 |
nie kocham Go - powiedziała stojąc w kolejce do spowiedzi by wyznać że kłamała. / ?
|
|
 |
z czasem wizja wyśnionego księcia zamieniła się na tego bezczelnego i pewnego siebie typa ze szlugiem w ustach. czarny harley zdecydowanie znokautował białego rumaka, a ja, ta prowizoryczna księżniczka - klnę, robię wszystko na przekór i mam generalnie wylane. bajecznie.
|
|
 |
wolałam kłamać. łgać Mu prosto w twarz, że nigdy Go nie kochałam, nic dla mnie nie znaczył, szukałam tylko kilkutygodniowej zabawy. chciałam, żeby odszedł, zniknął mając wbity w świadomość fakt, iż jestem tylko zimną szmatą bez krzty uczuć. tak było lepiej - i dla Niego, i dla mnie. toksyczne uczucie, które między Nami rosło miało tą zaprogramowaną funkcję zabijania. no, taka tam, miłość.
|
|
 |
nie zacznę mieć pretensji za to, że coraz bardziej stajesz się od Niego zależne. nie zamierzam wmawiać Ci, iż to nie ma sensu. pomogę Ci, serce. może tym razem nie spierdolimy sprawy.
|
|
 |
pamiętam, jak kiedyś zażartował, że czyta mi w myślach. mógłby czytać teraz, kiedy tak bardzo pragnę, żeby posunął się kilka metrów w moją stronę, zamknął mnie w swoich ramionach i pocałował w czoło.
|
|
 |
zbajerował Cię jak każdą inną, czułe słówka, przeciągłe spojrzenia, przelotne muśnięcia na Twoim ciele. teraz chodzisz rzucając jakim to frajerem jest i jak Cię zranił, a On tylko chciał się pobawić, nie kazał Ci kochać, nie obiecywał, że będzie blisko.
|
|
 |
tak, ten, który ciągle trzyma szluga między palcami, ogląda się za każdą panienką i wydaje cichy gwizd na tą 'niezłą'. ten, który zarywa wszystko co się rusza i ma cycki. ten, który uśmiecha się zawsze w ten skurwysyński sposób, a każde Jego słowo jest prowokacyjnym pomrukiem. właśnie z Nim jakiś czas temu przeżyłam najpiękniejsze chwile swojego życia. absurd, nie?
|
|
 |
popychał mnie powoli w stronę sypialni. opierałam się tłumacząc pospiesznie, że mamy jeszcze czas, nie powinniśmy teraz, tu, jednak tylko mruczał mi w odpowiedzi, że doskonale wie, iż pragnę tego równie bardzo jak On. w końcu poczułam pod sobą miękkości materaca. zamknęłam z wolna oczy, kiedy całował moją szyję, sunął dłońmi pod moją koszulką. powiedział, że kocha. rozchyliłam powieki i zerwałam się poprawiając strój. rzuciłam w Jego stronę przepraszające spojrzenie. nie z Nim chciałam być.
|
|
 |
piszę z nietypową prośbą.. macie jakieś ulubione smutne opisy ? jak tak to piszcie pod tym wpisem jakie, ważne..
|
|
 |
uszczypnęłam Go delikatnie w bok, wsuwając dłoń w tylną kieszeń Jego jeansów. rzuciłam krótkie powitanie do Jego kumpli zanim zdążył złożyć krótkiego całusa na moich wargach. wmieszałam się w konwersację a pro po rozgrywek w nożną w naszej szkole, muzyki na bal i idiotyzmu jednej z nauczycielek. tyle zostało z obaw o to, że nie będę potrafiła zaakceptować Jego znajomych.
|
|
 |
wiesz, w tej chwili najgorsza jest tylko ta minimalna dawka nadziei, która we mnie siedzi. nie potrafię z Nim być, nie chcę, bo mam świadomość tego jak cholernie będzie mnie ranił swoim zachowaniem, nie mogę zważywszy na to jak niemożliwie ze sobą kontrastujemy, ale żyję Nim. funkcjonuję, dzięki temu, że ciągle jest blisko, uśmiecha się, przeszywa mnie na wskroś. nie ułatwia mi, a tak bardzo tego pragnę.
|
|
|
|