 |
daj mi coś, dzięki czemu przestanę się bać. coś, dla czego poświęcę nawet ich obecność w moim życiu. daj mi pewność, że gdy już podejmę decyzję, Ty się nie wycofasz, ale z każdym dniem będziesz mnie coraz bardziej uświadamiał jak dobrą podjęłam decyzję.
|
|
 |
uwielbiam ten stan. mogę chodzić gdzie chcę. robić co chcę. spotykać się z kim chcę i nikt nie robi mi o to awantur. wychodzę z grupką najwspanialszych chłopaków na świecie na dwór i nie kończy się to na jednym piwie. razem tańczymy, śpiewamy, unosimy się aż do gwiazd. w środku nocy odprowadzają mnie do domu, a ja z wielkim uśmiechem na twarzy rzucam się na łóżko i wspominam minione wydarzenia. ale po kilku sekundach uśmiech znika. z oczy zaczynają lecieć gorące łzy, krzyczę, z całych sił wbijam paznokcie w ciało. w takich chwilach uświadamiam sobie jak bardzo brakuje mi czyjeś czułości. miłości mi nie brakuje, dostaję od nich jej aż nadto, ale nie dadzą mi tej namiętności, którą może mi podarować tylko ta jedna osoba. i chociaż tak bardzo uwielbiam ten rodzaj wolności, chciałabym aby był ktoś, dla kogo byłabym całym światem.
|
|
 |
Tak naprawdę nigdy nie lubiłam jesieni. Zimne wieczory, spadające liście, umierająca natura. To wszystko sprawiało, że melancholia z ogromną łatwością wprowadzała się do mojego wnętrza. Jedynie zeszłoroczna jesień była tą piękniejszą, kiedy liście nie były zwykłymi spadającymi liśćmi, a cudownym złoto-brązowym darem natury. Wtedy zimne wieczory spędzałam w jego objęciach i czułam rosnącą w powietrzu magię. Pierwszy raz ta pora roku była tak niezwykła i piękna. Widziałam barwy, których wcześniej nie byłam w stanie dostrzec. Czułam coś nadzwyczajnego. To miłość nauczyła mnie cieszenia się drobiazgami, a przede wszystkim zdolności zauważania ich. Minął rok. Nadeszła kolejna jesień. I znów nienawidzę tej pory roku. Jest jeszcze gorzej niż kilka lat wstecz. To już nie przygnębienie, ale przerażająca pustka wtargnęła do mojego życia. Czuję wewnętrzne zimno i rozpacz. Ja umieram, umieram wraz z otaczającą mnie przyrodą i nie wiem czy uda mi się odrodzić razem z nią na wiosnę. / napisana
|
|
 |
Najgorszym uczuciem nie jest kiedy osoba; którą kochasz, która jest ważna, odchodzi, lecz pustka po Niej, która rodzi samotność, a ta natomiast działa na ludzi odstraszająco i zostaję się samemu z tym wszystkim.
|
|
 |
Była noc, koniec września. Krążyłem sam po Wrocławskich ulicach. Mimo, że w sercu czułem radość czegoś mi brakowało. Mijałem wielu ludzi, każdy spoglądał na mnie. Słyszałem jak ktoś wyciąga do mnie pomocną dłoń. Ale nie zwracałem na to uwagi. Szedłem dalej, starając się opanować łzy, ale nie potrafiłem. Sam nie mogłem odpowiedzieć sobie na pytanie 'dlaczego?' Te uczucia, które się ze mnie wylewały były czymś spowodowane, przecież bez przyczyny się nie płacze. Może nie potrafię być szczęśliwy? Może moje serce nie jest przyzwyczajone do radości? Czy to możliwe, że człowiek tęskni za cierpieniem? Ostatnie uczucia jakie kryły się w mojej duszą były dość pozytywne. Tak wiele ludzi marzy o tym by być szczęśliwym, a ja po prostu nie mogę tego docenić. Nie jestem wart miłości. A może to wcale nie o to chodzi. Może ja nie wiem jak mam korzystać ze szczęścia. Może to uczucie jest mi tak obce, że nie wiem co z nim zrobić. Czy to jest możliwe? // nic_nieznaczacy
|
|
 |
nie lubię takich rozmów, bo najnormalniej się ich boję. zachowuję się egoistycznie i jak skończona suka, ale przecież nie prosiłam o to. nie dałam żadnych konkretnych powodów, aby mógł narobić sobie takich nadziei, nawet go nie dotknęłam. a teraz muszę mu powiedzieć wprost, że z tego nic nie będzie, że znowu jest ktoś kto zajmie miejsce w moim sercu i nie będzie to on. i chociaż powiesz mi, że nie mam żadnych podstaw aby tak się czuć, mam cholerne wyrzuty sumienia. chciałam mieć z nim normalny, kumpelską relację, a zamiast tego będzie kolejnym, który odwróci się do mnie plecami i odchodząc, zaciśnie w zębach "suka".
