 |
|
obiecaj mi, że mnie nie zranisz, a zakocham się bez pamięci, przyrzekam.
|
|
 |
|
cholera. wiesz? lubię Cię całować.
|
|
 |
|
na pewno chcesz być z dziewczyną, która potrafi siedzieć na mrozie -10 stopni, o pierwszej w nocy i jeść sałatkę owocową? chcesz taką, która będzie przekrzywiać na dyskotekach Shakirę, wpieprzać w środku zimy lody bakaliowe i zabierać Ci szlugi? tak myślałam. no w końcu - pan ryzykant.
|
|
 |
|
pokój wygląda jakby przeszło tędy tornado, totalnie pogubiłam się w nauce i nie ogarniam materiałów na sprawdzian, wciąż Cię pamiętam...
|
|
 |
|
i jakoś nie potrafię tego ogarnąć. bez Ciebie wszystko przyswajam trudniej, wolniej, ciężej.
|
|
 |
|
po nocach wciąż nawiedza mnie kruczoczarny kolor Jego włosów, idealny szmaragd tęczówek, delikatność dłoni, miękkość bladych warg. Jego pocałunki, zaćpane spojrzenie, sposób w jaki mówił o miłości - wciąż są tak żywym wspomnieniem.
|
|
 |
|
lubię moje nocne odchyły, kiedy budzę się po pierwszej i zastanawiam czy, aby na pewno wyłączyłam suszarkę do włosów.
|
|
 |
|
najtrudniej było schować do szafy miśki od Niego, odzwyczaić się od noszenia łańcuszka z serduszkiem, który dał mi na gwiazdkę, zapomnieć Jego oddech.
|
|
 |
|
kiedy układałam się już do snu, poczułam wibracje pod poduszką. sięgnęłam po komórkę i odebrałam nie patrząc na ekran. - jesteś głupia, wiesz? w cholerę. - usłyszałam zachrypnięty głos najlepszego kumpla. - dzięki, miło. - odparłam oschle. - przestań, kurwa. nie lubię tej ironii, dobrze o tym wiesz. znów próbujesz się zmienić dla Niego, tak? znów stajesz się zimną suką, rzucającą co chwila jakąś ostrą ripostę? zamierzasz na nowo zamieniać się w tamtą chamską, bezczelną dziewuchę bez serca? - wygarnął mi. - kocham Go... - odpowiedziałam cicho. - a On i tak Cię zostawi. - dodał na koniec, po czym zakończył połączenie, pozostawiając mnie z totalnym burdelem w głowie.
|
|
 |
|
w drogeriach zawsze podchodzę do półek z męskimi perfumami. sięgam po jedną z krzywych buteleczek od Bruno Banani, i pstrykam sobie trochę płynu na nadgarstek. podnoszę rękę do nosa i intensywnie zaciągam się zapachem. lubię Cię mieć choć w takim stopniu.
|
|
 |
|
dzięki Niemu zaczęłam lubić swoje imię. wypowiedziane Jego idealnym głosem brzmiało całkiem przyzwoicie.
|
|
 |
|
na serduszko w Jego opisie zareagowałam tylko niepowstrzymanym atakiem chorego rechotu. przepraszam, inaczej nie mogłam. nie po tym jak jeszcze jakiś czas temu, był we mnie nieziemsko zakochany. nie po tym jak oznajmił ostatnio, że przez najbliższy rok nie zamierza nikogo mieć.
|
|
|
|