, gdy odległość między nami jest mniejsza niż metr, choć to tylko wina tłoku w autobusie. wszystko nie tak. wszystkiego nie dokończyliśmy, ledwo zaczynając i rezygnując./nieswiadomosc
|
|
|
jeżeli nie zaczniesz doceniać tego co masz, stracisz to szybciej, niż ci się wydaje.
|
|
|
fajnie by było, gdybym znaczyła dla Ciebie wszystko, wiesz?
|
|
|
|