|
|
 |
"Miała silną potrzebę bycia kochaną i podziwianą. Kochanków zmieniała jak rękawiczki. To było jej kolejne uzależnienie. Była trzykrotnie mężatką. W żadnym z tych małżeństw nie zaznała szczęścia."
|
|
 |
roztargniona i spóźniona wybiegam ze szkoły. wszystko mi wylatuje z rąk, kurtka, szal, torba, telefon chwytam w ostatniej chwili. nieumyślnie chwytając za ekran, słyszę jak ze słuchawek zaczynają dobiegać pierwsze dźwięki piosenki, naszej piosenki. tej którą podarowałeś mi pewnego samotnego wieczoru, abym za tobą nie tęskniła. ta, którą śpiewałeś mi leżąc na kocu ulubionej drużyny tuż przy brzegu Warty. ta, do której tańczyliśmy kiedy odprowadzałeś mnie do domu. ta, dla której podgłaśniałeś radio, gdy tylko zaczynała lecieć. ta, którą otulałeś mnie do snu, gdy widziałeś jak bardzo padnięta jestem po całym dniu. stoję nieruchomo. z całych sił zaciskam powieki byleby nie pozwolić aby łzy zmyły dokładnie nałożonej maski. wsłuchuję się w słowa, kiedy przede mną stajesz ty. z niechcenia rzucasz "cześć" i wbiegasz do szkoły, zostawiając mnie roztrzaskaną na milion kawałków. a to wszystko przez tę jedną piosenkę.
|
|
 |
Odgłosy w mieszkaniu nie zwiastują nic dobrego, jedynie poczucie bezsilności która wypełnia każdy kąt i całe moje ciało. Jedynie piętro niżej słychać jak kumpel przeklina, bo znowu spalił frytki. Za ścianą obok drugi, przyjaciel, krzyczy do telefonu próbując rozładować emocje aż w końcu komórka ląduje rozsypana na podłodze bo wpadła w kolizję ze ścianą, ta pieprzona nieszczęśliwa miłość. A co ze mną gdy dookoła taki bałagan? Ja w tym całym bajzlu odnajduję miejsce jako ostoja i oaza spokoju. Trzymam całe zło w sobie zamiast na wierzchu, nikomu nie pomoże kolejny widok rozsypanego człowieka, ktoś musi się trzymać by reszta miała motywacje do walki o przetrwanie. To jestem im winien bo gdy ja rozłożyłem się na dnie oni byli przy mnie, wyciągali na piwo lub wódkę, na ryby lub przypominali mi co tak naprawdę się liczyło, zabierali na boks który może i był moją zgubą patrząc kilka lat wstecz to był też tym co ceniłem najbardziej bo oddałem się temu całkowicie a oni mi o tym przypomnieli.
|
|
 |
siedzę szczelnie otulona kołdrą. kolejny z rzędu kubek gorącej herbaty parzy mi ręce. te dwie rzeczy, małe ale bardzo istotne, są moimi jedynymi źródłami ciepła. zimno przeszło przez całe moje ciało, docierając aż do serca. kłuje, wbija się coraz głębiej zamrażając wszystkie, nawet te najdrobniejsze emocje. martwym wzrokiem spoglądam na ekran telefonu, kolejna wiadomość od niego. odpisuję jak najbardziej wymijająco i odrzucam go coraz dalej od siebie. znowu znalazłam się z miejscu, z którego nie mam prawa wyjść bez szwanku, bez bólu, bez kolejnego złamanego serca. tak bardzo pragnę miłości, że czasami po prostu zapominam, jak bardzo delikatna jest.
|
|
 |
Tak to właśnie czuję. Nie mogę walczyć za nas dwoje. Nie dosypiać wytrącona z równowagi. Tracąca szansę na spokojny sen. Wykorzystująca bezsenność jako dobrą okazję do przeanalizowania długiej kolejki błędów i obszernego sznura raniących serce słów. Tylko ja przewracam się z boku na bok bez twojego "Dobranoc" i co wieczornego zapewnienia o miłości. Wystrojona jak jeszcze nigdy w życiu rezygnuję z imprezy by uniknąć nieporozumienia i pobyć z Tobą. Na korzyść naszego związku..A Ty co zrobiłeś dziś by go umocnić? Obraziłeś się jak mały,rozpieszczony chłopiec bo ktoś wytknął Ci pewne niedociągnięcie? Do tanga trzeba dwojga.Kroki są prostsze niż Ci się wydaje. zawsze można improwizować. Postawić na spontaniczność i dać ponieść się muzyce. Nie zważać na potknięcia i deptanie partnerce po stopach. Bo przecież każdy wie,że liczą się chęci,a nie popisowa gracja. Ale tych chęci chyba tobie ostatnio brakuje/hoyden
|
|
|
|