|
umówiliśmy się na spotkanie nad naszym jeziorem. lubiliśmy tam chodzić, bo było to jedyne miejsce nad wodą w naszej okolicy. wiosenne poranki były wtedy jeszcze chłodne, unosiła się piękna, gęsta mgła i wszystko wkoło wydawało się, jakby przykryte było chmurami. usiadłam na pniu wyciętego drzewa, tego, którego słoje przypominały mi kształt serca. minęła godzina, słońce zdążyło już rozpędzić obłoki mgły, ptaki zaczęły budzić się do życia… a Ciebie nadal nie było. trwałam tak w zamyśleniu, w końcu kryształowe krople łez pokryły moją twarz. wysłałam do Ciebie chyba z milion wiadomości, lecz na żadną nie odpowiedziałeś. nie kocha mnie, myślałam, już mnie nie chce… i wtedy poczułam Twój ciepły oddech na mojej szyi. – przepraszam – szeptał – musiałem jechać do mojej babci, a rozładował mi się telefon. – powiedział, po czym wręczył mi ogromną, czerwoną różę. mimowolnie się uśmiechnęłam, bo takie róże rosną tylko w ogrodzie jego babci. cudowny, jednak mnie kocha.
|
|
|
tylko z nim mogła patrzeć całą noc w gwiazdy, leżąc na kocu pośrodku jej ogrodu. nie przeszkadzało im zimno ziemi, wtuleni w siebie obserwowali rozświetloną księżycem przestrzeń. byli tacy szczęśliwi, kiedy jedno z nich zauważało spadającą gwiazdę, z podekscytowanym głosem mówili sobie nawzajem : ‘wiesz? moim jedynym marzeniem jest spojrzeć z Tobą w niebo za 60 lat.’
|
|
|
Twojego odejścia boję się tak, jak dziecko boi się potworów z szafy - obie obawy są tak samo prawdziwe.
|
|
|
- o czym teraz marzysz? – zapytał swoim grubym, pięknym głosem. uśmiechnęłam się. – marzę o kolacji przy świecach, w Paryżu… z Tobą. – chyba dam radę spełnić Twoje marzenie, jak sądzisz? – sądzę, że Cię kocham, wariacie – śmiejąc się, czule go pocałowałam. następnego dnia wchodząc do jego pokoju, ujrzałam dziesiątki zapalonych świec i rozłożone talerze. ze zdziwieniem podniosłam brew i spojrzałam w jego oczy. wziął mnie za rękę i kazał mi usiąść. po chwili przyniósł stos cudownie pachnących cynamonem naleśników. dopiero wtedy zauważyłam, że pośrodku stolika stała niewielka figurka wieży Eiffla. – jesteś niesamowity, wiesz? – powiedziałam, a on w milczeniu pocałował mnie w czoło.
|
|
|
wystarczy, że zasnę, a już witasz mnie swoim cudownym uśmiechem. wystarczy, że otworzę oczy, a od razu znikasz. magia, nie sądzisz?
|
|
|
Od poniedziałku do piątku mam chillout, a od soboty do niedzieli po prostu mam wyjebane. / (c)
|
|
|
Teoretycznie to już koniec, ale w środku coś jednak nie pozwala zapomnieć.
|
|
|
Zatopiona w bólu, zamykam oczy i wsłuchuję się w szum deszczu.
|
|
|
rzecz biorąc generalnie, nie jest wcale fatalnie, zagłębiając się w detale, nagle nie jest zbyt wspaniale.
|
|
|
od dziś cieszę się z tego co mam, a nie z tego co mogłabym mieć!
|
|
|
nigdy nie zrozumiesz tego jak bardzo zjechałeś mi psychikę. / veriolla
|
|
|
|