 |
usycham z miłości. cała woda uciekła przez oczy. / nieswiadomosc
|
|
 |
pamiętasz mnie w ogóle ? znamy się ? nikogo to teraz nie obchodzi. przestałam być dla ciebie nie tylko ważna. w ogóle przestałam dla ciebie być. czasem tylko gdy miniesz mnie na mieście, uciekam wzrokiem. z cichym "cześć" na ustach mijam cię i choć twój zapach tak drażni moje nozdrza, wytrzymuję. nie rzucam się w pogoń za tobą, szczęściem i utraconymi marzeniami. bo zamiast nich dogoniłabym tylko bolesne wspomnienia i chore wizje. wiec po prostu wciągam tą woń najgłębiej w płuca i odchodzę, wzrok uparcie wbijając w ziemię./nieswiadomosc
|
|
 |
- kochanie, jutro nasza rocznica ślubu, jak ją uczcimy ? - może minutą ciszy ?
|
|
 |
wchodząc do holu, zdjęłam szpilki z plączących się nóg. walcząc z zawrotami głowy doszłam do swojej sypialni. usiadłam na podłodze, wyjmując z torebki paczkę papierosów. sięgnęłam po stojącego pod łóżkiem jack'a daniellsa. drżącymi rękoma zapaliłam pierwszego papierosa z dedykacją dla Ciebie. popiłam Twoim ulubionym alkoholem. po połowie butelki i kilku papierosach, poczułam się wolna jak nigdy. wolna od niespełnionej, ciężkiej miłości, która zalegała mi w sercu ostatnie kilka lat. z mojego gardła wydobył się szyderczy śmiech. sama ze sobą prowadziłam dialog. sięgnęłam po ostatniego papierosa. wypaliłam nim w rajstopach niezdarne serce. postrzępione i podarte, i tak miało się lepiej od mojego./nieswiadomosc
|
|
 |
nie przesiaduję na parapetach, nie popijam malinowej herbaty. nie płaczę nocami w poduszkę. nie znam na pamięć wiadomości od Niego. nie liczę dni od ostatniego spotkania. nie słucham naszych piosenek. ale cierpię bardziej niż możesz sobie wyobrazić. tylko że tam, w środku, gdzie nikt obcy nie ma prawa wstępu.
|
|
 |
i nawet gdy próbowałam coś w sobie zmienić, oni nadal widzieli osobę, którą nie chciałam już być./nieswiadomosc
|
|
 |
przecież to tylko chwila. jedna krótka chwila - i nie ma już nic. jeden nóż i jeden ruch. skończyłoby się. przestałaby potrzebować go jak tlenu w każdej minucie. przestałaby dusić się wspomnieniami i walczyć o każdy oddech. przestałaby myśleć, tęsknić i kochać. przestałaby. drżąca dłoń i srebrne ostrze, jak jedność - zimne. coraz bliżej klatki piersiowej. coraz bliżej serca. kilka centymetrów między stalą a bijącym ostatkami sił mięśniem. bliżej. milimetry. głośne przełknięcie śliny, ostatnie 'kocham' na ustach i... wreszcie. gwałtowne pchnięcie. głuchy jęk odbity od ścian, uderzył w sufit i wypadł przez okno. pozbawiona duszy krucha postać, pokracznie leżąca na podłodze z wciąż otwartymi oczami. pozbawiona życia, uczuć i jakichkolwiek zmartwień. / nieswiadomosc
|
|
 |
zamknięta w czterech ścianach swojego pokoju, słuchała echa własnego płaczu. dusiła się łzami, które za nic nie chciały przestać moczyć jej policzki. siedziała na łóżku, okryta kocem, gapiąc się w martwy punkt. przez cały dzień nie zmieniało się nic, z wyjątkiem nieba za oknem. siedziała i tęskniła. miała zbyt wiele czasu na myślenie. nie, nie o nim. o życiu, w którym go nie ma. o życiu, które tak łatwo mogła zakończyć. / nieswiadomosc
|
|
 |
wiesz ? może nawet mogłabym ci wybaczyć. może postarałabym się zrozumieć, wczuć w twoją sytuację i jakoś zapomnieć. przecież wiedziałam, że tak może być. w końcu te jego szare oczy, uwodzicielski uśmiech i najpiękniej pachnące bluzy. każda by się zakochała. dlaczego nie ty ? nikt nie ma władzy nad swoim sercem, nikogo ono nie słucha. więc naprawdę, naprawdę mogłabym ci wybaczyć. w końcu też go kochałaś, może nie tak mocno jak ja, jednak kochałaś. i nawet przymrużyłabym oko na to, że próbowałaś mi go odebrać. w końcu każdy powinien walczyć o to czego pragnie. ty pragnęłaś jego. nawet wtedy gdy zaczęłaś całować go w szatni, wiedząc, że właśnie na was patrzę. wybaczyłabym. wybaczyłabym, gdybyś nie była moją najlepszą przyjaciółką. / nieswiadomosc
|
|
 |
chyba przestałam wierzyć, gdy pogryzione wargi się zagoiły. trochę jeszcze wspominałam przy porannym papierosie, ale zima odegnała wszystkie złe myśli. czasem tylko kiedy wyjdzie słońce, gruby mur się roztapia i coś na wzór dawnego uzależnienia, przebiega mój kręgosłup jak dreszcz. i znowu zostaje tylko pusty biały horyzont, gdy temperatura spada. śnieg zasypuje sny a wargi pękają obejmując kolejnego papierosa. gorący oddech zastępuje dym, dłonie bez rękawiczek kopią w śniegu, szukając przeszłych dni. nic nie znajdują. chyba zapominam. / nieswiadomosc
|
|
|
|