 |
Co teraz zrobisz? Pójdę do kuchni, stanę przed nim i powiem mu jaki jest zjebany, powiem mu, że go nienawidzę, zacznę go szarpać, zacznę mu wszystko wypominać, powiem mu jak mocno mnie zranił, jak często rozjebywał mi humor, powiem mu jak go nienawidzę. Na pewno? Na pewno. No to idź. Idę. Westchnął ciężko i ruszył w stronę kuchni. Kiedy już w niej był podszedł cicho do niego. On siedział na stołku. Miał spuszczoną głowę. Spał. Zbliżył się do niego, lekko go przytulił. Po kilku sekundach szepnął mu do ucha 'kocham Cię tatusiu'.
|
|
 |
Miało być tak pięknie! Miał nie pić! Miał być dla mnie wzorem! Miałem go kochać... Miało to trwać przez sto lat, sto lat...
|
|
 |
Szybciutko zeszedłem z góry do kuchni. Na twarzy miałem błogi uśmiech, w sercu radość, krzyczałem 'tato tato!' Tata wrócił z pracy! Tak się cieszyłem, bo już taki trzeźwy od tak długiego czasu był. Dobiegłem do kuchni. Od razu uwagę moją zwróciła woń alkoholu unosząca się w powietrzu. Spojrzałem przed siebie a on siedział na swoim legendarnym stołku i coś majaczył. Zwymiotowałem. Zaczął się na mnie drzeć. Wstał. Wyszedłem z domu. Potem pędem ruszyłem w stronę pobliskiego lasu. Gorzki smak żółci mieszał się ze słonymi łzami. Idealna mieszanka. Biegłem co sił w nogach. Po kilku minutach byłem w lesie. Tam usiadłem przy pierwszym lepszym drzewie. Zacząłem kołysać się jak chore dziecko. Kołysaniu towarzyszył mój szept w postaci dwóch słów - nienawidzę go, nienawidzę go, nienawidzę go...'.
|
|
 |
czuje Cię w mojej krwi, powiedz co o tym myślisz?
|
|
 |
gdy ktoś komuś coś, ewentualnie nikt nikomu nic, to wobec tego i tak nic z tego.
|
|
 |
No ja pierdole ludzie! Żyjecie! Oddychacie! Doceńcie to! Nie każdy ma tak dobrze ja Wy właśnie. Nie każdy może żyć. Nie każdemu jest dane oddychać. Życie jest piękne tylko wtedy, gdy zaczniecie zwracać uwagę na szczegóły. Bo w szczegółach tkwi piękno i szczęście. Doceńcie wszystko co posiadacie a uśmiechać Wam będzie dane.
|
|
 |
Teraz idąc ulicą przez miasto nie boję się szeroko uśmiechnąć do pierwszej napotkanej osoby. Nie boję się pomachać komuś, powiedzieć 'dzień dobry', czy podskoczyć niespodziewanie na ulicy. Wcześniej tego nie robiłem, ponieważ bałem się reakcji innych ludzi. Bałem się ich wyrazów twarzy oraz komentarzy kierowanych w moją stronę; komentarzy typu 'jaki debil' albo 'dziecko'. Jak sobie przypomnę ten mój strach przed tymi wszystkimi rzeczami ogarnia mnie jedna wielka salwa śmiechu. Moja wina, że jestem szczęśliwy a inni zazdroszczą i robią wszystko by to moje szczęście zniszczyć? Moja wina, że inni, tak mało ważni dla mnie ludzie, chcą zwrócić na siebie moją uwagę? Chcą poczuć się fajni? Ważni? Moja wina, że chcą bym się do nich dostosował i łaził po tych ulicach z posępną miną? cdn
|
|
 |
pobiegła na stację PKP by Cię zatrzymać.. w filmie by zdążyła.
|
|
 |
że wszystko pięknie, że będzie lepiej a jest ten sam syf.
|
|
 |
nienawidzę tego jak mnie zawodzisz, ale jeszcze bardziej nienawidzę tego jak mnie później przepraszasz... / leaa
|
|
 |
jedynym pocieszeniem jest fakt, że oddychamy bynajmniej tym samym powietrzem i patrzymy na te same spadające gwiazdy na niebie.
|
|
|
|