  |
sama wiem jak mam iść, sama swoją drogę wybiorę, gówno mnie obchodzi, czy pójdę prawidłowym torem.
|
|
  |
są takie momenty, gdy ufa się już tylko Bogu, a wszystko czego chce się, to jakiś na szczęście sposób. gdy z kolejnych łez atak przychodzi złości, o ścianę niszczysz pięści, miotasz się w bezsilności. cicho cię proszę - chroń przed ścieżką ciemną, nawet najtwardsi mają chwile, kiedy potrzebują klęknąć. może ty mi pomożesz, gdy świat mój nagle legnie w gruzach, powiedz, czy mi się uda znaleźć spokój w życia trudach? wiem, to kolejna próba, których dużo było w sumie. każdy ma chwile, że by to wszystko jebnął i patrzy w lustro jak łzy mu ciekną. grzechów było wiele, dobrze wiem, nie jestem święty, jak każdy napotykam na życiowe zakręty, miewam czasem chwile, gdy czuję się za bardzo pewny i takie w których mój rozdział wydaje się zamknięty.
|
|
  |
szacunek kiedy jesteśmy w gronie, kiedy jesteśmy poza, chciałby pieprzyć moją żonę.
|
|
  |
słyszałam, że jesteś mym wrogiem i że życzysz mi źle, więc ja też źle życzę tobie. co to kurwa za leszcz, co oczernia bez powodu i chce cię widzieć na dnie, bo sam puka w nie od spodu? nie chodzi o fakt lecz chodzi o zasadę, dostaniesz karę chuj na ciebie kładę. traktowałam cię jak kumpla, ty byłeś zwykłą szmatą, choć mijają dni i lata wiedz, że zapłacisz za to. będziesz wołał SOS, lecz to będzie niemy krzyk, utoniesz w potoku własnych łez, nie mając nic. obrażasz za plecami, jesteś twarda figura,
bez zasad przypałowiec, nie człowiek a rura. tu nie ma miejsca dla ciebie zakłamana szmato, mentalny amator, marny z ciebie aktor. zaprzeczasz faktom, obce są ci zasady, bez charakteru kurwa kurwą aż do przesady. kiedyś byłeś moim przyjacielem, teraz jesteś moim wrogiem, weź idź w pizdu skazańcu i więcej tu nie wracaj, w końcu życie samo cię dopadnie i dokładnie zgnoi, wtedy poczujesz jak samotność boli.
|
|
  |
widzę ciebie, słyszę głos, nie czuję dotyku, często myślę o tym do bladego świtu. znam smak krwi, potu, łez z resztą wiesz, jak jest, kiedy wszystko traci sens. kiedy myślę o tobie, to bezsilność znowu czuję, pisze parę zdań i do ciebie adresuję. ty mi nie odpowiesz, nie wiem, jak się miewasz, jak mam sobie radzić, kiedy żyć się odechciewa? czemu właśnie teraz mój umysł nie szwankuje? powiedz, jak zapomnieć, powiedz a spróbuję.
|
|
  |
twoja obecność warunkiem mojego szczęścia. / KOCHAM CIĘ K
|
|
  |
widzę twój uśmiech, czuję - nie jest prawdziwy, też się uśmiecham, ale nie jestem szczęśliwy. czasami mam ochotę iść, nie patrzeć za siebie, nie wracać, nie czuć nic i nic nie wiedzieć.
|
|
  |
ona sama nie szukała miłości, lecz gdy zobaczyła go, nie miała wątpliwości, chciała tylko jego oczu i ramion, on patrząc na nią, chyba czuł to samo.
|
|
  |
tamten dzień to jakiś dramat, nie miałam tego w planach. w sumie męczę się, mam dość, lecz czuję, że to kara za te puste obietnice i setki daremnych starań.
|
|
  |
ten świat nie miał się zawalić, a jednak wziął pierdolnął, nie ma co owijać wiesz, nie mów, że tak nie wolno.
|
|
  |
pewnie, że chciałabym przyjść do ciebie albo żebyś ty przyszedł. chcę nic nie mówić, chcę słuchać. chcę choć na chwilę pozbyć się tego wielkiego niepokoju, który jest gorszy, niż choroba, który jest chorobą. nikt nie wie nawet, czemu mi źle. nawet czy będzie lepiej. jeśli znów nie będziesz pisał, pewnie umrę, bo nie można tak ciągle czekać. chociaż bardziej, niż śmierci, zawsze bałam się,
że kiedyś może cię zabraknąć. a teraz cię nie ma.
|
|
  |
ej się kurwa zastanawiam, jak posprzątać ten bałagan, który w sercu pozostawia, nic się samo nie naprawia. nie mogę się pozbierać, każdy dzień jest pierdoloną męką, proszę, powiedz mi gdzie jesteś Boże i co we mnie pękło...? czemu tak, a nie inaczej i co będzie dalej? nurtują mnie te pytania, odpowiedzi nie ma wcale.
|
|
|
|