 |
nasze pierwsze spotkanie było trochę dziwne. najpierw chciałam się wycofać, ale w końcu odwarzyłam się podejść. poszliśmy na spacer za miasto. byliśmy kompletnie sami, wiatr rozwiewał moje, długie włosy i sprawiał, że drżałam. -zimno mi - wyszeptałam do samej siebie. poczułam jego dłonie, obejmujące mnie w talli. spojrzałam w niebieskie tęczówki, zarumieniłam się, a potem, zupełnie mimowolnie, stanęłam na palcach i dałam mu buziaka , a potem świat zawirował. czułam jego skupienie, bijące bezpieczeństwo. później zadzwonił budzik. - to tylko sen Mała - pomyślałam - nic dwa razy się nie zdarza.
|
|
 |
gdy siedzę na parapecie i wymachuję bosymi stopami, mimo przymrozka, rozkminiam chorą egzystencję. wspominam nasz związek, który zdecydowanie nie wyszedł. głos Piha na zmianę z Pezetem namawia mnie to spazmatycznego płaczu. myślę, iż wolałabym oglądać te gwiazdy z Tobą, z Tobą palić szluga, z Tobą pić czwarte piwo, z Tobą słuchać rapu, zupełnie jak kiedyś.
|
|
 |
jesteśmy na tyle problemowi, że stanowimy je nawet wzajemnie dla siebie.
|
|
 |
mimo wszystko chyba jesteś zbyt daleko nas, Boże, bo zobacz tylko, co się z nami dzieje.
|
|
 |
jeśli masz ochotę, płacz. kiedyś powstrzymane łzy mogą zalegać bez końca w gardle, albo na duszy. kiedy chcesz, krzycz, aby żaden stłumiony nigdy nie tłukł się jak kamień po twojej klatce piersiowej. gdy chcesz, śmiej się, bo długo może nie pojawić się co do tego okazja. jednak kochaj nieustannie, bez względu na wszystko i najmocniej, jak tylko potrafisz. zawsze i na zawsze. w miłości nie ma żalu co do dzielenia się nią.
|
|
 |
zabierz mnie z powrotem te kilka miesięcy wstecz. kiedy mimo nadchodzącej jesieni oddychaliśmy jeszcze letnim powietrzem, słońce pieściło i muskało z dnia na dzień coraz to słabszymi promieniami, a trawa wciąż kusiła nas swoją barwą i zapachem, aby to w jej towarzystwie odpocząć po pierwszych dniach szkoły. kiedy jedynym moim problemem było pytanie, czy to myślom o Tobie powinnam czy nie powinnam poświęcać tyle czasu. czy to akurat Ty powinieneś przynosić ukojenie moim niespokojnym zmysłom. kiedy mój umysł podliczał liczbę Twoich spojrzeń w moją stronę, a resztę dnia spędzałam na dokładnej ich analizie. kiedy nie przejmowała mnie nawet myśl, że tym czynem popełniam zbrodnię wobec naszych przyjaciół.
|
|
 |
Penisa w śmietniku nie znalazłeś, więc nie wpychaj go byle gdzie, do byle czego .
|
|
 |
Nie mam siły na nic. Ta bezsilność wykańcza z każdym dniem coraz bardziej. I nie wmawiaj mi, że jeszcze kiedyś będzie dobrze.
|
|
 |
jesteś napadem szaleństwa chwilowym, co zdarza się w jednej z tych sekund przed snem
|
|
 |
Patrzę w lustro i nie wiem kim jest osoba, którą widzę. Na pewno nie jest tym, kim chciałam, żeby się stała. To nie ja.
|
|
 |
każdym oddechem wołam o Ciebie.
|
|
 |
tak, zdecydowanie potrzebuję MĘŻCZYZNY, nie CHŁOPCA
|
|
|
|