|
pamiętam teraz słowa babci która mówiła, że miłość jest tylko wtedy, kiedy chce się z daną osobą przeżywać wszystkie cztery pory roku. kiedy chcesz z kimś uciekać przed wiosenną burzą pod obsypane kwieciem bzy. a latem zbierać z tym kimś jagody i pływać w rzece. jesienią robić razem powidła i uszczelniać okna przed wiatrem. zimą pomagać przetrwać katar i długie wieczory. a gdy już będzie zimno, rozpalać razem ogień.
|
|
|
pamiętam ten moment gdy pierwszy raz poczułam zapach twojego ciała, twoich włosów. pamiętam kiedy nasze ciała pierwszy raz zbliżyły się do siebie. pamiętam pierwszy dotyk rąk, pierwsze głębokie spojrzenia. pamiętam pierwsze muśnięcie naszych ust, pierwszy prawdziwy pocałunek i wszystko co było pierwsze.
|
|
|
staliśmy wtuleni, trzymając się za dłonie, co chwila nasze usta łączyły się w jedno, na przemian z krótkimi buziakami w policzki. i nagle... poczułam się dziwnie. odsunęłam się od niego, właśnie zrozumiałam głęboko w sercu, że mam to czego chciałam, że trzymam w ramionach cały mój świat.
|
|
|
kocham cię za to, że tak mocno ci bije serce, że doprowadzasz mnie do takiego stanu o jakim nie śniłam, za twój oddech na mojej szyi, za te spojrzenia głęboko w oczy, twój stanowczy dotyk, za twoje usta na moim policzku i twoje kocham, mówione gdzieś blisko.
|
|
|
pozwól mi siedzieć na twoich kolanach. może chłód to czasem tylko wymówka.
|
|
|
chcę ciebie więcej, nie potrzebuję już nikogo. przy tobie jestem sobą, tęsknię gdy cię nie ma obok. a mówią mi zostaw, i tak się wszystko wali. specjaliści, znawcy serc, którzy nigdy nie kochali. mówią znajdź sobie innego, nie ma nad czym szlochać. inni są lepsi, ich też da się pokochać. otwórz oczy mówią, zmień drogę, pójdź w drugą stronę. nie rozumieją że ja chcę jego i koniec. nie rozumieją, że nikt nie zastąpi mi ciebie, tylko w tobie widzę siebie, ty jesteś moim niebem.
|
|
|
jej miłość odbijała się w szybach autobusów, klatek schodowych, okien mieszkań, w lusterkach samochodowych i nawet w jego źrenicach.
|
|
|
jest mi tak strasznie źle, jestem tak nieposkładana, tak nieukołysana, tak tragicznie pusta.
|
|
|
a ty, ty byłeś tylko jednym z moich grzechów, takim, który przypomina się gdzieś nad ranem, mignie w świadomości i od razu zostaję zepchnięty w niepamięć. takim, o którym nigdy się nie mówi i z którym żyje się zupełnie tak jak wcześniej. jesteś dla mnie tylko takim małym grzechem.
|
|
|
i pokochałam cię za tą twoją bezgraniczną swobodę i sto procent bycia sobą, bo wiedziałam, że gdy będziesz chciał coś zrobić to po prostu to zrobisz bez głupiego gadania, że się wstydzisz.
|
|
|
wszystko co mnie otacza, przypomina chwile, w których uśmiech był podstawą każdego dnia, kiedy szczęściem była jego obecność, jedno muśnięcie warg i delikatny oddech ogrzewający każdy kawałek mego ciała. chociaż już nie raz obiecywałam, że przeszłość zostawiam za sobą, a każdą bliznę w sercu po prostu wymazuję, by teraźniejszość stała się czymś czym żyję, to wspomnienia każdego dnia atakują moje myśli i serce. czasem ból jest przeszkodą w złapaniu oddechu, multum słów przeciskających się przez gardło, które już nigdy nie ujrzą światła dziennego, i jego postać przeszywająca każdą, kolejną myśl. drżące usta i zimne dłonie, uświadamiające fakt, że nadal tęsknię, stały się codziennością.
|
|
|
o to właśnie w tym wszystkim chodzi, na początku ma boleć, łzy, krew i próby samobójcze mają dać ci do zrozumienia, że życie w każdej chwili może z tobą tak po prostu wygrać. i właśnie wtedy kiedy ono pokłada cię po raz kolejny na glebę, ty musisz wstać choć nie wiem jak cholernym wyczynem by to było, wstać i uświadomić sobie, że jest jeszcze wiele rzeczy, które mogą cieszyć, że jest wiele osób, którym zależy. z uniesioną głową ku górze iść przed siebie, nie dając życiu kolejnej satysfakcji z wygranej, i już nigdy nie popełnić tego samego błędu, już nigdy więcej nie cierpieć tak samo.
|
|
|
|