 |
nie ma nic gorszego od zwyklego przyzwyczajenia. od zwykłego wyciągania z szafki dwóch kubków zamiast jednego i wybuchanie płaczem, na samo dno herbaty. nie ma nic bardziej toksycznego niż nadzieja, że coś trwa wiecznie. że uczucia nie przemijają, a ludzie nie odchodzą. widywanie kogoś jedynie po zamknięciu swoich oczu jest najgorszą, najbardziej prymitywną formą cierpienia. zapomnienie zapachu, dreszczy na plecach poprzedzonych dotykiem. z czasem spojrzenia, które kiedyś było wszystkim. a to wszystko odeszło, pozostawiając nas z pustymi rękami i sercem, jak okradziony ze swojego minimalnego dobytku, bezdomny. bez niczego.
|
|
 |
Szczęście zawsze wiążę się z cierpieniem. Kiedy ręką nie dotkniesz cierpienia, nie poczujesz smaku słonych łez, nie zaznasz bólu nigdy nie będzie prawdziwie szczęśliwy do końca.
|
|
 |
ułamek sekundy. usta przy ustach. moja dłoń penetrująca Twój brzuch, delikatnie muskająca zarysy mięśni. Twoja ręka błądząca po moim biodrze. skupienie się jedynie na własnych, nerwowych oddechach. oddanie się chwili, pragnąc żeby trwała wiecznie. nagłe odsunięcie się od siebie i pytanie błądzące po głowie; 'co my robimy?'. nabranie oddechu i ponowne zderzenie ustami. przecież przesiąknięcie do cna pożądaniem bez obaw o nadchodzącym uczuciu, które później przerodzi się jedynie w cierpienie, jest czymś niemal idealnym. to jak opychanie się słodyczami bez konsekwencji. smaczna konsumpcja, bez obaw o szerokich biodrach.
|
|
 |
chyba nie chcesz pozwolić, żeby jakiś tam mięsień w Twojej klatce piersiowej zaważył na Twoim życiu, nie? na tym co jest, a czego nie. nad tym kto był, kto odszedł. nie jest warte tego, żeby dyktować Ci warunki. uczuć nie ma. jest tylko pożądanie. z czasem chęć posiadania kogoś, kto zawsze jest. a na końcu przywiązanie. puste, rutynowe sytuacje nie mające nic wspólnego z sercem.
|
|
 |
życie z dnia nadzień potrafi się kolokfialnie zmienić. nawyki odchodzą w zapomnienie. zawsze po przebudzeniu pierwsze co robiłam, to przeczytanie tych prymitywnych, a jak niezwykłe wiele dających, smsów od Ciebie. teraz telefon służy mi do podświetlenia, kiedy w nocy, w ciemności szukam zapalniczki tylko po to, żeby móc usiąść na rogu łóżka i odpalić papierosa w nadzieji, że uspokoi on moje serce, które wszelkimi siłami stara się wyjść na zewnątrz niczym dziecko tuż przed porodem. nie rozumiem celu tego, że byłeś. przecież wspomnienia bolą, jak żadna inna krzywda, szczególnie fizyczna. skurwysyńsko bolą. w szczególności te najpiękniejsze. wszyscy marzą o wehikule czasu. każdy oddał by wszystko, żeby go mieć. a ja oddałabym wszystko, żeby się go pozbyć. każdej z nocy.
|
|
 |
mieniąca się każdym kolorem tęczy łza spływająca po wyschniętym policzku z gracją wytaczała ścieżkę bólu. wciąż jeszcze zwilżone oczy z nadzieją patrzyły na wschodzące słońce, które miało jej przynieść nowy, lepszy dzień, pozbawiony niepotrzebnych złudzeń, bez bólu porażki i rozczarowania. stąpając po suchej ziemi wiedziała, że każdy następny krok wprowadza ją na nową ścieżkę. echo jej kroków niosło się ponad granice nieba, tak, żeby każde nawet najmniejsze stworzenie wiedziało, że ona, mimo że rozerwana na strzępy, mimo że doprowadzona do obumarcia młodziutkiej duszy wchodzi w nowe życie. w powietrzu rozmył się odgłos pustego śmiechu - tak, teraz to ona szydzi każdym dniem spędzonym z Tobą.
|
|
 |
za wcześnie by powiedzieć kocham, za późno by tylko lubić.
|
|
 |
Zawsze żyłam pełnią zycia, znana byłam z uśmiechu na twarzy, zarażałam ludzi nadzieją, wiarą, szczęściem. Dziś wszyscy zastanawiają sie, gdzie się podziała ta dziewczyna, gdzie jest wiecznie radosna, śmiejąca się osóbka, kto ją zabrał? Zamiast niej widzą zapłakaną dziewczynę w totalnej rozsypce, która na swojej drodze szuka dziury, szuka miejsca, gdzie popełniła błąd.
|
|
 |
Szkoda, że nie wiesz jak boli mnie każda łza, spływająca mi po policzku, rozrywająca duszę na strzępy, rozdzierająca serce, tak małe i słabe, tak kruche i bezsilne. Szkoda, że nie możesz zrozumieć, że to przez Ciebie ranię sama siebie.
|
|
|
|