 |
kochasz ją. jesteś z nią szczęśliwy podkreślasz to w każdej rozmowie ze mną. zaciskam zęby sztucznie kłamiąc że cieszę się Twoim szczęściem. dziękuję Bogu za to że Cię mam. nie jesteśmy razem ale rozmawiasz ze mną. nie ważne o czym. nie ważne że wciąż ględzisz o tym jaka jest wspaniała. grunt że poświęcasz czas właśnie mnie aby o tym opowiadać. nie zamierzam z nią konkurować. niszczyć Twojego szczęścia. za bardzo mi zależy. rozmawiając z Tobą niemo przytakuję gratulując szczęścia. mój plastikowy wymuszony uśmiech jest specjalnie dla Ciebie. chcę abyś czuł moje wsparcie w czymś czego nie popieram. miłość polega na stawianiu szczęścia drugiej osoby ponad swoje. zastosowałam się do tej zasady. nie łudzę się że kiedyś zrezygnujesz z niej na rzecz mnie. nawet nie śmiem o tym marzyć. najgorzej jest kiedy nie muszę już udawać. kiedy odchodzisz pozostawiając mnie samej sobie a ja zaczynam płakać jak skończona kretynka z ironicznymi |abstracion . ; )
|
|
 |
miałam stuprocentową pewność, że mnie kocha kiedy stanęłam przed nim zupełnie naga, a on patrzył mi w oczy.
|
|
 |
nie jesteś tym kim chcesz, tylko tym kim inni chcą abyś był. wolisz, aby inni kochali Cię za to kogo udajesz. z plastikową osobowością daleko nie zajdziesz.
|
|
 |
przychodzi w życiu moment, kiedy zaczyna do nas dochodzić, że zależy nam na kimś za bardzo. stanowczo za bardzo. zbyt przywiązujemy się do danej osoby. zaczynamy się bać, że po raz kolejny będziemy tego żałować. wiemy, że nic dobrego z tego nie wyniknie, a konsekwencje które przyjdzie nam ponosić, są niezwykle bolesne. zaangażowanie się w znajomość i poświęcenie dla drugiej osoby, a czasami nawet oddanie się jej, niesie za sobą wiele ryzyka. właśnie wtedy nachodzi kulminacyjny moment, kiedy zadajemy sobie pytanie czy warto. czy te wszystkie nieprzespane noce pełne przemyśleń, są warte związków między ludzkich. związków pełnym zakłamania i podłości. wbrew naszemu rozumowi. według naszego serca. serca, które jest marnym doradzą. nie zważającym na późniejsze konsekwencje.
|
|
 |
popatrzyła w jego beznamiętne źrenice, a jej serce stanęło. nie mogła zrozumieć swoich uczuć w stronę kogoś takiego jak on. kogoś bez serca, kto traktował ją jak nikogo. poniżał. on był dla niej wszystkim. ona dla niego nikim. wyciągnęła delikatnie dłonie ku jego twarzy i delikatnie przejechała opuszkiem palca po jego wardze. gwałtownie się odsunął patrząc na nią, jak na jakąś desperatkę. - co ty sobie wyobrażasz? - wykrzyczał. - spuściła wzrok, biorąc do dłoni papierosa. - przecież wiesz, że mam inną. to ona jest dla mnie wszystkim. - wyszeptał. - zmierzyła go wzrokiem i wybuchła spazmatycznym płaczem z niemocy. chwycił ją za rękę i delikatnie mierzwiąc jej splątane loki dłonią, pochylił się nad nią i wyszeptał ciche - 'wybacz'. wyszedł poirytowany całą sytuacją, pozostawiając ją samej sobie. nalała kieliszek czerwonego wina i usiadła na tarasie. popijając duszkiem napój zaczęła się szyderczo śmiać z niedowierzaniem o własnej naiwności i złudnej nadziei.
|
|
 |
schowam się w szafie przed światem. tu wszystko jest zdecydowanie zbyt brudne. zbyt złe. ucieknę przed problemami. zapomnę.
|
|
 |
ta szydercza pustka. brak jakichkolwiek koncepcji na najbliższe sekundy. na jutro. na resztę życia.
|
|
 |
ten paraliżując strach przed poczuciem czegoś, czego będę później żałować, ponosząc najbardziej bolesne konsekwencje jakie, są możliwe. m.in. nieustający płacz, co za tym idzie - wciąż rozmazany tusz.
|
|
 |
zero ckliwych marzeń o księciu na białym koniu. pora dorosnąć. pora zamienić swojego pluszowego misia na mężczyznę, którego należy zostawić zanim On zrobi to jako pierwszy.
|
|
 |
chciałabym robić dwie zamiast jednej kawy o poranku. po przebudzeniu ubierać Twoją koszulę, zamiast mojego za dużego swetra. ogrzewać się w Twoich ramionach, zamiast pod kocem.
|
|
 |
zdarza mi się płakać tak, że dławię się łzami. zdarza mi się śmiać tak, że nie mogę złapać oddechu. nie mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwa. mogę powiedzieć, że dążę do szczęścia ze łzami w oczach.
|
|
|
|