 |
Pozwoliłeś abym weszła do Twojego życia. Nie miałeś nic przeciwko temu abym uczyła się całego Ciebie, abym zakochiwała się z każdym nowym dniem i tęskniła do granic możliwości. Podobał Ci się sposób w jaki na Ciebie patrzyłam. Lubiłeś mój dotyk, moje pocałunki. Zdawałeś się być szczęśliwy, po raz pierwszy od naprawdę długiego czasu. Wtedy i ja byłam szczęśliwa, sądziłam, że już nic nas nie rozdzieli. Jednak nagle wszystko się zmieniło. Nie poradziłeś sobie z czymś co sam sobie wybrałeś i do dziś oboje płacimy za to ogromną cenę. Ja zaczynam sobie z tym jakoś radzić, pogodziłam się z pewnymi sprawami, ale Ty.. Ty coraz częściej dajesz mi do zrozumienia, że nadal jesteś tak bardzo pogubiony w całym swoim życiu. A ja z tym nie potrafię walczyć. Nie potrafię. / napisana
|
|
 |
Muszę spłacić "dług". Jestem mu to winna.
|
|
 |
Tak trudno oddzielić serce od rozumu. Jeszcze trudniej spojrzeć w oczy osobie, której zadało się tak straszny ból. Serce podchodziło mi do gardła, do oczu napływały łzy a palący rumieniec szczypał mnie w policzek.Wracają wspomnienia, stare, wypłowiałe, wyparte ze świadomości. Tak bardzo czekałam na ten dzień a gdy w końcu nastał czułam niewypowiedziany strach.Już wolałabym żebyś nakrzyczał na mnie, powiedział co właściwie o mnie myślisz, jaką jestem osobą,że takich rzeczy się nie robi. A Ty.. patrzyłes na mnie oczami pelnymi bólu i cierpienia... Oczami smutnymi - tak bardzo niepodobnymi do tych sprzed dwóch lat. Nie padło żadne słowo oskarżenia, żadne przykre wspomnienie. Poczułam w duszy ukłucie wdzięczności.
|
|
 |
|
'Nie mam siły' - po raz kolejny powtarzam sobie,siedząc w kącie pokoju,przy szeroko otwartym oknie. Wargi zagryzione do krwi,a ślady na nadgarstkach widoczne po paznokciach. - Ile jeszcze tak dam radę? Ile jeszcze wytrzymam znosząc to wszystko? Ile? Kolejne dni,i kolejne noce,w których grunt odsuwa się z pod stóp. Tracę kontrolę,i nie wiem już,gdzie mam stanąć,tak by w końcu czuć,że mogę żyć. Że jeszcze potrafię. A może już nie potrafię? Może tak miało być,i tu gdzieś po drodze,nagle wszystko miało się skończyć. Moja historia - może Ona miała tak szybko dobiec końca? Może. Ale czy na pewno? - Znowu płaczę, znowu zagryzam do krwi wargi,które już wcześniej zniesmaczone były krwią. Znowu paznokciami przejeżdżam po skórze,ze złości na samą siebie. Znów krzywdzę siebie za kogoś. Znowu we mnie leży ta wina - że nie jestem taka,jaka być powinnam. Znowu widzę problem tylko we Mnie,inni chyba też zaczęli go dostrzegać. I znowu coś rozrywa mnie od środka,czyżby to nienawiść?
|
|
 |
sama już nie wiem, czy to już leki, czy znowu ta piekielna walka. ale znów nie mogę spać. nie potrafię się na czymkolwiek skupić, moje myśli krążą wyłącznie wokół jednego. a przecież nie mam do tego powodów. jednak każdy dzień zaczynam i kończę tą samą myślą. a co jeśli? krótkie pytanie, które całkowicie zakłóca wszystko w co dotąd wierzyłam. bo jak, tak nagle, przestać słychać rozumu, a pozwolić sercu przejąć pełną kontrolę? jak uwierzyć w coś co całkowicie pozbawione jest sensu? ja tak nie potrafię. i może po raz kolejny zbyt szybko się wycofuję, ale tak będzie lepiej. jestem już zmęczona.
|
|
 |
straciłam ich. na zawsze, tak po prostu. i to tak cholernie boli, ale przecież to już skończone, więc może lepiej pójdę już sobie odpuszczę.
