 |
|
odszedł. z każdym jego krokiem sypał się coraz to większy kawałek mojego świata. teraz siedzę na jego małym skrawku, który nazywam nadzieją.
|
|
 |
|
milcz, nie pytaj mnie o jutro, jutro, jak co dzień.
|
|
 |
|
z uśmiechem patrzyłam jak odchodzisz. nigdy nie dowiesz się, jak potem płakałam.
|
|
 |
|
w każdej sekundzie walczę o przetrwanie, o każdy oddech który sprawia że żyję, a jednocześnie powoduje, że chce umrzeć.
|
|
 |
|
zbyt mocno wierzysz, że przetrzymam dla ciebie wszystko.
|
|
 |
|
stwierdziłam z uporem, że gdybym naprawdę chciała, mogłabym.
|
|
 |
|
ty nie wiesz jak to jest pytać się po raz dwudziesty piąty tego samego dnia o to, którą z nas bardziej kochasz.
|
|
 |
|
- mamo, iść do szkoły czy nie? - a masz jakiś sprawdzian? - no.. - to nie idź. po co się będziesz stresować.
|
|
 |
|
stanę tak pod twoimi drzwiami z rozmazanym makijażem, zapłakanymi oczami i nie czekając aż otworzysz, w końcu wykrzyczę jak cholernie mi ciebie brakuje.
|
|
 |
|
nie potrafisz odnaleźć się w swym kłamstwie.
|
|
 |
|
potem chciałam zmyć z siebie ślad jednych dłoni, by oddać się innym.
|
|
 |
|
dostałam szansę, przecież nie chce jej stracić.
|
|
|
|