 |
dużo bym dał, żeby przeżyć to znów
|
|
 |
no fajnie, czuję, ze moje życie to jedno wielkie pierdolone deja vu. rok temu było dokładnie tak samo. najpierw krótko był on, potem on2. zdecydowanie za dużo Ci dziś czasu poswiecam w mojej głowie. to źle. bo przecież jeszcze wczoraj na samą myśl o tobie miałam ochotę zwymiotować z obrzydzenia. to nie może wrócić. nie mogę znowu czuć tej pustki w okolicach klatki piersiowej na samą myśl o tobie, nie mogę tracić oddechu na twój widok, nie mogę wymiotować ze smutku spowodowanym jakimś niefanym wydarzeniem z tobą, nie mogę, no kurde, nie mogę, no! znowu przez ciebie stracę kawałek swojego życia, nie będzie się liczył dla mnie nikt poza tobą, nie będę nikogo zauważać, nie będę miała ochoty na żadne spotkania z kimkolwiek, bo będę miała ochotę tylko na ciebie. reszta świata po prostu nie będzie sie dla mnie liczyć. miłość to najgorsze gówno jakie może się do człowieka przyplątać. byłoby łatwiej, gdyby nie było miłości.
|
|
 |
codziennie myślę o tych rzeczach, na które nie starcza mi odwagi. strach przed porażką wyklucza mnie z gry. z gry zwanej życie. kręci mnie nieosiągalność, czyms co jest osiagalne najnormalniej w świecie gardzę. zawsze tak jest, że decyduję sie na coś(kogoś), kiedy tego już nie ma przy mnie. czuję się żałoście ze swoją miłosiernością, odnośnie tego, że majac przed sobą szansę na szczęście, zrezygnowałam, bo gdybym ja była szczęśliwa, to przez to zabrałabym szczęście komuś innemu. ale prawdę mówiąc, chuj z tym, przyzwyczaiłam się już do tego, że cały czas jest u mnie tak monotonnie i bezpłciowo. żadnych wzlotów, żadnych upadków. nawet nie mam odwagi ani tym bardziej checi by cokolwiek w swoim życiu zmienić.
|
|
 |
moje życie to jebana sinusoida. moje ostatnie samopoczucie jest jak jebana górska pogoda. wiem, że powinnam byc teraz smutna, ale jakoś średnio mi to wychodzi. co z tego, że znowu mi coś nie wyszło, przecież mam przyjaciół, zajebistych przyjaciół, przy których porażki się nie liczą. poza tym porażki są po to, by za chwilę miało być dobrze, a tak naprawdę to już jest. no prawie. co ja poradzę na to wszystko, co sie dzieje? nic. trzeba brać życie takie, jakie jest. trzeba kończyć pisać notkę, odrobić lekcje i lecieć do siesty z miśkami odreagować to wszystko. potem odreaguję jeszcze osobno z dziewczynami i wszystko musi wrócić do normy. z takimi ludźmi zawsze wraca. co ja bym bez nich zrobiła, to ja nie wiem. przydałaby mi sie tylko anna blizej mnie i wszystko byłoby na swoim miejscu. no ale piatek na szczęście coraz blizej.
|
|
 |
To chore. Jestem pieprzona masochistką. Wiem, że nie powinnam drążyć w to, bo i tak znajac życie chuj z tego wyjdzie. Chwile będzie dobrze, bedę szczęśliwa, zadowolona, ale przecież przerabiałam to milion razy i tak ostatecznie okaże sie, ze nie miało to najmniejszego sensu. Ale mimo to nie jestem w stanie zrezygnować. Ja nawet nie umiem się powstrzymać, nie wiem co to znaczy mieć swój honor. Ale w uczuciach honor sie nie liczy, zrobi się wszystko by być bliżej osoby, na której nam zależy. Jestem z siebie dumna, bo pierwszy raz w życiu powiedziałam to, co naprawdę czułam, nie obawiajac się tego, że ktoś to wysmieje.
|
|
 |
coś we mnie pękło. czuję jakbym była obok wszystkiego. jakby wszystko i wszyscy składali się z mgły. jakby byli tylko na chwile, jakby byli ulotni. jakby byli dementorami z jebanego harrego pottera, którzy wysysają ze mnie wszystkie najlepsze wspomnienia. właśnie się teraz tak czuję. bez nadziei na cokolwiek. jakbym nigdy w życiu nie była szczęśliwa i jakbym nie miała już być. znowu nie moge oddychać i na samą myśl o tym wszystkim robi mi się słabo i zbiera mi się na wymioty. taka mała reakcja organizmu na otoczenie. jest piatek, a ja bez energii na cokolwiek. ma ochotę leżeć i czekać, aż to wszystko minie. czuję, ze to na czym mi najbardziej zależy omija mnie szerokim łukiem. "miej wyjebane, a będzie ci dane" chciałabym mieć. ale chuja mi wychodzi
|
|
  |
październikowe noce tego roku są wyjątkowo zajebiste ! ♥
|
|
  |
odliczanie do końca tego tygodnia będzie wyjątkowo przesycone tęsknotą .
|
|
 |
Usiadłam na łóżku okrywając swoje kruche ciało kocem.Wolnym ruchem sięgnęłam po kubek z herbata leżący na nocnej szafce i objęłam go rękoma.Czułam przyjemną woń malin,więc zamoczyłam usta w gorącym napoju.Zamknęłam oczy i znalazłam sie w zupełnie innym miejscu.Szłam parkiem kopiąc jesienne liście.Prawą dłoń ogrzewało mi ciepło Jego dłoni,a moje usta ciepło Jego warg.Otworzyłam oczy wydobywajac z nich łzy.Pamietam ten brązowy wzrok wpatrzony we mnie.Po 2 latach znów go doswiadczyłam..Upiłam kolejny łyk herbaty tracąc kolejne łzy.Ale są jeszcze Niebieskie oczy,o których zapomnieć nie mogę..Tęsknie i kocham ich obu,ale z żadnym nie mogę być..Za późno na ratowanie czegoś,co sama spieprzyłam,co sama odtrąciłam..Dopiero zrozumiałam,że od zawsze zależalo mi na Nich obu...Odłozyłam szybko kubek na szafce i skuliłam się na łóżku.Nie czułam bólu,nie czułam żalu.Czułam ogromną pustkę i strach,że już nigdy nic nie będzie jak dawniej,że ta jesień będzie kompletnie bez barw..Bez Nich..||pozorna
|
|
 |
dziś zapominamy co jest naprawdę ważne
|
|
|
|