|
pierwsza lekcja - matma. jak zwykle usypiałam, więc postanowiłam zająć się czymś przyjemniejszym. pomyślałam o Tobie raz i ... przepadłam. już nie potrafiłam skupić się na niczym innym. a pisząc na marginesie dzisiejszą datę zaczęłam zastanawiać się nad tym, ile czasu jeszcze musi upłynąć, aby moje marzenie stało się rzeczywistością.
|
|
|
miał najpiękniejsze oczy, jakie widziałam. zawsze były równe cudowne. nie miało różnicy to czy patrzyłam na nie w blasku księżyca, rażącym w oczy słońcu czy bezgwiezdnej nocy. za każdym razem wywoływały we mnie te same uczucia. wszystkie na raz. wzbudzały we mnie wulkan mieszaniny najróżniejszych pragnień i emocji.
|
|
|
wiesz czego brakowało mi wtedy najbardziej? godzinnych rozmów, nie żadnych konkretnych, wszystkich, nawet tych zupełnie bez sensu. brakowało mi tego uśmiechu, tekstów typu ' mała mów co się dzieje, razem ogarniemy.' brakowało mi tej ironii w głosie. brakowało mi tego łobuzerskiego uśmiechu. tego magicznego błysku w oczach. brakowało mi Ciebie, wiesz?
|
|
|
tak długo, po omacku wyciągałam przed siebie ręce, usilnie chcąc złapać szczęście. a ono wciąż mi umykało. chwytałam wiatr, który wciąż uciekał, przemykając pomiędzy moimi palcami. kolejne garście zionęły coraz to większa pustkę, a mną kierowała większa determinacja. szukałam, szukałam, szukałam nie stawiając sobie najprostszego pytania. gnałam ślepo przed siebie, omijając tak wiele cennych chwil. zapomniałam o tych najdrobniejszych kawałeczkach życia, które będą moim `tu i teraz`, które dadzą mi to, za czym błądziłam, depcząc je nieświadomie. szukałam szczęścia, choć tak naprawdę zupełnie nie wiedziałam, czym ono jest .
|
|
|
mówiłam, że chcę żyć bez Ciebie - nie chciałam. mówiłam, że dam sobie radę sama - nie dałam. mówiłam, że nie kochałam - kłamałam.
|
|
|
usłyszałam Twoje imię. przymknęłam powieki i mimowolnie się uśmiechnęłam. pragnęłam tylko, by nikt nie zauważył, jak bardzo oczy mi się błyszczą, na samą myśl o Tobie.
|
|
|
i znów wracamy do czasu, kiedy najważniejszy jest dźwięk smsa. bo przecież tylko na to czekam. codziennie.
|
|
|
i uwielbiam się z nim droczyć, uwielbiam się obrażać o błahe rzeczy. uwielbiam, gdy mnie przeprasza, uwielbiam udawać, że jest mało przekonywujący. uwielbiam, gdy robi wszystko bym mu wybaczyła. uwielbiam wiedzieć, że jest na mnie coraz bardziej zły. uwielbiam mu wybaczać.
|
|
|
mam dość. nie mam już siły. nie wyrabiam tu psychicznie. chce wyjechać, wynieść się, wyjebać stąd jak najdalej. i nie na parę dni - na zawsze. wracać tylko od czasu do czasu. i chcę tego jak najszybciej - by w głowie pozostał mi obraz najpiękniejszych wspomnień - a nie piekła, które przeżywam tu dziś.
|
|
|
nie potrzebuję romantycznych kolacji. możesz wziąć reklamówkę z piwem i worek truskawek. możesz jak zwykle pachnieć nikotynowym dymem. to nieważne.
|
|
|
usiadła na zimnej marmurowej podłodze, włożyła słuchawki do uszu, zapaliła papierosa i wzięła telefon do ręki, zaczęła czytać wiadomości od niego. z każdym nowo otwartym sms'em, wracało coraz więcej wspomnień. przez długie godziny czytała jego kłamstwa. łzy napływały do jej oczu, z coraz większą częstotliwością. była zbyt słaba, aby usunąć, wspomnienia, którymi dławiła się co dnia. żyła przeszłością, żyła nim. pomimo tego, że kłamał, pomimo tego, że ja zostawił.
|
|
|
czekasz cały dzień, aż w końcu się odezwie... nieustannie zerkasz na wyświetlacz telefonu jak i komputera. aż w końcu pisze. że jest zmęczony i chce mu się spać. rozmowa z nim to był szczyt twoich marzeń po tak długim dniu... tylko tyle. a on... nawet tego nie umiał spełnić.
|
|
|
|