 |
Dzisiaj wartości zaginione jak afgan.
Ze świecą szukać, dziwna sytuacja to
pierwsza z brzegu i życie w ciągłym biegu.
Zawiść, zazdrość serdecznych kolegów.
Morda jak szmata, więc nie pierdol o szacunku.
Nie naprawi tego gość od wizerunku.
Haniebny jak sonda, nie lojalny jak brutus.
Twoje imię to Judasz, synonimy szacunku.
Historia pokazała, że nie warty nawet grosza.
Gadasz dupą, bo ci bliżej do rynsztoka.
Nie znajdziesz zrozumienia tu, gdzie zamknięte kręgi.
Znów ślad pozostał jak na ciele pręgi.
Brak moralności, widoczna będzie skaza
czyli brak tu wartości dopełnienie całości,
ale jak tu w życiu zachowana jest symetria,
trafisz z nędzy to i spotkasz tu człowieka.
|
|
 |
“Mnie trzeba strasznie, bez pamięci kochać i trzymać z całej siły. Inaczej nie ma Mnie.”
|
|
 |
Umie mnie motywować szczerze, mentalne więzienie
|
|
 |
Co jakiś czas pakuję sobie własny prezent
Że jak w przyszłości podaruję sobie będzie perfect
Chcę sobie znaleźć swoje radio na fali doznań
|
|
 |
Moje obłoki to huśtawka ludzkiego zamętu
I bujam w nich tylko jak dziecko na szkolnym apelu
|
|
 |
Dziś noszę w sobie tylko winę, tylko winę
Którą zżera pustka, nie nabieram wody w usta
|
|
 |
Wokół tyle zła, że nawet nie chce mi się moczyć tych soczewek w płynie
|
|
 |
Mam całe życie spakowane w jeden plik
To ma drugi biegun, za trudny rebus jak śmiech przez łzy
Za dużo dobrych chęci, przez to przechodzę przez piekło
Wymażę z pamięci, jakbym walczył o rolę w “Memento”
To, gdzie jestem, nadal robi mi z głowy destroy
Jestem konfliktowy, jak się pogodzić z myślą?
Że najtrwalsze wspomnienie, wszystko, co spiszę
I tak zniknie z wizji jak teleturnieje z Ibiszem
|
|
 |
Życie jak żart, emocje są prawie martwe
|
|
 |
nadal piła
Więc obojętna jej pozostała mina, pomyślała zimna
"Niech sobie dyma tego manekina ta balerina", a na razie nalej wina
Miasto nasze jest dziś i w alkoholu tu będziemy razem pływać
Obojętne co w tym klubie grane, bywa, biby nie skończymy do rana chyba
|
|
 |
Ale mimo tego wydawało się jej to trochę trywialne
Kiedy mówił stale, że niebawem włoży jej na palec białe złoto z brylantem
Kwartał później odprowadzała go wzrokiem przez judasza
Kiedy zabierał rzeczy do swojej byłej pomyślała
"Spierdalaj, nawet nie przepraszaj", ta
|
|
 |
I dopada go to, przeświadczenie, że to przeznaczenie
Wybłaga ją by wróciła nawet jakby miał wejść na scenę, to jest bez znaczenia
Na całym koncercie chodził po klubie i szukał jej wzrokiem
Nadaremnie i powoli zaczął odczuwać niepokój
I potrzebnie, bo niedługo po tym widział, jak wychodzi z typem
Który grał przed chwilą, zerknęła na niego, mógłby coś powiedzieć, tu brakuje liter
Zazdrość i gniew, dalej będzie mu fanem to wie
Całą noc najebany wydzwaniał do niej, ale czy odebrała? O nie
Zrobiła to popołudniu i gdy każda sylaba w jego głosie drżała
Kiedy krzyczał na nią i wyzywał ją, ona śmiejąc się do słuchawki powiedziała mu
|
|
|
|