 |
Uśmiech był wtedy czymś sztucznym, nakładanym jak makijaż. Uśmiechałam się bo tego oczekiwali ode mnie inni.Przyjaciele i rodzina. Nie rozumieli,że mi należy się czas na przeżywanie swojego smutku i żałoby po nim.Przecież on odszedł.To tak jakby umarł. Mogłam wprawdzie go widywać,ale ja potrzebowałam czasem go dotknąć i przytulić się do niego.Jak dawniej.Przed nami wytworzyła się jednak szyba.Którą dotykałam nie mogąc się przedostać do niego. Tak jakbym dotykała jego martwej postaci na zdjęciu umieszczonym na jego nagrobku. Chciałam po nim płakać. A nie tłumic w sobie smutek.Oni nie rozumieli,że ból,który tkwił w moim środku zabijał mnie.Musiał więc wydostawać się na zewnątrz/hoyden
|
|
 |
On?Często nie dawał mi nic prócz hektolitrów wylanych łez z jego powodu.Byl pierwszą miłością,ale na szczęście nie ostatnią. To nie on nauczył mnie kochać, jednak nauczyłam się tego przy nim.Wtedy pojęłam czym jest miłość. W całej swojej okazałości. Poznałam ją od tej ciemnej i jasnej strony. Nie mogę żałować tego,że go poznałam bo dziś potrafię docenić każdą sekundę,każdą chwilę spędzoną przy boku ukochanej osoby,dla której słowo kocham znaczy więcej niż znaczyło dla niego. Żałuje jednak,że tak długo żyłam w żałobie po stracie człowieka,który w moich oczach umarł .Który zranił mnie tak mocno jak nikt inny.Nie złość się kiedy wspominam go.Jest tylko częścią mojej przeszlosci,która nie była łatwa.I której za nic w świecie nie chcialabym powtórzyć/hoyden
|
|
 |
mam twarz pełną skruchy, bo nie tak chciałem tu żyć
|
|
 |
masz usta, których tyle lat, tyle lat szukałem..
|
|
 |
przepraszam, że mam rodziców, którzy na mało co mi pozwalają. przepraszam, że mam tyle obowiązków,. przepraszam, że nie moge do Ciebie przyjechać w weekendy. przepraszam, że Cię kocham. przepraszam że istnieję.
|
|
 |
Ja znowu jestem sam, pisze tekst, i popijam whisky z colą.
Bo w życiu jak w muzyce wiesz ciągle jestem solo. / B.R.O- Sam na sam
|
|
 |
Światło księżyca rozświetla moją twarz.Jego blask pokazuje wszelkie niedoskonałości na twarzy. Piegi,które na co dzień skrywam pod warstwą pudru są teraz tak widoczne,że aż wręcz namacalne.Blizna na czole,znak z dzieciństwa też zdaje się być bardziej wyraźna. Zmarszczka na czole,która pojawia się gdy intensywnie nad czymś myślę dodaje mi parę lat. Jestem niedoskonałym wytworem Boga, żyjącym w tym jakże dalekim od doskonałości świecie.Boję się ciemności,pająków i słów tnących tak jak nóż.Ale chyba najbardziej się boję,że zgubimy się gdzieś pomiędzy dobrymi chęciami i uczuciami. Że im bardziej się będziemy starać to jakaś siła wyższa będzie chciała nam udowodnić niemoc i niemożność wynikającą z samego faktu bycia człowiekiem. Naprawdę boję się,że stracę człowieka,który budzi we mnie tyle dobrych uczuć,którego kocham za nic.Może jedynie za to,że po prostu jest. Nie chcę bać się tego,że mnie zranisz gdy tak bezpiecznie czuję się w przy Tobie,a twoje ramiona są dla mnie azylem/hoyden
|
|
 |
Był dla niej kimś, kim nikt inny nie potrafił być.
|
|
 |
pragnę Twojej obecności, ale to nie znaczy, że bez Ciebie nie istnieję.
|
|
 |
podnoszę się rano z łóżka, nakładam na rzęsy dużą ilość tuszu, idę do tej dennej szkoły, rozmawiam z ludźmi, czasem się uśmiecham, wracam, jem obiad, ogarniam resztę dnia i przychodzi najgorsze - wieczór. wtedy już sobie nie radzę.
|
|
 |
a dziś będę zwykłą dziewczyną. bez wytuszowanych rzęs i idealnie ułożonych włosach. bo po co mam to robić ? przecież Ciebie już nie ma.
|
|
 |
Niby jest tak samo.Świat się nie zatrzymał,ziemia kręci się nadal. Ludzie chodzą do pracy,dzieci do szkoły.Mama gotuje obiad.Tylko tak jakby mnie trochę ubyło. Już sama się nie poznaje. Niby zewnętrznie wyglądam dobrze ale w środku coś nie daje mi spokoju. Miliony,tryliony myśli doszukuje się w twoim zachowaniu jakiejś zmiany.Uszy czekają tylko aż usłyszą dwa znienawidzone przez siebie słowa "to koniec".Oczy oczekują fali łez.A serce..tak bardzo chce,żebym się myliła.Żebyś wciąż nas kochał i nie przestawał.Bo żyje tą miłością,a nawet nią oddycha. Więc jak żyć gdyby jej jednak zabrakło?/hoyden
|
|
|
|