lekcja matematyki. spuszczam wzrok z tablicy na zeszyt. widzę dziwny rysunek na marginesie, więc mimowolnie szturcham kumpelę w ramię. - czego? - wybucha, udając wściekłość. - co to ma być? - pytam cicho, pokazując palcem na arcydzieło naszkicowane na papierowej kartce. - tornado! - mówi podniesionym tonem, z anielskim jednak uśmiechem. na razy przeraża mnie otoczenie, w którym się obracam.
|