 |
ściskasz jedwabną pościel,aż z kłykci odpływa ci całkowicie krew.wokół was panuje zupełna cisza.czujesz jego ciepło po swojej prawej stronie,czujesz zapach jego skóry idealnie połączony z twoim.słyszysz jak serca bije ci pod piersią,niespokojnie,niepewnie jakby bało się,że lada chwila może mieć zapaść.ale nie,jeszcze nie teraz,jeszcze nie czas na to.obracasz się ku niemu,dotykając z początku jego nagich ud swoimi pośladkami,aby za moment znaleźć się z nim twarzą w twarz.śpi.uśmiechasz się nieśmiało i ledwo powstrzymujesz się przed dotknięciem jego malinowych ust swoimi ustami.światło księżyca sprawia,że jego rzęsy rzucają cień na brzoskwiniowe policzki,które uzupełniają się o te dwa słodkie dołeczki,gdy się uśmiecha.wypowiadasz właśnie jego imię,gdy ta chwila pryska jak bańka mydlana.otwierasz oczy i znajdujesz się w swoim pokoju.jest dzień.słońce skrada się przez okno,a w łóżku prócz ciebie nie ma nikogo więcej. 5:0 dla boga, znów udało się mu cię nabrać. /happylove
|
|
 |
byliśmy jak jeden organizm. zawsze walczyliśmy razem, mój problem, był jego problemem, a jego problem był moim. jego smutek, złość, był moim smutkiem i moją złością. każda moja łza i kolejna nowa rana była jego łzą i kolejną raną na jego sercu. może to był właśnie błąd. z dwóch jednostek tworzyć jeden - niepewny, nieobjęty żadną kontrolą sprawdzającą. zaufaliśmy sobie - najwyraźniej nie jesteśmy w tym najlepsi. /happylove
|
|
 |
to nieprawda, że za każdym kolejnym razem kocha się rozważniej. rozwaga i miłość? to jak lampka nocna i cukierniczka - nie mają nic ze sobą wspólnego, prócz tego, że oba te przedmioty używamy w codziennym użytku. /happylove
|
|
 |
|
ja nie kłamię, to ty, a konkretniej twoje sumienie oczekuję ode mnie bym prosto w oczy mówił Ci, że Cię nie kocham, że jestem szczęśliwy, mój dzień wygląda tak samo jak wcześniej, nie wspominam nas, nie tęsknię, nie upadam z myślą o Tobie, nie marzę o Tobie, że wszystko rzuciłem o ścianę, zamiast walić pięścią w nią. mówiłem, że zrobię dla Ciebie wszystko, okłamię, jeśli ma to zakończyć się Twoim uśmiechem.
|
|
 |
w życiu albo ma się wyjebane, albo ma się depresję.
|
|
 |
W sumie to cieszę się,że upadłam . Teraz mogę wstać w wielkim stylu .
|
|
 |
"Nie potrzebowała od niego drogich prezentów. Oczekiwała jedynie być kochaną, szczerości, bezpieczeństwa i zrozumienia."
|
|
 |
Po pierwsze, trzeba umieć rozumieć i akceptować. Potem trzeba być najlepszym przyjacielem. Zawsze. Trzeba pracować nad pokonywaniem tego, czego w tobie nie lubi druga osoba. Czasami iskra zapalająca miłość jest z ludźmi od początku. Ale wielu tę iskrę bierze za płomień, który jak uważają będzie trwał wiecznie. To dlatego tak wiele ognia i żaru serc ludzkich po prostu się wypala i w końcu gaśnie. Nad prawdziwą miłością trzeba pracować diabelnie ciężko
|
|
 |
|
Miałem marzenia i plany. Podobno człowiek,który się ich wyzbywa przestaję być człowiekiem. Zaczyna się cofać emocjonalnie i duchowo stając się maszyną. Po prostu umiera. Miałem to, miałem szczęście i nawet uśmiech na twarzy. Miałem chwilę,które mogły by posłużyć do scenariusza filmu czy to horroru, romansu, a może komedii. Miałem serce, może chore, ale było. Miałem duszę, trochę zagubioną i rozmarzoną, ale zachwycała, gdy wgłębiałeś się w nią. Dziś, teraz, mam rany i blizny. Roztrzaskane serce i podartą duszę. Zranioną nadzieję i zgwałconą wiarę. Marzenia prysły jak czar tamtych dni. A plany, kurwa, przecież i tak je chuj strzeli. A co będzie jutro? Jutro będzie kolejny dzień. Kolejny, który nie zmieni zupełnie nic. I choć chciałbym przestać się gubić w ciemnościach wnętrz mojego ciała, nie potrafię. Potrzebuję Słońca, Słońca, które ogrzeje i rozświetli mnie. Ale czy dziurawy Księżyc może prosić o Słońce?
|
|
 |
|
Podaj rękę, poprowadzę Cię przez ciemność, której mrokiem jest pęknięte serce.
|
|
 |
dezolacja spycha Twoje ciało w dół, głos milknie, jakby na czyjeś życzenie, nie ma nikogo, dłonie ciężko opadają, bezsilnie i bez szansy na ratunek zgadzasz się na odejście. nic gorszego stać się nie mogło. / nieracjonalnie
|
|
 |
To wszystko jest tak oczywiste, ciężkie, gorzkie i przynoszące gehennę, bezbronne uczucia duszące się w naszym wnętrzu, jak gdyby nie do końca wykształcone, zbyt małe, nie na tyle doskonałe, by mogły być dla innych, zbyt dziecinne, zbyt szybko odnalezione, zbyt odważne, nie dla tego świata, nie możesz kochać, bo ten świat nie zna takiej wartości. / nieracjonalnie
|
|
|
|