 |
Prawie codzienne kłótnie, codzienne pretensje, codzienne sprzeczki. Czy to wszystko tak ma wyglądać? Otóż nie. Nie powinniśmy sie kłócić, nie powinniśmy mieć pretensji, nie powinniśmy się sprzeczać. Bo do czego to prowadzi? Do niczego, bynajmniej nic dobrego z tego nie wynika. Już powiedzieliśmy sobie nigdy więcej, a tu co? Za kilkanaście minut wszystko od nowa. A przez co to wszystko? Przez najgłupszy pretekst, czyn. Oboje powinniśmy się zastanowić nad swoim zachowaniem i coś z tym zrobić, bo to rani. Ale pomimo tego i tak jest najlepiej, najwspanialej na świecie. Nie rozumiem jednego, czemu mi nie potrafisz zaufać? Zaprzeczasz, mówisz że ufasz, ale tak nie jest, Ty to wiesz i ja to wiem. Przecież nigdy Cie nie okłamałam. Więc dlaczego tak jest? Dlaczego codziennie masz jakieś powątpienia do tego co mówię? Dlaczego czasami w ogóle mi nie wierzysz? DLACZEGO? Twój brak zaufania najbardziej boli./pindelka.
|
|
 |
nie ma innej, porównywanej osoby do przyjaciela. przyjaciel to przyjaciel - nie kumpel, rodzic, znajomy z wakacji, ktokolwiek inny. wyłącznie przyjacielowi, kiedy będzie siedział na pogotowiu z grypą żołądkową zapewniając przez telefon, że tylko zdobędzie receptę i wraca, odpowiadasz: "popierdoliło Cię, dziwko, zostajesz w tym szpitalu, chcę przywieść Ci rosół". to osoba pod której nieobecność wysyłasz masę wiadomości a propos tego jak zajebiście jest bez niej, co jest dobrym dowodem na to, iż brakuje ci jej bez przerwy.
|
|
 |
-Masz mózg?! - Mam - To czemu nie używasz?!!/m0109
|
|
 |
zakręciłeś mną jak pozytywką./m0109
|
|
 |
Nie musicie mnie lubić, przecież nie jestem statusem na facebooku. [pajaac]
|
|
 |
potem nie chcesz już, żeby to było takie jak opisywali w książkach. nie chcesz, żeby ktoś znał już te emocje, bo zapoznał się z lekturą. chcesz indywidualności i przeżywania tego w sposób, jakby takie uczucie jeszcze nie istniało. nie potrzebujesz uśmiechów ludzi na Twoje rumieńce na polikach, a jedynie Jego ramion i jelonków skaczących po wątrobie.
|
|
 |
jedynym lekiem jaki zaczęliśmy uznawać na grypę, ból brzucha czy miłość, była wódka.
|
|
 |
zakocham się na nowo, żeby zapomnieć. wypchnę Cię z serca innym.
|
|
 |
gdzieś z Pezetem w głośnikach wracają tamte obrazy. wers o wypełnianiu czasu - a mi przed oczami stają noce z upijaniem się do nieprzytomności, które było jedynym lekarstwem na rzeczywistość. papieros wypalany w niezakłóconym niczym milczeniu. 'mogłoby być dobrze...' i gorycz - dlaczego my nie mogliśmy odnaleźć na to sposobu?
|
|
 |
nie wiem nawet jak mam zareagować, jeśli chodzi o los tej dziewczyny. pogubiłam się, gdy sądząc, że pakuje się w konkretne bagno, uśmiechała się do mnie z triumfem w oczach, jakby podkreślając fakt, że znów go zdobyła - po stracie, która była podobno moją winą. chciała, żebym ja przeżywała katorgi, a mnie było stać wyłącznie na litość i ulgę, że jej ramiona, nie moje, oplata frajer, w tak zaawansowanym stadium tejże cechy.
|
|
 |
wyrosłam z dziecięcej naiwności i pochopności. zdarza mi się myśleć o konsekwencjach i patrząc w przyszłość, martwić o kontuzje czy choroby, które mogą zaprzepaścić to, co buduję. nie wierzę w ten kolorowy świat, który na moje oko, to tylko chore udawanie każdego tchnienia natury. na tym etapie jest tak, jakby ktoś odbarwił mój świat o kilka odcieni, paradoks tej całej, cudnej dorosłości tkwi tylko w tym, że wciąż wierzę w miłość.
|
|
|
|