 |
Nienawidzę dni, gdy tak bardzo się ode mnie oddalasz, gdy chcę, ale nie mogę Ci pomóc i nienawidzę, gdy nie kończysz zdań, w których chcesz powiedzieć mi coś złego a za chwile wysuwasz myśli swoje na inne tory, których nazwa to ‘dobra, nieważne’. Nienawidzę, gdy jesteś przybity, jesteś daleko, fizycznie jak i mentalnie, nie mogę podejść, objąć Cię i jakoś pocieszyć. W ogóle tak zastanawiam się, czy ja w ogóle kiedykolwiek potrafiłam Cię pocieszyć? Czy potrafiłam kiedykolwiek dać Ci coś więcej poza plecami wygiętymi w łuk, szeptami w myśli, chwilami zwątpienia, pretensjami, zakazami, ograniczeniem, czymkolwiek, lecz nie tym co powinnam Ci dać. Czasami myślę sobie, by od Ciebie odejść, wiesz? By w pewnej chwili oddać Ci się do utraty tchu, później pocałować Cię w czoło , wyjść i nigdy nie wrócić, jednak jestem tchórzem. Nie chcę zrobić tego dla siebie, lecz dla Ciebie, zwrócić Ci w ten sposób własne ‘ja’, ale nie umiem, za bardzo bym tęskniła.
|
|
 |
Nie mam czasu. Na analizowanie, myślenie, trudzenie, zadręczanie, wnioskowanie, stwierdzanie. Przychodzę z treningu, jest 20.00, odrabiam lekcje, myję się i idę spać. I tak codziennie. Aż do usranego końca gimnazjum. Aż nadejdzie l e p s z e. Aż. Tylko.
|
|
 |
Jak dowiesz się kim tak na prawdę dla ciebie jestem, daj znać.
|
|
 |
Często śmieję się ludziom w twarz by nie pokazywać tego jak bardzo cierpię, uśmiech to taka maska która pomaga nam uciec od pytań 'Co jest? ', 'Co się stało?'. zdarza mi się, że usiądę i zacznę płakać jak dziecko, ja tzw. Chłopak bez uczuć, a jednak coś w środku jest tak silne, że z czasem nas to pokona. Sztuką jest uśmiechać się mimo ogromnego bólu które niszczy nam życie..
|
|
 |
Wiesz,wolałabym czuć żal, smutek, zakłopotanie, rozczarowanie niż pustkę,którą mam w sercu. Z pustką nie można żyć od tak. Nie można udawać, że jej nie ma, bo ona jest i gryzie swoimi niewidzialnymi ząbkami.
|
|
 |
Dziś piję za Ciebie : za twoją obojętność, ból zadawany każdego dnia, ten cholernie uwodzicielski uśmiech i nic nie znaczące spojrzenia. Twoje zdrowie.
|
|
 |
|
dzisiaj włączyłam jedną piosenkę. tą moją ukochaną, która towarzyszyła mi przez całą zeszłoroczną jesień i początek zimy. pamiętam jak w chłodne popołudnia po szkole uciekaliśmy do pobliskiej knajpki na gorącą pizzę. kłóciłam się z nim o miejsce przy ciepłym kaloryferze. w rezultacie i tak mocno mnie do siebie przytulał ogrzewając mnie sto razy lepiej i bardziej. ciągle się śmialiśmy, wygłupialiśmy, prowadziliśmy długie rozmowy i nawet nie zauważaliśmy, kiedy już trzeba było się żegnać. nie chciał mi podawać kurtki, która wisiała tuż koło niego ale i ta kazał mi zapinać się pod samą szyję i poprawiał szalik. wychodziliśmy, kiedy na dworze było już ciemno. pozwalał mi trzymać go mocno za ramię, kiedy przechodziliśmy przez nieoświetloną część parku . zawsze wtedy mnie straszył , że ktoś się chowa za drzewami albo za nami idzie. żegnał mnie buziakiem i znikał wbiegając po schodach do autobusu . zostawiał mnie z tą piosenką w słuchawkach, zstęsknionymi już ustami , dłońmi i sercem .
|
|
 |
Czekam,aż mnie przytulisz tak mocno, że zapomnę, że nie chcesz być mój...
|
|
 |
I tak mnie lubisz! jeszcze nie kochasz, ale i do tego dojdziemy
|
|
 |
Nie umiem powiedzieć jak bardzo kocham na Ciebie patrzeć, jak bardzo lubię gdy się śmiejesz i jak bardzo uwielbiam Twoje oczy.
|
|
 |
Mija dziś 18 miesiąc od naszego poznania, powiedziałeś, że ten dzień nie ma już dla Ciebie znaczenia. Mam się trzymać?
|
|
 |
Jak niewiele wystarczy , by zachorować na miłość - jeden pocałunek , kilka rozmów o niczym , parę przytuleń na powitanie i pożegnanie , obecność i nieobecność . nic wielkiego . i nagle nie ma na to rady...
|
|
|
|