 |
Gubię się chyba między tym, co ma jakieś znaczenie, a tym co nic nie znaczy. I nieogarniamciebejbe
|
|
 |
Brakuję mi nas. Dawnych nas. A przede wszystkim dawnego Ciebie. Dawny Ty, proszę wróć. I nieogarniamciebejbe
|
|
 |
Budzę się we wczorajszym ubraniu z Twoim zapachem na ciele, z rozmazanym makijażem, nieuczesanymi włosami, lekko okryta kocem i znowu czuję, że nie mam nic. | nieogarniamciebejbe
|
|
 |
Chcę, żeby łączyło nas coś, co tylko my będziemy mogli zrozumieć, a nikt inny nie będzie mógł tego pojąć. I nieogarniamciebejbe
|
|
 |
Chcę wiedzieć tylko dlaczego wyrwano mi siłą szczęście. Czy to naprawdę tak wiele? I nieogarniamciebejbe
|
|
 |
Jest jednym z niewielu ludzi, którym pozwalam się niszczyć, ale i tak nie umie tego docenić. Ja nadal jestem dla Niego nikim. Taka jest prawda. Nadal nic nie znaczę. Nadal jestem tylko kolejną osobą w Jego życiu, o której zapomni szybciej, niż myśli. Nigdy nie spodziewałam się, że On mógłby być dla mnie kimś więcej. Jednak teraz wiem, że mógłby. Mógłby być kimś znacznie więcej. Lecz On chyba nie chcę, chyba nie potrafi, chyba nie jest zdolny do tego, by mnie pokochać. A do uczuć nie można zmusić, po prostu nie można, rozumiesz? Pewnie, powiesz, że rozumiesz, ale tak naprawdę to niczego nie rozumiesz, niczego nie wiesz. I uwierz mi, że nie dowiesz się jak to jest dopóki nie doświadczysz tego na własnej skórze, bo każdy uczy się na własnych błędach. Każdy. Doświadczenia innych ludzi nie uczą nas tak naprawdę niczego. Dopiero własne brutalnie nam ukazują jak bardzo boli ten świat. I nieogarniamciebejbe
|
|
 |
ból psychiczny jaki mi zadaje jest znacznie gorszy, ponieważ rani mnie codziennie, co słowo, co czyn, na nowo i nie ustaje ani na chwilę, nie mogę go przeczekać, on cały czas trwa, a ja się na niego zwyczajnie w świecie godzę i proszę Go, by dostarczał mi codzienną dawkę cierpienia, która powoli mnie zabija. I nieogarniamciebejbe
|
|
 |
moje cierpienie w postaci płynnej wsiąka w poduszkę. I nieogarniamciebejbe
|
|
 |
Nie lubię się otwierać przed ludźmi, nie lubię okazywać swoich słabości, to tak jakby podać im nóż do ręki, stanąć naprzeciwko i pozwolić zadać cios. I nieogarniamciebejbe
|
|
 |
może jeszcze przyjdzie na to odpowiednia pora, może to nie ten czas. szczęścia na siłę nie zdobędę. I nieogarniamciebejbe
|
|
 |
Lubisz miażdżyć moją psychikę, prawda? Umieram. Wyję z bólu. Jedyne do czego się ograniczam to leżenie na podłodze i płacz. Nie chciałbyś mnie widzieć w takim stanie, czarny tusz spływa po policzkach, makijaż rozmazany po całej twarzy nie wygląda zbyt estetycznie, włosy w nieładzie, sweter niedbale zarzucony, który osuwa się z ramion, koc okrywający drżące ciało. Cała ja. Ja, którą doprowadziłeś do takiego stanu. Naprawdę nie masz ochoty popatrzeć jak mnie niszczysz? Dalej, spójrz, poczuj tą pieprzoną satysfakcję. I nieogarniamciebejbe
|
|
 |
ale jesteś dla mnie ważny i chociaż miałbyś być tylko chwilą to chcę żebyś był tą chwilą, moją chwilą. I nieogarniamciebejbe
|
|
|
|