|
Biegnę do Ciebie. Moje nogi zwinnie pokonują wszystkie przeszkody napotkane po drodze, oddech przyspiesza, a niespokojne serce bije coraz szybciej. Pokonuje kolejne kilometry, jestem blisko, z każda sekunda zbliżam się do Twoich ramion. Wypatruje Cię w każdym napotkanej osobie, w każdym białym obłoku, w każdym kwiecie przypominającym mi Twój uśmiech, gdy patrzysz w moje oczy. Wpadam w Twoje ramiona - moje ciało rozpada się na milion części, otulona blaskiem Twojego ciepłego spojrzenia rozpadam się na milion cząsteczek, a moje rozdygotane serce powoli odzyskuje swój rytm. Jesteś. Bicie Twojego serca roztapia moją duszę jak temperatura mleczną czekoladę, której smak doskonale oddaje słodycz Twoich ust. Nawet sekunda przy Tobie zmienia mój świat, czyni go lepszym, a wszechobecna miłość unosi mnie do chmur. Moje dłonie spoczywają na Twoim ciele, a moje myśli biegną wyżej do naszego wspólnego nieba i cicho szepczą podziękowania dla osoby, która czuwała nad naszymi zagubionymi sercami.
|
|
|
Nienormalne jest tak tęsknić. Tak intensywnie, że w pewnym momencie brakuje Ci tchu. Gdy krztusisz się wdychanym tlenem. Ilość uderzeń serca, gdy pomyślisz o tej osobie, jest tak niebezpieczna, że możesz dostać zawału. Każda szara komórka obumiera, gdy tej osoby nie ma przy Tobie. A Ty walczysz z tym uczuciem. Usiłujesz zapomnieć. Uciec od tych myśli. Od tej tęsknoty. Bez rezultatów. Bo przypomina Ci o niej każda chwila. Spojrzenie w ekran telefonu. Fajka. Zdjęcie. Spacer. Zapach. Każde wspomnienie, nawet te mniej dobre, nie pozwala Ci odejść. Ta tęsknota staje się częścią Ciebie. Nierozerwalnym elementem Twojej duszy. Męczysz się z tym tak bardzo, że masz ochotę umrzeć, ale nie możesz tego zrobić. Bowiem razem z tą tęsknotą w parze za rękę idzie nadzieja. Wiara, że ta osoba wróci, że będzie już zawsze.
|
|
|
potrzebuję Cię. tylko tyle.
|
|
|
osiemnastego sierpnia była kolejna rocznica. minęło już tyle lat. myślałem, że będzie łatwiej. szczególnie w tym roku. bo myślałem, że w końcu mam Ciebie. nie mogło być jednak tak pięknie. wieczorem przy oświetlonym od zniczy grobie jak zwykle siedziałem sam. kolejny raz płakałem, gdy nikt nie widział. powiedziałem Ci wszystko, Mamo. czułem, że mnie słuchasz. że trzymasz dłoń na moim ramieniu, mówiąc że wszystko będzie dobrze. w tym momencie czułem taki spokój. nawet nie tęsknotę, czy ból. po prostu błogość tej chwili, ta pustka, ta nicość - tylko to było wówczas w mym sercu. wracając do domu byłem pełen optymizmu. w domu usłyszałem jednak słowa 'kurwa', 'chuj', 'pierdolony'. wtedy zamknąłem się w pokoju, otworzyłem piwo, najpierw jedno, później setę, drugą, piąte piwo. zajebałem się sam. wyszedłem się przejść, zataczając się, wypalając entą fajkę, znowu rycząc jak dziecko. miałem dość. ale wróciłem. bo Oni wszyscy są, a ja jestem dla nich ważny. nie chcę, żeby i oni mnie znienawidzili
|
|
|
