 |
Nie ważne jak się poznaliście, jak wyglądała wasza przeszłość i moment w którym się spotkaliście. Ważne jak spędziliście wspólny czas, że się kochacie . | choohe
|
|
 |
jara się niszczeniem czegoś na czym mi zależy | choohe
|
|
 |
nie możesz zatrzymać przy sobie nikogo na siłę. Spraw, żeby nie chcieli odchodzić . | choohe .
|
|
 |
jebać barbi, aż się zgarbi .
|
|
 |
wszystko przetrwa, miłość, przyjaźń, marzenia. Bez względu na odległość, granice czy przeszkody jakie staną na drodze. Wystarczy tylko chcieć i wierzyć, że można . | choohe
|
|
 |
najgorzej jest samemu podejmować trudne decyzje, gdy wiesz, że zaczynając coś nowego kończysz z tym do czego przywykłeś. | choohe
|
|
 |
O zbyt wiele prosimy, za mało dziękujemy.
|
|
 |
[3] - Wciągaj.
Nie myślałam nad tym, co robię. Podeszłam, wciągnęłam i poczułam coś dziwnego. Przyjemnego. Wszystkie kłopoty zniknęły. Położyliśmy się. Zaczęliśmy się całować. Wszystko było boskie. Nie wiem kiedy zasnęłam.
Następnego dnia dowiedziałam się, że ma na imię Michał. Wyszliśmy na spacer. Całowanie, przytulanie itp. Wróciliśmy i zaczęliśmy wciągać. W końcu stało się to moją codziennością. Na zmianę Michał, prochy, Michał i prochy. Wyniszczaliśmy się. To była nasza codzienność do końca wspólnego, krótkiego życia.
|
|
 |
[2] - To tutaj.
- No to idziemy do środka?
- Właź- otworzył drzwi.
W środku było kilkanaście osób. Chłopaki, dziewczyny. Wyglądali dziwnie. Słuchali dziwnej muzyki. Dziwnie wyglądali. Ale to było fajne.
- Chodź pokaże ci jak to się robi- Miał rozmarzony wzrok. Pociągnął mnie w głąb pokoju za rękę. Uklęknął przy jakimś stoliku. Wyciągnął Woreczek z białym proszkiem. Wysypał proszek na stolik, wziął jakiś banknot, Wszystko ułożył, zwinął go i zaczął to wciągać nosem. Podał mi.
|
|
 |
[1] Szłam ulicą. Właśnie zaczęły się wakacje. Z słuchawkami na uszach. Słuchałam KoRn, Daddy. Zatłoczone miasto, ulice, chodniki. Kobiety, dzieci, rodziny, zwierzęta. Biegną, myśląc o swoich sprawach. Doszłam do parku. Większość par siedzących i przytulających się. Usiadłam na ławce. Patrzyłam prosto przed siebie. Moje życie jest do dupy. Nagle dosiadł się do mnie jakiś chłopak.
- Siema. Co to za mina?
- Mina jak mina.
- Wszystko się wali i jest do dupy, co?- zaśmiał się gorzko.
- Brawo- popatrzył na mnie. Nawet ładny był. Tylko miał coś w sobie innego. W oczach, tym spojrzeniu.
- Pokazać Ci mój raj? Tam jest pięknie. Zapomnisz o wszystkim.
- Spoko- wstaliśmy i ruszyliśmy przed siebie. Szliśmy w milczeniu. Zaprowadził mnie na jakieś odludzie, przed jakiś stary dom. Słychać było stamtąd dziwne odgłosy.
|
|
|
|