 |
- uśmiechnij się. - polecił muskając opuszką palca mój policzek. zagryzłam dolną wargę spuszczając wzrok. nie chciałam, żeby patrzył, nie tak wnikliwie obserwując każdą łzę napływającą do moich oczu. - nie wiedziałam gdzie jesteś. - wymamrotałam cicho zaciskając dłoń na Jego nadgarstku. - nie wiedziałam co się z Tobą dzieje, jak sobie radzisz i czy a nuż mnie nie potrzebujesz. czy wciąż palisz, czy grzejesz jak dawniej. nie wiedziałam nic... a wiłam się z bólu, co noc. niewiedza boli najbardziej... - skierowałam wolną rękę do tylnej kieszeni Jego jeansów i po kształtach rozpoznałam paczkę fajek. - wciąż palisz. - szepnęłam przełykając ślinę, żeby chwilę później znów spojrzeć w Jego źrenice. - i wciąż masz tamto spojrzenie. puste. - dodałam, i nie chcąc przedłużać tej chwili ukryłam twarz w Jego bluzie wtykając nos w zagłębienie obojczyka. - słyszę, jak bije Ci serce. przynajmniej wiem, że żyjesz. - mocniej zabiło Mu serce.
|
|
 |
wszystkie melanże razem, wspólne smażenie naleśników, wypijanie kubków przepełnionych kakao, picie za swoje zdrowie, kłótnie, którą część łóżka biorę ja, którą On, a następnie sprzeczki o kołdrę - nic takiego, a dawało mi świadomość, że jest przy mnie. dziś? kocha Ją. już nie całuje mnie w czoło na pożegnanie, i nie zapewnia, że jestem najważniejsza. finito. ogranicza nasze kontakty do kilkunastu minut rozmowy, nie pali się do spotkań. na lajcie, poznał kogoś, kto jest Jego oczkiem w głowie, a mi pozostaje cieszyć się Jego szczęściem - z tym, że cierpię. cierpię tak, jakbym utraciła cząstkę siebie. cząstkę, która miała być wieczna i na zawsze, jedną z najważniejszych.
|
|
 |
rutynowe wejście kumpeli po dzwonku i podsumowanie znajomego: sezon rozpoczęty.
|
|
 |
'zerrwiemy z Niej tą kiecę' podczas rozkminy o anglistce i bezcenny wzrok gościa od infy, który właśnie stał nad nami. patrząc na dzisiejszy dzień, zapowiada się wyjebany rok.
|
|
 |
zamykając się w totalnie innym świecie - lepszym świecie.
|
|
 |
powoli dochodzę do etapu w którym będę mieć ogarnięte większość spraw. jeszcze tylko wydrukować kilka rzeczy, poprzeglądać parę folderów, posklejać trochę serce.
|
|
 |
'ogarnę to wszystko rano' - czyli pobudka pół godziny przed rozpoczęciem i kolejno wykrzykiwane podczas latania z piętra na piętro pytania do mamy a pro po tego w której szafie jest spódnica, którą bluzkę mam założyć, którą przywieszkę dobrać do naszyjnika, jak się uczesać, a w końcu jęczenie, czy w ogóle muszę iść.
|
|
 |
czasem się zastanawiam co bym teraz robiła, gdybym któregoś dnia nie natrafiła na tą stronę. jak zapełniałabym czas w niedzielne południa, gdybym tamtej wielkanocy ubiegłego roku nie pojechała do stajni i nie wsiadła na krótką naukę na kucyka. i czy moje serce biłoby normalnie, gdyby kiedyś nie natchnęło się na Niego?
|
|
 |
chciał tu być. chciał przyciskać mnie do klatki piersiowej, słuchać bicia mojego serca, chciał mnie dotykać. chciał pomóc wydostać mi się z dna, podać mi rękę i wyciągnąć na sam szczyt. chciał splatać swoje palce z moimi, całować moje usta i życzyć szeptem dobrych snów na dobranoc. chciał pomóc mi zapomnieć, ale znów, znów odległość.
|
|
 |
wstałam z łóżka, nałożyłam makijaż na twarz, wcisnęłam bardziej wyjściowe ciuchy, niż piżama - i stanęłam oko w oko z ludźmi. przestałam łkać, co noc w poduszkę, podczas kiedy On zalewał się do nieprzytomności zaliczając kolejne panienki. zaczęłam mówić, co mnie boli, co mi przeszkadza, czego nienawidzę, nie akceptuję, co uwielbiam, i czego oczekuję. znalazłam osobę, która chciała tego słuchać, pragnęła być. być na odległość oddechu, lecz racjonalnie mogła tylko w promieniu setek kilometrów.
|
|
 |
rozmowa z kumpelą przez telefon, która na lajcie zaczyna się na temat podręcznika od niemca, a kończy na przekrzykiwaniu się tekstami z trudnych spraw.
|
|
|
|