|
wiesz, ja tego nie wiem, i to sprawia że czuję że wiem wystarczająco . /xblondzikk
|
|
|
Ludzki umysł, ta, to powód do dumy, ta
weź go użyj by cię nie wkręcił w świat obłudy
Człowiek rozumny się nie sprzeda, nie ma sumy
za którą można go kupić, chyba, że jest kurwa głupi
Czujesz się zaszczuty przez bezpodstawne zarzuty
jakby zakuty w kajdany, wypluty, wyzyskiwany?
Czy masz rozum, tym samym masz swoje zdanie
masz prawo wyboru, masz sposób, masz rozwiązanie
swych kłopotów, to sposób dziś na przetrwanie
nie stanie w bramie, idź panie, rozwój to wyzwanie
By mieć mieszkanie, by mieć na nie co miesiąc
by zjeść śniadanie, by mieć za co wyjść wieczorem z kobietą
Dlatego pieniądz, chcąc nie chcąc, oznacza położenie
poniekąd pieniądz ma dzisiaj największe znaczenie
Teraz pieniądz w cenie, konsekwencja, doświadczenie
masz prawo wyboru, masz władzę nad przeznaczeniem
|
|
|
o ten świat, na niego łatwo zrzucić winę
To ten świat, a nie my, jest skurwysynem
Kocham cię, przecież wiem, pamiętam
Może jednak spędzimy razem święta
Mijam ich, dwóch nieletnich liczy sos
Wyraźnie są zakochani w tych papierkach
Zajmujemy się zarabianiem zamiast życiem
Czy ja też już się w ten absurd wpierdoliłem?
Nie masz czasu dla siebie, nie masz dla rodziny
Mijam was, skurwysyny
Wszystko odjeżdża, próbuję łapać wzrokiem pasy
Niekończąca się jezdnia wciąż po środku trasy
Trzydziestoletnia w taryfie tak jak ja
Zamyślona przeszywa martwym wzrokiem świat
Twój numer znów wykręcam i znów sztuczny głos
Informuje mnie, że na wiadomości nie ma miejsca
Coś w tle słyszę, to chyba karetka
Dostaję SMS'a o tych dokumentach
Ktoś się rodzi, ktoś umarł, czy to prawda?
Czy to tylko tło? sam już nie pamiętam
|
|
|
Wsiadam do taryfy, dokąd? - zapytał szofer
I od tego zaczniemy, pojeździmy trochę
Prosto i miej pan lekką stopę
Chcę pomyśleć z zawieszonym w głąb gdzieś wzrokiem
Mijam parę, rocznik tak na oko '88
Ściskają się jakby byli nawzajem w sobie
Nie ma nic oprócz nich dla nich
Nie ma ich, odjechali razem ze światłami
Jakiś typ drze się na kobitę w starszym wieku
Każdy w centrum swego świata, a wszyscy statystami
Minęli jak wszystko, czy ja jadę tą taryfą?
Czy stoję, a świat ucieka pod kołami
Mijam ludzi, domy, ulice i kwartały
Czy stoję? a to oni mnie mijali
Chyba łzy mam w oczach, chociaż chyba nie mam łez
Czy potrafi jeszcze ktoś uczucia mieć?
|
|
|
Wsiadam do taryfy, dokąd? - zapytał szofer
I od tego zaczniemy, pojeździmy trochę
Prosto i miej pan lekką stopę
Chcę pomyśleć z zawieszonym w głąb gdzieś wzrokiem
Mijam parę, rocznik tak na oko '88
Ściskają się jakby byli nawzajem w sobie
Nie ma nic oprócz nich dla nich
Nie ma ich, odjechali razem ze światłami
Jakiś typ drze się na kobitę w starszym wieku
Każdy w centrum swego świata, a wszyscy statystami
Minęli jak wszystko, czy ja jadę tą taryfą?
Czy stoję, a świat ucieka pod kołami
Mijam ludzi, domy, ulice i kwartały
Czy stoję? a to oni mnie mijali
Chyba łzy mam w oczach, chociaż chyba nie mam łez
Czy potrafi jeszcze ktoś uczucia mieć?
|
|
|
Kubek kawy,szlug,czuje się jak młody Bóg.
Wiem co to głód,teraz czas podwyższyć próg
to jest cud,jak tu nie być zajarany życiem
jak to życie zrywa z nóg i do przodu jakoś idzie
zwinny chód,ruszam w centrum rano na spotkanie
w między czasie przystanie się gdzieś też na jakieś śniadanie
coś napiszę na kolanie czekam i nagranie,
więc nie mam nawet czasu dziś na jakieś narzekanie
Śmigam dalej kochanie dziś nie zjemy obiadu razem
|
|
|
Budzę się rano ty jesteś na swoim miejscu
schodzę na doł po śniadanie,kochanie
mam cię w sercu,biorę prysznic
i ruszam z domu pozałatwiać sprawy
jestem zajarany życiem i realizuję plany
nie zamulam bo wiem,że to nasz czas teraz
po drodze wbijam się na chwilę do fryzjera
biorę PROSTO i już spotkanie otwieram
to nie z pudelka kariera masz tu pitbullteriera
|
|
|
Znów ten stan, że nie wiem, co mam robić.
