|
Idę na balkon w ręku szlug, telefon w drugiej.
Napisałbym do Ciebie, ale jakoś brakuje słów.
Zadzwoniłbym do Ciebie ale wiem, że tego nie chcesz.,
wybełkotałał, że Cię kocham,
tu jest źle i serio tęsknie.
|
|
|
nie chce mi się pić już,
to wylewam te resztki do zlewu,
banalne - kiedyś nie wylałbym,
wyjebałbym do końca, nawet,
jakbym się zrzygał tym,
|
|
|
ide do okna i zapalam papierosa..
|
|
|
znów papierosa biore w dłonie, płonie.
|
|
|
widzę nas przed telewizorem i wóde i cole
a sam siedzę tu przed monitorem,
|
|
|
gonię po miejscach kiedy normalnie to mnie nie wkręca,
ale znowu sie najebalem,
|
|
|
Ohh, z papierosa dym szarobury,
majacze w świetle lampy obok klawiatury
plączą się, wyginaja wypłowiałe chmury,
chcą mi coś powiedzieć ale nie wiem co,
kalambury..
|
|
|
37 my fuck, w moją stronę od życia.
|
|
|
i może przeklinam,
ale to nie moja wina, że ta świnia mnie dobija.
|
|
|
czuję, że za mało czasu nam tu zostało, by pozwolić sobie na to by nie być razem
|
|
|
Tylko sobie wmawiam, że dni mi spoko płyną
|
|
|
Słabo kumam, ale chuj tam
|
|
|
|