Do Mamy. Jego żony. Tam nas nie znajdzie. Będziemy szczęśliwi. A on niech sobie radzi. Skoro i tak jestem dla niego problemem. Nie widzę przeszkód. Może wtedy usłyszałbym od niego w końcu to, co chcę usłyszeć całe życie. Te parę słów. Może wtedy. Wtedy będę dla niego idealny. Perfekcyjny. Najlepszy. Codziennie będzie przy mnie. Będzie tęsknił. Płakał. Może wówczas mnie pokocha. Może. Bo i tego nie jestem pewien. Jak mam go kochać? Jak mam być dumny z takiego ojca? Jak mam się go nie bać? Jak mam z nim szczerze pogadać? Tak bardzo się starałem, żeby było dobrze, ale teraz zaczynam dostrzegać, że moje starania nie przyniosą nigdy efektu. Powinienem chyba przestać. W końcu i tak nikt tego nie docenia. Nie potrafię jednak. Zawsze pozostanę tym skurwielem, nieudacznikiem, pedałem, idiotą, alkoholikiem... Może tak właśnie jest? Czy nie? ( cz. 2)
|
|
|
Jak mam go kochać? Jak mam przy nim trwać? Jak? Skoro jestem dla niego skurwielem, szczeniakiem, pedałem, alkoholikiem, idiotą, nieudacznikiem.... można by wymieniać w nieskończoność, a to i tak tylko najdelikatniejsze określenia. Wymachiwanie nożem, groźby, ciągnące się kłótnie. Nienawidzę przy nim stać. Nie mam ochoty z nim rozmawiać. Nawet nie mamy o czym. Tylko dlaczego zawsze po paru dniach milczenia, ciągłych docinek, ja tak po prostu wybaczam? Bez żadnego przepraszam czy dziękuję z jego strony? Czy on naprawdę nie widzi tego, ile dla niego poświęcam? Może nie jestem idealny. Na pewno taki nie jestem. Tyle tylko, że każdy normalny człowiek rzuciłby to wszystko w cholerę, spakował się, wyjechał i zostawił za sobą. Tylko, że nie mogę tego zrobić ze względu na resztę. Nie mogę ich zostawić. Lepiej, gdy wyżywa się na mnie. Ja to jakoś zniosę. Znosiłem tyle lat. Wytrzymam kolejne. Mam nadzieję. Albo to zakończę. Odejdę. Gdzie już na pewno mnie nie znajdzie. ( cz. 1)
|
|
|
chyba jest mi pisane tak po prostu bezwarunkowo cierpieć, wzdychać do Ciebie, aż moje serce pęknie z żalu, a tęsknota wypełni moje żyły tamując krew. ale tak chyba będzie dobrze. tak będzie dobrze dla Ciebie.
|
|
|
obejrzałem na nowo film, który Ci poleciłem, który tak bardzo Ci się podobał. i wiesz co? to trochę nasza historia. tyle, że w naszym wypadku nie było happy endu. jednak wciąż czekam. niczym główny bohater tego filmu. na Ciebie. na szczęśliwe zakończenie. na pocałunek.
|
|
|
od urodzenia byłeś taki szczęśliwy. wiecznie wymalowany uśmiech na Twojej twarzy rozbawiał wszystkich wokoło za każdym razem, gdy ktoś miał gorszy dzień. czy wujek, czy babcia, czy brat - wszyscy ulegali tej beztrosce. aż nagle coś się zmieniło. obudziłeś się. wstałeś. zszedłeś na śniadanie ze skwaszoną miną. ale nie taką jednodniową, bez powodu, lub bo powód był błahy. coś pękło wtedy. obudziłeś się z sekretem. trzymanym już na zawsze w sercu i głowie. i tak trwasz. i trawi Cię on od środka. i wtedy stałeś się kimś innym. i wtedy zaczęło przytłaczać Cię życie. ludzie dookoła przestali Cię rozumieć. a Ty z każdym dniem zacząłeś się coraz mniej uśmiechać. obyś wytrzymał. obyś odnalazł na nowo swoje szczęście. obyś zawrócił z tej ścieżki.
|
|
|
napisz do cholery. zadzwoń. proszę. spotkajmy się i zapomnijmy. tylko tyle potrzebuję. czy aż tyle?
|
|
|
Nie zapomnę o Tobie. To jest pewne. Nie od razu. Nie wiem czy w ogóle. Teraz wydaje mi się, że nie dam rady. Ale chyba będę musiał. Bo nic się nie zmienia. Wydaje się to takie niemożliwe. Zbyt trudne. Ja nie chcę w ogóle tego robić. Bo Cię kocham. Bo się zakochałem jak głupek. Bo tak dawno nie czułem tego uczucia. Przecież nie mogę tak po prostu z Ciebie zrezygnować? Przecież muszę zawalczyć? Muszę udowodnić jak bardzo mi na Tobie zależy!
|
|
|
|