 |
|
odepchnij mnie na bok, zepchnij z mostu, wepchnij pod pociąg, byle bym była z dala od Ciebie.
|
|
 |
|
wynoś się z mojego życia raz, a dobrze, albo sama to zrobię i Cię wyrzucę. tyle.
|
|
 |
|
zabijasz mnie tym swoim podejściem do sprawy. tą obojętnością.
|
|
 |
|
każdego dnia uczyłam się kochać go na nowo, ze zdwojoną siłą. może dlatego teraz tak ciężko jest mi zapomnieć.
|
|
 |
|
i wtedy przybyłeś Ty
przywracając mi wiarę
bez wierszy i kwiatów
z wadami i błędami
ale trwały.
|
|
 |
|
może zastrzelę kumpla, zabiorę mu pracę i dam śmiertelnemu wrogowi, podniosę ceny, wysadzę wioskę, zatłukę foczkę, wypalę faję i wstąpię do Gwardii. może mnie wybiorą na prezydenta.
|
|
 |
|
gdybyś wiedział, co mi tak naprawdę chodzi po głowie, byłoby mi o wiele łatwiej.
|
|
 |
|
nie jestem jeszcze gotowa dać Ci odejść.
|
|
 |
|
mam ochotę wybuchnąć nieopanowanym śmiechem, kiedy wracam do domu i odtwarzam sobie w myślach, wszystkie te stracone okazje, które moglibyśmy spędzić razem, a one z taką łatwością uciekają na tych szkolnych korytarzach. nasza ekscytacja kryje się pod powłoką nikłych uśmiechów i ukradkowych spojrzeń.
|
|
 |
|
znajdę sposób, abyśmy mogli być razem szczęśliwi. obiecuje.
|
|
 |
|
i teraz szczerze i bez zahamowań mogę przyznać, że faceci to całkiem odmienny gatunek, niż kobiety.
|
|
 |
|
to zabawne, że ktoś może złamać Ci serce, a Ty wciąż go kochasz, mimo, że tylko połamanymi częściami.
|
|
|
|