 |
|
- Do czasu gdy cie zobaczyłem nie mogłem przestać o tobie myśleć. Tęskniłem. Bo ja chyba… Cię kocham - powiedział to w końcu, sam nie był tego pewien, bardziej był ciekawy jej reakcji.
- Kochasz mnie? To może opowiedz mi o tym jak umierasz za mnie, jak oddajesz mi swoje płuco, albo nerkę, bo życie beze mnie nic dla ciebie nie znaczy. Jak brakuje ci powiesza i jak zapominasz słów kiedy mnie widzisz. No dalej! - Zrobiło mu się głupio więc milczał. -Widzisz?! nie kochasz mnie! -może to jeszcze nie miłość, ale jesteś dla mnie naprawdę ważna.
|
|
 |
|
Są takie osoby od których pusty sms wywołuje uśmiech na twarzy.
|
|
 |
|
Najsilniejsza nienawiść powstaje właśnie z miłości. Zajmował w moim sercu miejsce równo między "kocham cię " a "Spierdalaj."
|
|
 |
|
Każdego dnia będę wznosić toast za wszystkie rzeczy i osoby, które straciłam.
|
|
 |
|
Każdego ranka budziłam się z myślą "Pierdole to czy do mnie napiszesz, nawet już tego nie chce." i nie było to oszukiwanie siebie, a szczere uczucia. Jednak gdy wieczorem kładłam się pod grubym, ciepłym koce, a obok mnie leżał mruczący kot, do mojego mózgu mimowolnie wkradała się myśl "Fajnie by było gdybyś jednak napisał", a razem z tym pojawiała się tęsknota. Na szczęście nauczyłam się z tym radzić.
|
|
 |
|
Z gniewem i nienawiścią znacznie lepiej szło się przez życie porzuconej dziewczynie, o ile tak mogłam się nazwać.
|
|
 |
|
otarłam się swoim nosem o Jego wypuszczając powietrze z ust wprost na Jego wargi. zaśmiał się cicho zgarniając jedną ręką moje włosy za ucho, drugą połączył z moją przeplatając ze sobą nasze palce. zrobiłam pół kroku do przodu chcąc być jeszcze bliżej Jego ciała, pragnąć czuć na każdym skrawku skóry Jego bezwzględną bliskość. uwolnił dłoń z mojego uścisku i obydwoma szczelnie objął moją twarz przysuwając Ją do swojej. poczułam jak spod powieki wypływa mi pierwsza przezroczysta kropelka. złączył swoje wargi z moimi w pełnym tęsknoty pocałunku. kiedy po minucie odsunął mnie od siebie o dwa milimetry w końcu się odezwałam. - jesteś. w końcu jesteś... cały mój. tylko mój. - wyszeptałam z wrażeniem, że moje słowa rozpływają się gdzieś w powietrzu. przyciągnął mnie do siebie z całych sił przyciskając do swojej klatki piersiowej. - i będę, przyrzekam.
|
|
 |
|
brat przysiadał na rancie mojego łóżka przeszkadzając mi w lekturze książki. kiedy w końcu podniosłam na Niego wzrok posłał mi wymuszony, pełen smutku półuśmiech. - wiesz, przesłuchiwałem dziś Jego kawałki, te które nagraliśmy wspólnie w ubiegłoroczne ferie, jak i te, które nawinął specjalnie na dzień moich urodzin... - zaczął lekko łamiącym się głosem. od razu zrozumiałam o kim mówił, a w gardle wyrosła mi gula. - kurwa, dziś mija rok, rozumiesz? dokładnie rok. gdybyśmy wtedy przesunęli ten cholerny wyjazd, a On zdobył kasę... żyłby. byłby tu z nami, może siedzielibyśmy teraz w moim pokoju przed kompem grając w jakąś banalną grę, tracąc kolejny dzień z życiorysu. możliwe. ale nadal miałbym Go na jeden telefon, i chwilę później w klubie za rogiem na piwie. nie wiem co za idiota Go skąd zabrał. - wydusił nie robiąc przerw. chciałam Mu pomóc, choć poklepać po ramieniu, czy rzucić jakimś słowem pocieszenia. ale potrafiłam tylko odwrócić wzrok i podświadomie patrzeć na Jego cierpienie.
|
|
 |
|
i jeśli robiąc coś rozglądasz się dookoła, aby upewnić się czy nikt nie patrzy - mimo tego, co sobie wmawiasz, postępujesz zwyczajnie źle.
|
|
 |
|
generalnie sądzę, że na łożu śmierci nawet przez głowę mi nie przejdzie, że z roku na rok wychodziłam po końcu roku ze szkoły ze świadectwem na którym widniał czerwony pasek. nie pomyślę o dziewczynach z otoczenia, które mimo ciemnych włosów biją o głowę zachowania stereotypowej blondynki z kawałów. nie przejdzie mi przez myśl wspomnienie mojej nauczycielki od angielskiego, którą za każdym razem kiedy mijamy się na korytarzu - mam zwyczajnie ochotę udusić. nie zarysują mi się w głowie imiona kumpli z klasy z którymi teraz od czasu do czasu pożartuję, pośmieję się, wypiję piwo. ale przed oczami staną mi przyjaciele, którzy bez względu na wszystko byli. rodzice, dzięki, którym jestem takim, a nie innym człowiekiem. i On. drań, który ranił mnie najmocniej, a którego pokochałam na przekór wszystkim.
|
|
 |
|
siedzę z kubkiem gorącego śmietankowego cappucino, w głośniach kolejne wersy 'głos który podpowiada, że nie ma sensu Cię kochać, głupotą jest kochać', dzięki czemu, ze łzami w oczach, powoli zaczynam przyswajać, iż to koniec. mimo jutrzejszego poniedziałku, nie miniemy się na szkolnym korytarzu ocierając się dłońmi i posyłając sobie najczulsze z uśmiechów. nie miniemy się, ani jutro, ani we wrześniu. nigdy.
|
|
|
|