 |
pozory jak przegrane wojny po wygranej bitwie,
ciągną ofiary, za łachy, wyrzuty sumienia,
szukamy różnych dróg na granicach przeznaczenia
|
|
 |
liczę na cud wbrew temu co nam pisane,
rzuceni na skałę, pośród łez wywołujemy zamęt
|
|
 |
bezsenność, szklana pułapka, jak czysty instynkt,
z uśmiechem sadysty, kierunek wydrapują blizny
|
|
 |
szukam drugiego dna, może tam być wyjście
dla 21 gram
|
|
 |
emocje jak pierwiastki zła, nazbyt mgliste ja,
w schizofrenicznych snach - tak brak mi odwagi,
brak mi słów by pogardzić nami bez sensu,
zatem tonę we łzach jak krople deszczu
|
|
 |
zaiste strach to wszystko co mam dziś
|
|
 |
sam tracę siłę i nie winię nas, wydycham promile pod wiatr,
znowu przygryzam wargi, przemywam twarz wpatrzony w sufit nostalgii
bez gwiazd, jak w bezmiar porażki
|
|
 |
oczy otwarte szarpią obraz, sine dłonie łapią wydech
|
|
 |
odwieczne schody, świat kłamstw i pleśni
|
|
 |
przez moją szczerość wiele osób mnie skreśla
|
|
 |
Dziwne. Dziwnie było mu ufać, bojąc się jednocześnie że pobiegnie do kumpli i wszystko opowie. Dziwne było czuć sie w jego towarzystwie tak dobrze. Nie ważne czy będąc w grupie znajomych czy sam na sam. Mogliśmy rozmawiać nie rozmawiając. Potrafił dać mi tyle ciepła, że nawet dłonie przestawały być sine od zimna. Jak nie doświadczeni taksówkarze błądziliśmy po myślach z pytaniem co robić dalej. Mimo mojej świadomości ze jest chłopakiem lecącym na dziewczyne każdego charakteru, i tak go darze takim cholernym uczuciem, sama nie wiedząc co to jest.
|
|
 |
Uczucia same sobie obierają cel.
|
|
|
|