Światło księżyca rozświetla moją twarz.Jego blask pokazuje wszelkie niedoskonałości na twarzy. Piegi,które na co dzień skrywam pod warstwą pudru są teraz tak widoczne,że aż wręcz namacalne.Blizna na czole,znak z dzieciństwa też zdaje się być bardziej wyraźna. Zmarszczka na czole,która pojawia się gdy intensywnie nad czymś myślę dodaje mi parę lat. Jestem niedoskonałym wytworem Boga, żyjącym w tym jakże dalekim od doskonałości świecie.Boję się ciemności,pająków i słów tnących tak jak nóż.Ale chyba najbardziej się boję,że zgubimy się gdzieś pomiędzy dobrymi chęciami i uczuciami. Że im bardziej się będziemy starać to jakaś siła wyższa będzie chciała nam udowodnić niemoc i niemożność wynikającą z samego faktu bycia człowiekiem. Naprawdę boję się,że stracę człowieka,który budzi we mnie tyle dobrych uczuć,którego kocham za nic.Może jedynie za to,że po prostu jest. Nie chcę bać się tego,że mnie zranisz gdy tak bezpiecznie czuję się w przy Tobie,a twoje ramiona są dla mnie azylem/hoyden
|