|
i obiecaj mi, że zawsze będziesz patrzył na mnie tak jak teraz. obiecaj, że będziesz mnie często przytulał. obiecaj, że będziesz dawał mi buziaki na przywitanie. obiecaj, że miedzy nami nic się nie zmieni... no chyba, że na lepsze.
|
|
|
i tylko czasami za bardzo się martwię, za często o Tobie myślę, za bardzo tęsknie i za mocno kocham, tak całym lewym płucem.
|
|
|
samotność to moment w trakcie porażki, upadku, kiedy to nieśmiało podnosząc wzrok nie dostrzegamy żadnej pomocnej dłoni.samotność to wewnętrzny głos krzyczący, że nie chcesz po raz kolejny wrócić do pustego domu. samotność to brak osoby, która stawia Twój uśmiech ponad swój.
|
|
|
może właśnie sensem życia jest po prostu - bycie? to monotonne wstawanie każdego ranka, chodzenie do szkół, i na studia. przeżywanie swoich pierwszych miłości, i spotykanie tych prawdziwych połówek na całe życie. uczenie się dobrych min do złej gry. karmienie się złudną nadzieją i ćpanie szczęścia. może właśnie w tym wszystkim chodzi o zakładanie własnych domów i rodzin. o kupowanie psa, i róż do ogródków. o znajdywanie wymarzonej pracy i o spędzaniu wspólnego czasu. wracaniu do domu na święta i wspominanie minionych lat przy stole z rodzeństwem i rodzicami. i choć czasem jest cholernie źle, wszystko nagle staję się monotonne i nudne. pozbawione jakiekolwiek sensu - ja sobie poradzę. będę, choćby nawet nie wiem co.
|
|
|
mam takie dni kiedy chcę udać że nie widziałam nadjeżdżającego samochodu z lewej strony. kiedy chcę wcisnąć wszystkim że jest w porządku, a tak naprawdę rozklejam się w pierwszej lepszej chwili kiedy tylko pozostaję sama.
|
|
|
- a mówiłaś że to nie boli! - krzyczała mała dziewczynka w za dużych dresach, z dwoma blond kucykami i brązowymi oczkami. - ale co kochanie? - spytała zbita z tropu wysoka, smukła kobieta ciągnąc za rękę swoją córkę. mała wyrwała się z uścisku i tupiąc nogą warknęła. - no miłość mamo!
|
|
|
mówił, że jest inna, niż wszystkie - no pewnie. świetna wyjątkowość, kiedy masz przyczepioną do pleców jakąś wyuzdaną tabliczkę z napisem 'hej, zrań mnie'.
|
|
|
wybuch euforii, epidemia miłości, siniaki na kolanach z niekontrolowanych podskoków i diamenciki w oczach ze szczęścia.
|
|
|
a on? zmienił mnie, przy nim stałam się zupełnie inną osobą. jedno jego słowo a ja potrafię zgasić papierosa, jedno jego spojrzenie a ja wiedząc o co chodzi odstawiam piwo na bok, dzięki niemu zrezygnowałam z nałogów i wiele rzeczy jakie do tej pory robiłam stały się dla mnie bez sensu. nie mam mu za złe że mnie ogranicza skoro widzę w jego oczach , że chce dla mnie jak najlepiej. przy nim cieszę się nawet z najmniejszych rzeczy, każdy jego gest w moją stronę wywołuje ogromny uśmiech na twarzy. uwielbiam jak za każdym razem gdy stawia na swoim całuje mnie w czoło, wiem że gdy to robi radość przeszywa go od środka .
|
|
|
kiedyś dzwoniłeś do mnie o czwartej nad ranem, wyciągając na poranny spacer, tłumacząc, że o tej porze śnieg pada najromantyczniej. teraz o czwartej nad ranem, siedzę na parapecie patrzący na ten romantyczny śnieg i wspominam, jak obiecywałeś, że tak będzie już do końca.
|
|
|
wiesz jak to jest, kiedy ukochana osoba mija Cię bez słowa? wiesz jak to jest, kiedy chcesz spojrzeć pewnej osobie w oczy, a nie możesz, bo po paru sekundach, musisz odwrócić się, kryjąc łzy? wiesz jak to jest, kiedy w rozmowie łamie Ci się głos? wiesz, jak to jest, kiedy tracisz oddech, bo patrzysz na niego, a z jego zachowania wnioskujesz, że jemu już nie zależy? wiesz jak to jest, kiedy wracając do domu, masz płacz na końcu nosa? wiesz jak to jest, kiedy kładziesz się spać z nadzieją, że może wreszcie szloch nie będzie Ci przeszkadzał w zasypianiu? wiesz jak to jest, kiedy wstajesz rano i masz świadomość tego, że kolejny dzień będzie powtórką poprzedniego? wiesz jak to jest, kiedy umierasz wiedząc, że żyjesz? nie wiesz? to proszę nie pierdol mi o tym, że czas leczy rany.
|
|
|
ona siedziała nieruchomo wpatrzona w jego brązowe oczy. nie chciała nic mówić, wiedziała, że teraz potrzebna jest im chwila ciszy. siedzieli więc tak w milczeniu zdając sobie sprawę z tego, że gdyby nie mieli siebie, nie mieliby nic .
|
|
|
|