Niby wszystko gra i niby o to chodzi,
Ale leżę sam, po ciemku na podłodze.
I muzyka gra, a ja wstaje i wychodzę.
Mam ochotę iść, chociaż nie mam wcale celu.
Mam ochotę pić i wchodzę do hotelu.
Nie chcę spać tu dziś, tylko biorę zapalniczkę.
Zapalam papierosa i wynoszę popielniczkę.
Ja jestem tragiczny? Czy życie jest tragiczne?
W barze na rogu zostawiam zaliczkę.
Marzę o bogu, co ześle mi kogoś,
Kto pomoże mi zrozumieć, że życie jest śliczne.
Jestem trzeźwy, jakbym wcale nic nie pił.
Jestem wcięty, ale ludzie są ślepi.
Jestem niezły, czemu nie mam kobiety?
Kobiety mam niezłe, ale nie moje niestety.
Mam więcej, inni mają po jednej.
Mam mniej, bo żadnej konkretnej.
Nie mam nic, nie mam nawet pomysłu.
Jestem sam, ale walczę, jak trzystu.
Wszedłbym teraz przez ścianę do Ciebie,
|
|
|
Niech nikt nad grobem mi nie płacze, krom jednej mojej żony
Za nic wasze łzy sobaczę, I żal ten wasz zmyślony
Niech dzwon nad trumną mi nie kracze
Ni śpiewy wrzeszczą czyje, Niech deszcz na pogrzeb mój zapłacze
I wicher niech zawyje, Niech kto chce grudę ziemi ciśnie
Aż koniec mnie przywali, Nad kurhan słońce niechaj błyśnie
I zeschłą glinę pali, a kiedyś może kiedyś jeszcze
Gdy mi się sprzykrzy leżeć, rozburzę dom ten gdzie się mieszczę
I w słońce pocznę bieżeć, gdy mnie ujrzycie takim lotem
Że postać mam już jasną, to zawołajcie mnie z powrotem
Tą mową moją własną, bym ją posłyszał tam do góry
Gdy gwiazdą będę mijał, podejmę może po raz wtóry
Ten trud co mnie zabijał.
|
|
|
Byłyście obie mi najbliższe
Moje suki, ja byłem dla was mistrzem
Wy dwie, ja jeden i cała reszta
Czempion i kolędy, na bogato jedźmy gdzieś tam
Byłyście mocne, miałyście ostre pomysły
Po jakimś czasie już robiliśmy to przy wszystkich
Byłyście gorzkie, umiałyście dobrze grać
Te rozmowy, tematy, ten świat kurwa mać
Przy was nie musiałem spać tylko dalej jazda, opór
Takie czyste, choć miała was połowa bloku
Nie byłyście zazdrosne, lubiłyście inne panie
Moje drogie, bo wcale nie byłyście tanie
Taniec, kluby, później jakieś mieszkanie
Zasypiałem z wami, budziłem sam w słabym stanie
Przez was rozstałem się z piękną dziewczyną
Jedną nazywałem Wódką, a drugą Kokainą
|
|
|
Moje myśli są twórcze, które tworzą mój świat
Pojedyńcze elementy odpowiedzialne za ład
Później idzie to dalej, nie spada z nieba jak grad
Przepełnione myśli słowa jak jad, zalany bak, to fakt
To przedziera, napiera życiowy szlak nie i tak
może być to zbyt ironiczne
przydają się te myśli dla mnie definytywnie
czy to sprawdza się, życie wystawi mi opinie
To wszystko się dzieje w moim sercu bratku
i nie sądze, że jest to dziełem przypadku
Można to również dostać w genach po dziadku, w spadku
Dzieło spełnia swoją rolę pomyślnie
Źródło inspiracji, które nigdy nie wyschnie
Wszystko pochodzi od myśli, tego nie zmieni
Mój charakter, myśli, słowa są przeznaczeniem
Kto jest tego przeciwnym, ten niech rzuci kamieniem
|
|
|
Stary, ja nie rozumiem tych kobiet
Na początku jest wspaniale - miłość, kwiatki, pierdolone motylki w brzuchu
A potem zaczyna ci taka wpierdalać helikoptery, choinki i ludzi
Nawet kiedyś skonstruowała bombę atomową jak przeczytała "Mein Kampf"
Tylko dlatego, że biedny listonosz pomylił skrzynki pocztowe
To zła kobieta była...
|
|
|
|