 |
|
Rzeczy martwe, one są straszne,
prześcigają się w złośliwościach
chcą narzucić porządek własny
ale bardziej bezczelne to są te żywe
zwierzęta, ptaki, krzaki, drzewa.
Wszystko mi śpiewa..
Sam sobie narysuj świat!
Coś nie podoba Ci się,
to sobie to zdrap!
No a ludzie to już osobny gatunek,
oni zrobią ci dziurę w głowie,
a na szyi zaplączą sznurek,
ale że ty i tego pojąc nie zdołam,
teraz gdy nasz okręt tonie,
ty stoisz po ich stronie, wołasz...
|
|
 |
|
I taką wodą być,
co nawilży twoje wargi,
uwolni kąciki ust, gdy przyłożysz je do szklanki.
I czarną kawę zmieni w płyn,
kiedy dni skute lodem.
A kiedy z nieba poleje się żar, poczęstuje chłodem.
|
|
 |
|
a kiedy zaśniesz wiernie będzie przy twym łóżku stać.
|
|
 |
|
Kostucha czarnucha zagradza drogę mi
|
|
 |
|
I już do Ciebie biegnę,
Ile w płucach mam sił.
Chociaż patrzę przed siebie
I nie widzę nic.
Chociaż nade mną tłusta, parna noc
Mocniej wytężam oczy i wydłużam krok.
I już się modlę do spadających gwiazd
Bo mi brakuje ciepła Twych rozchylonych warg.
I tylko nie wiem czy mi starczy sił,
Bo serce mam ze szkła i jak nic w każdej z chwil,
Może zmienić się w pył.
I jeszcze tylko skrótem przez spalony las
Przez rozczochrane łąki i zatruty staw.
|
|
 |
|
Ciało i rozum w permanentnej niezgodzie.
Wiecznie przeciwko sobie.
Wiecznie jak armie wrogie.
|
|
 |
|
Nie wiem, ja nie mam recepty na szczęście.
Nie wiem, ni licencji na inteligencję.
Wszystkie pytania bez odpowiedzi znam
i wszystkie pytania, te na które każda odpowiedź jest zła.
|
|
 |
|
Naszym ideałom będziemy zawsze wierni jak pies.
|
|
 |
|
Nie poddamy się, my nigdy nie poddamy się.
Noże w naszych rękach nigdy same, same nie zamkną się.
|
|
 |
|
Dymy śmierdzących fabryk podgryzają obłoki,
A z drapaczy chmur pada deszcz samobójców.
Czerwone autobusy przemierzają brudne miasta.
Popłyniemy ulicami, tam gdzie tanie wino w szklankach.
|
|
 |
|
Wyrastają z ziemi kominy, wieże i kościoły,
Psują spokój moich myśli, kłują mnie w oczy.
Swą wrednością rozdrapują naturalny obraz.
Ludzka pycha nigdy jednak, nie dosięgnie słońca.
|
|
 |
|
I wiecznie się wzruszam i mięknę,
Chociaż to takie dziewczęce.
A Ty śmiejesz się ze mnie,
A ja usycham i więdnę.
|
|
|
|