 |
Nie mogę znieść uczucia tej mojej bezradności. Nie potrafię nawet ocenić jaka jestem, szczęśliwa czy nie. Jestem wśród ludzi - jest okay, śmieje się, żartuję, zachowuję się normalnie. Przychodzę do domu i ogarnia mnie taki smutek, że nie mogę tego ogarnąć.
Chujowe uczucie.
|
|
 |
mam ochotę umrzeć. na takim świecie nie warto żyć, przynajmniej ja tak sądzę. dajcie mi strzykawkę pełną czystej, bezbłędnej hery, zafunduję sobie złoty strzał i zniknę raz na zawsze. moje problemy znikną a innym dam święty spokój. tak, to by było najlepsze rozwiązanie.
|
|
 |
Opieram się o poduszki i odkręcam pierwszą butelkę wódki, rozważnie dozując sobie kolejne łyki, by płyn spłynął powoli do gardła, a potem roszedł się po całym ciele. Dopiero potem wypijam następny haust. Powolny i stały dopływ alkoholu, dopóki nie rozjaśni mi się w głowie, a świat nie stanie się prostszy. Przenoszę się w dużo szczęśliwsze miejsce: świat bez wspomnień, dom bez straty.
Świat w którym widzę tylko to, co chcę.
|
|
 |
mam cholerny mętlik w głowie. przez ostatnie kilkanaście dni codziennie pragnęłam aby się odezwał, a dziś, kiedy w końcu nadszedł ten jakże szokujący dzień, nie mialam ochoty nawet odpisywać. nie miałam sił. z kolejną literą czytaną w oknie rozmowy czułam moje zszarpane serce. przełknęłam bulwę w moim gardle, przetarłam rękawem łzy cieknące po policzach. piszę dalej. w końcu takie świeto nie zdarza się codziennie.
|
|
 |
najgorzej jest wieczorami kiedy nawiedza mnie ta cholerna tęsknota za jego cholernymi oczami. potem to już nie chce puścić do rana, i muszę się z nią męczyć wraz z zużytymi chusteczkami, czerwonymi oczami i mokrą poduszką.
|
|
 |
perfidność losu. nienawidzę Cię za to, że przez cały ten czas robiłeś mi te cholerne nadzieje, pisałeś, dzwoniłeś, spotykałeś się ze mną. na koniec wyleciałeś z tymi przyjaciółmi. bezczelność... ale najgorsze w tym wszystkim jest to, że sama postępuję w tym kierunku. to wszystko przez Ciebie.
|
|
 |
Jeżeli masz zamiar robić mi nadzieje, spoytkać się pisać a potem perfidnie odejść - odejdź już teraz. im szybciej tym lepiej.
|
|
 |
delikatnie mówiąc, to nie jest fajne. podchodzimy na pełnym lajcie do tego turnieju, z uśmiechem, nawet nie tyle co konkurując ze sobą, a wspierając się i dobrze bawiąc się grą. lecz ta świadomość, że właściwie to nasze ostatnie rozgrywki, po czym słońcem będziemy cieszyć się inaczej. sporadycznie spotkamy się na okolicy w okrojonych składach, pochłonięci swoimi szkołami. nie będzie tych wiadomości nad ranem, żebym w tej chwili pojawiła się na plażówce, masy zdjęć, wszystkich "ale kurwa piła! zabij!", "skoczne to bydle", "jak zjebałem, przepraszam, taka zajebista piłka!", "jak gram z Tobą dobrych kilka lat to czegoś takiego jeszcze nie widziałam", "na dziewczynę?! połamie Ci ręce, jak inaczej nie potrafisz!", "rzuciłaś się, ach, jak bosko" - i masy, masy innych. zaraz pakuję do torby najpotrzebniejsze rzeczy i idę cieszyć się ostatnimi meczami, ale smutno jest, bo przez dziesięć kolejnych miesięcy nie będzie już tak samo.
|
|
 |
- idziesz ze mną? - rzucił do niego kumpel. pokręcił głową, reagując tak samo na kolejne namowy. padało coraz mocniej, więc w końcu zwinęliśmy się z boiska. rozkminiając coś z innym ziomkiem trzymał się kilka metrów za nami. - ej, ja chyba lecę skrótem, bo się zbiera na konkretną ulewę. siemanko Wam! - ruszyłam w przeciwnym kierunku, co od razu go zainteresowało. momentalnie przyspieszył. - ja lecę z nią, bo jeszcze coś jej się stanie. - rzucił i ruszył za mną, a kiedy oddaliliśmy się nieznacznie, powoli zaczynałam się zastanawiać w którą stronę uciekać. pierwsze zdanie rzucone do mnie: - jak tam chcesz, ale ja sądzę, że lepiej gdybyś tą koszulkę zdjęła. - z kim ja tworzę team,boże.
|
|
 |
- ej, myślałaś, że za Ciebie wbiegnę. wiem. wiem, że tak pomyślałaś! - zarzucił mi, by kilka akcji później doprowadzić do czołowego zderzenia, gdy akurat cofnęłam się w biegu do odbicia. - na cholerę wbiegasz za mnie, kiedy już tak nie myślę?! - rzuciłam mierząc go spojrzeniem. - czy ja jestem taki tyci tyci, że nie widzisz jak biegnę? - bronił się, robiąc głupią minę. tak, jesteśmy najdziwniejszym teamem, który przy jednej akcji wspiera się, motywuje, chwali i gratuluje, by za chwilę rzucać potok pretensji i zdziwienia.
|
|
|
|