 |
Jestem cholerną szczęściarą.
Mam przy sobie ludzi którzy mnie kochają a ja ich. /Uncertainty
|
|
 |
Zabijanie dla pokoju jest jak... hymm... pieprzenie się dla cnoty.
|
|
 |
Impreza niby jak każda inna masa alkoholu, pełno skrętów i innych takich tam. Ale coś było innego. Działo się jakoś inaczej. Czemu? Może już nie jesteśmy tacy jak kiedyś, może dlatego, że dorośliśmy i mamy inne sprawy do załatwienia na drugi dzień oprócz leczenia kaca. Nie wiem. Może. A może po prostu brakuje tam Jego. Jego żartów, Jego pomysłów, Jego towarzystwa, obecności. Może dalej nie pogodziliśmy się z tym, że Go nie ma. W sumie raczej nigdy nikt z nas się z tym do końca nie pogodzi. Możemy pić, palić i ćpać. Śmiać się, wariować i leżeć na zgonach. Ale zawsze będzie Go nam brakowało. Zawsze padną słowa "a pamiętacie jak..' Po czym każdy przypomni sobie jakąś głupią jazdę w roli głównej z Nim. Przecież nie da rady zapomnieć jednego z Nas!
|
|
 |
patrzyłam na niego z boku. widziałam tą maskę przylegającą do jego twarzy. ten teatr w którym występował oraz całą publikę. jego wytrenowany uśmiech, głos. obserwował mnie kątem oka z bólem w źrenicach, bo wiedział już, że nie ma odwrotu, że widzę-rany, które oszpeciły całą duszę, cierpienie, brak sensu, kumulujący się niesmak do życia.
|
|
 |
zawsze żałuję. przecież jestem kobietą.
|
|
 |
Kiedy człowiek przestaje się zmieniać, przestaje czuć, wtedy umiera.
|
|
 |
Miłość ma zęby którymi kąsa, a rany nigdy się nie zabliźniają.
|
|
 |
I to w Nim było i jest najgorsze.. To, że zawsze wie czego chce i zawsze to zdobędzie..I właśnie w taki o to sposób znów ma mnie...
|
|
 |
jakiś tydzień temu "ja w siatkówce jestem oburęczny, ale wolę na lewą, więc przeważnie wystawiaj mi na lewą, czasem na prawą"; dzisiaj - o matko, wystawiłaś mi na prawą! - miało być czasem na prawą! - ale to nie był ten czas / jak Go ogarnę, będę mistrzem.
|
|
 |
te wszystkie rozstania nie musiały kończyć się bezsennością, otulaniem kołdrą, gdy drżało całe ciało i przygryzaniem wargi, by milczeć, nie krzyczeć z bólu. nieporozumienia nie musiały oznaczać zerwanych znajomości. nie powinny popłynąć łzy w tak wielu momentach, kiedy wystarczyło odwrócić się, nie dyskutować. ścieraliśmy sobie serca, upadając. zapominaliśmy, że potknięcie nie musi mieć następstwa w upadku.
|
|
 |
wsypywanie płatków do miski ciepłego mleka z ledwo co otwartymi oczami. włóczenie się niczym zombie do łazienki z czekoladowymi resztkami pomiędzy jedynkami. zero myśli o tym, że może warto byłoby wyprostować włosy czy zrobić choć lekki makijaż. byle co i plażówka. pościeranie się, pocięcie, powybijanie niektórych części ciała, plus ciągły uśmiech. prysznic i powrót na piasek, by wrócić późnym wieczorem i paść wprost do łóżka. mimo przeciągającego się niemiłosiernie roku szkolnego, wakacjami pachnie!
|
|
|
|