 |
|
lekcja matematyki. spuszczam wzrok z tablicy na zeszyt. widzę dziwny rysunek na marginesie, więc mimowolnie szturcham kumpelę w ramię. - czego? - wybucha, udając wściekłość. - co to ma być? - pytam cicho, pokazując palcem na arcydzieło naszkicowane na papierowej kartce. - tornado! - mówi podniesionym tonem, z anielskim jednak uśmiechem. na razy przeraża mnie otoczenie, w którym się obracam.
|
|
 |
|
nawet w obliczu śmierci nie przyznam się do tego, że Cię kocham. przez Tobą, przed innymi jak i przed samą sobą. NIGDY nie pokażę NIKOMU, że byłam wystarczająco słaba, aby nie zdołać zapomnieć.
|
|
 |
|
czasem mam po prostu ochotę wyjebać Mu pięścią w twarz za każde słowo kierowane w moją stronę. częściej jednak wolałabym rzucić Mu się na szyję i zacząć zachłannie całować. super.
|
|
 |
|
chyba nie chcę Cię dziś znać,
ale jutro do mnie wróć
|
|
 |
|
nie nienawidzę Go. to siebie nie znoszę. dałam się omamić Jego urokowi, tym samym wyrażając zgodę na to, aby mnie zranił. może i żałuję, mimo tego jak szczęśliwa byłam przez te kilkadziesiąt dni. patrząc przez pryzmat czasu nie chciałabym przeżywać tego co teraz, jednak czy byłabym zdolna wyrzec się Jego, gdybym mogła Go teraz właśnie dostać? proste, że nie.
|
|
 |
|
topnieję pod Jego dotykiem, niczym śnieg pod wpływem dzisiejszego słońca.
|
|
 |
|
trzymam dłoń na Jego żebrach łaskocząc delikatnie. łapie mnie za nadgarstki, co zwiastuje, że zaraz będę zdychać z bólu. widzę uśmiech na Jego twarzy, jednocześnie usilnie próbując pohamować łzy szklące moje oczy. niby jestem tak blisko Niego, wiele części naszych ciał się styka, mówimy do siebie, a w sumie ni chuja Go mam. to właśnie argument najmocniej popierający teorię, że wraz z końcem związku powinno zakańczać się również znajomość.
|
|
 |
|
możesz mnie zniszczyć . ale nie pokonać .
|
|
 |
|
` byli ze sobą dosyć długo, planowali wspólne życie... małżeństwo, śliczny domek z ogródkiem i psem, dzieci. planowali życie jak w bajce. ` i tak nagle wszystkie plany legły w gruzach.
|
|
 |
|
mówiła nie kocham, myślała nie odchodź .
|
|
 |
|
po kilku miesiącach chodzenia w kitce - rozpuść włosy do szkoły. efekt, tudzież reakcje ze strony osobników płci męskiej, bezcenne.
|
|
 |
|
absurd, kiedy taka pedantka jak ja, ma totalny burdel zarówno w pokoju, w lekcjach, jak i głowie. daj mi mopa, pomóż mi w nauce, ucisz moje myśli. chodź. jesteś mi potrzebny.
|
|
|
|