|
Śmiała się tak serdecznie,a on siedział obok wpatrzony w nią jak w obrazek.Gdyby tylko wiedział.Gdyby wiedział,że ona śmieje się z losu,który bezradnie próbuje ją złapać w sidła miłości,wepchnąć w pierwszą lepszą miłostkę.Lecz ona przyjmuje to z uśmiechem wiedząc,że w końcu już się przed tym nie obroni.
|
|
|
wypijmy za przyjaciół,którzy odchodzą,gdy skończą się ich problemy.
|
|
|
Pragnę byś zrozumiała swój błąd,bym nie musiała już zaprzeczać że wszystko jest dobrze.A wtedy ty rzucisz mi się na szyję i będziesz płakać będziemy przepraszać się za wszystko.
|
|
|
I nie będę się już starać.Nie będę pokazywać,że mi zależy.Czas na Twój ruch,bo chyba masz złudne wrażenie,że jestem Twoja.
|
|
|
Nie jestem gwiazdą Hollywood,ani Playboya,nie jestem gwiazdą polarną,nie spadam z nieba i nie spełniam życzeń,nie krąże wokół Ciebie jak ciało niebieskie.Jestem niezależna-mów mi Słońce.
|
|
|
-Pa.Trzymaj się.
-Ok.Ty też się nie puszczaj.:D
|
|
|
odchodząc,niechcący podeptał jej duszę.
|
|
|
Kiedy idziemy tym samym chodnikiem,naprzeciw siebie-Ty potrafisz zejść na drugi chodnik,tylko po to aby nie spojrzeć mi w oczy.
|
|
|
Zrobiła wszystko,żeby Go zniechęcić.Nie dość,że dała Mu kosza,to jeszcze przez półtora roku kpiła sobie z Niego,poniżała Go,naśmiewała się z Jego uczuć,a kiedy wreszcie pozwoliła mu się zbliżyć,oznajmiła,że jej pasja zawsze będzie dla niej ważniejsza,że czas,kiedy kochała,był najnudniejszym w jej życiu i że nie chce znowu się angażować.Przetrwał naprawdę wszystko.Nigdy żaden mężczyzna nie walczył jak On o kobietę.Zresztą ona nie byłą kobietą-ona była wyzwaniem.
|
|
|
miała dosyć słuchania kłócących się rodziców,wyszła z domu założyła kaptur na głowę i włożyła słuchawki do uszu by na całą pizdę posłuchać piha.poszła na boisko,które o tej porze roku zwykło świecić pustkami.usiadła na stole ping-pongowym i wpatrywała się w gwiazdy zamyślając się nad sensem życia.i przyszedł on,chłopak który podobał jej się od dawna.usiadł obok niej,zdjął jej słuchawki z uszu i zapytał-znowu rodzice?-kiwnęła głową i wtuliła głowę w jego pierś.cisza nie stanowiła między nimi przeszkody,ważniejsza była sama obecność drugiej osoby.
|
|
|
siedziała na drewnianej ławce.mżyło.wiatr delikatnie podwiewał jej rude,podchodzące pod rdzawy kolor,loki.w dłoni trzymała papierosa.na jej ustach gościł uśmiech.wiedziała,że jutro może być lepsze.nie zważała na to co jest teraz.żyła nadzieją.tylko ona jej pozostała.właśnie wtedy zobaczyła zbliżający się do niej cień.stanął przed nią i szyderczo się uśmiechnął,podnosząc jedną brew.zaskoczył go jej widok z papierosem i pewność siebie jaką emanowała.jeszcze niedawno widywał ją całą roztrzęsioną z opuchniętymi oczami.wstała i delikatnie wydmuchując wir nikotynowego dymu prosto w Jego twarz,odeszła na swoich czerwonych szpilkach,pełna satysfakcji.
|
|
|
Nie,nie jestem jakąś zabawką,która ma na czole napisane "używać w czasie nudy".
|
|
|
|