|
|
 |
O, znowu ją widzę. Uśmiecha się, niepewnym krokiem zmierza w moim kierunku. Czuję jak dłonie mi drżą i serce zaczyna bić szybciej. Zakochałem się? Przecież to niemożliwe, ja? Heh, a jednak. Jest coraz bliżej. Co mam powiedzieć? Jak się zachować, żeby mnie nie wyśmiała? No dobra, może jakoś sobie poradzę. Jezu, jak jej włosy wspaniale wyglądają w tym słońcu, a te oczy? Ich blask odbija się chyba na końcu miasta. Dotknąć jej dłoni, czy może uzna mnie za zbyt śmiałego? Sam nie wiem, czuję się taki niedoświadczony, a przecież miałem kilka dziewczyn, ale ona jest inna. Bije od niej coś niewiarygodnie intrygującego. Ciekaw jestem jaką tajemnicę skrywają jej oczy. Boże, człowieku, co Ty gadasz? Przecież to Twoja dziewczyna, przecież możesz ją pocałować, przytulić, zabrać na spacer, a nawet przed ołtarz. No fakt. Jestem idiotą, chyba właśnie przypomniałem sobie dzień, w którym się zakochałem./dawny mr.lonely
|
|
 |
Nawet już nie wiem, który to sztylet wbija się w moje serce kiedy uświadamiam sobie, że nie pamiętam Twojego dotyku, że obraz Twoich brązowych oczu tak łatwo się zamazuje, a barwa Twojego głosu jest już prawie niesłyszalna w moich myślach. Oddech zatrzymuje się na chwilę kiedy spostrzegam, że tak wiele ulotniło się z mojej pamięci, że tak dawno nie trzymałam Twojej dłoni, a Twój uśmiech od tylu dni nie gościł w moim domu. Nie potrafię sobie poradzić z tym, że Ciebie nadal nie ma, że moja pamięć mnie zawodzi i znikasz nawet stamtąd, a serce wciąż tak mocno kocha Ciebie i tylko Ciebie i nie chce odpuścić. Powinieneś tu wrócić, bo ja umieram, codziennie bez Ciebie umieram. / napisana
|
|
 |
Coraz częściej odnoszę wrażenie, że nasze drogi już nigdy się nie zejdą. Zaczynam zdawać sobie sprawę z tego, że nigdzie nie ma tego punktu, w którym znów mielibyśmy się zetknąć. Może będziemy szli tak blisko siebie, niemalże obok, ale nic nie popchnie nas ku sobie, nic nie sprawi, że znów pójdziemy wspólną drogą. Być może właśnie taka miała być nasza historia. Nie miała ona zawierać żadnego happy endu, żadnych fajerwerków i łez szczęścia na sam koniec. Pewnie chodziło o to, aby pozostało rozgoryczenie, smutek i cierpienie. To miało boleć, od samego początku to po prostu miało mnie boleć i sprawić, że stracę wiarę w niekończącą się miłość. / napisana
|
|
 |
To miało tak wyglądać, że te dwa serca, dwa organizmy tworzą jedność nierozłączną, a jednak coś się gdzieś nam pomyliło. Coś spadło na ziemię i roztrzaskało się w drobny pył, a coś innego uleciało w powietrze. To tak wygląda, że niby my to My, a tak naprawdę to Ty i ja, dwa różne serca i dwa różne organizmy./mr.lonely
|
|
 |
Tak długo ignorowałam fakt, że przecież moje życie wcale nie jest takim życiem jakim powinno być. Wmawiałam sobie, że wcale nie jest tak źle, bo znów potrafię wychodzić do ludzi, bo poznaję innych i nie płaczę tak wiele jak kiedyś. Ale w końcu przyszedł moment, który szybko pokazał mi jak wiele beznadziejności i banalności jest w tym wszystkim, co robię. Mój świat jednak nie ma żadnego sensu, a ja zupełnie nie wiem jak mu ten sens przywrócić. Utknęło we mnie coś dziwnego i właśnie to nie pozwala mi ruszyć do przodu z pełną prędkością. To chyba właśnie miłość, to ona trzyma mnie w miejscu i pokazuje jak boli kiedy nie jest odwzajemniona. A ja nie wiem, co dalej, jak wyrwać się z jej szponów, a inni tylko patrzą i kręcą głową z niedowierzania, ale żadne z nich mi nie pomoże, nie podpowie co zrobić, aby zacząć w pełni żyć. Jestem bezradna, kolejny raz jestem tak cholernie bezradna. / napisana
|
|
 |
Powinnam powiedzieć Ci "żegnaj". Powinnam przy tym też wyrwać sobie serce i wyrzucić je gdzieś daleko, aby nie zechciało abyś znów powrócił i jeszcze raz zamieszał mi w głowie. Dopiero wtedy poczułabym się całkowicie wolna i niezależna. Już żadne uczucie nie miałoby kontroli nad moim życiem, już nie byłoby we mnie przeterminowanych spraw. Jeżeli coś trwa zbyt długo wreszcie traci swoją ważność, spójrz z nami stało się to samo. Nie możemy dłużej czekać, bo ciągle tylko przy tym umieramy. Ja umieram, tracę siły, nadzieję. Noszę w sobie pustkę i poczucie beznadziejności. To wszystko nie ma najmniejszego sensu, niepotrzebnie się tak męczymy. Popatrz, już nawet nie rozmawiamy jak kiedyś, nie potrafimy, coś znów nas blokuje. Musimy odpuścić. Musimy się pożegnać. Tylko proszę, zabierz tą miłość ode mnie kiedy w końcu na dobre odejdziesz. / napisana
|
|
|
|