 |
Chcę czegoś co niby jest tak blisko mnie, ale niewidzialny mur ogranicza mój cel. Chyba ucieknę, gdzie? Ja wiem, Ty wiedzieć nie musisz. Może szczęście mnie dogoni w tej jadowitej puszczy.
|
|
 |
Milcz i nie mów nic teraz odpłyń ze mną,
w tą otchłań, która zakrywa szarą codzienność.
|
|
 |
Co jest? Nie ogarniam i zadaje te pytanie, dlaczego ten u góry jest dla ludzi takim draniem?
|
|
 |
Tylko szkoda że smutek wtapia się w moją codzienność.
|
|
 |
Popatrz w dół, to nie świat masz u stóp - to brud,
gdy twarde pięty uderzają o grunt.
|
|
 |
Posłuchaj, chodź ze mną, chociaż zupełnie nie wiem dokąd.
Chodź ze mną, by sens nadać życia krokom,
ze mną ku słońcu, może gdzieś nad przepaść ze mną,
po szczęście albo po szaleństwo w ciemność ze mną.
|
|
 |
Lepiej wpadnij, polej, zapijemy smutek,
on i tak wróci z jutrem.
Wypijmy za - tych kilka lat, kilka miejsc, kilka dziewuch,
kilka walk, kilka spięć i kolegów,
za łajdaków jak ja, za tych kilka problemów.
Może za kilka lat już nie będzie sensu pić.
|
|
 |
Kilka razy miałem farta, kilka razy miałem skakać już,
wszystko spoko kiedy dobrze idzie karta,
a jak nie, albo liżesz dupę albo to ogarniasz,
albo spadasz, pierdolisz że się znowu nie układa.
Mam tak samo, a już miałem nie upadać.
|
|
 |
Znów porywa mnie nurt, mam zajętą każdą chwilę, lubię stres, mało snu.
Kiedyś bokiem mi to wyjdzie, dobrze wiem jak to jest będę chciał nacisnąć replay.
|
|
 |
Mogę mieć więcej, chociaż czuje że mam wszystko, ale czuje zmęczenie, bo samo do mnie nic nie przyszło.
|
|
 |
Czy kościół to dom Boży, czy tylko zakład pracy,
czy robią to dla Ciebie, czy dla pieniędzy na tacy.
Każdy z nich bez namysłu to wytłumaczy.
Otwórz oczy, słuchaj ze zrozumieniem,
żyjemy w takim świecie, gdzie zepsucie jest wszędzie.
Kościół to ludzie, i ludzie płacą mu pensję,
ja nadal wierzę w Boga, nie w ludzi dobre intencje.
|
|
 |
Witaj na ziemi, tu za grosze zmienisz płeć,
tu sprzedasz życie i kupisz czyjąś śmierć,
odnajdziesz siebie i zgubisz życia sens.
Ziemia to piekło, stąd do nieba blisko jest.
|
|
|
|