 |
[2] Zostawimy za sobą tę chwilę, w której boleśnie dotrze do nas, że wystarczy chwila, by stracić wszystko to, co jest dla nas piękne. Jeszcze mocniej docenimy to w oparciu o każde ze starań włożonych w reanimację tego uczucia. Będziemy silniejsi i pewni, przede wszystkim pewni i cholernie świadomi wartości tego, co mamy. Wówczas dopiero będę wiedziała, że Cię kocham i jestem w stanie poświęcić dla Ciebie niewyobrażalnie wiele, tak jak Ty - i dlatego warto.
|
|
 |
[1] Nie będę potrafiła powiedzieć Ci, że zawsze dobrze mi z Tobą, bo ocena wspólnie spędzanych chwil będzie wahała się od najlepszych z możliwych do tych, w których najchętniej znalazłabym się jak najdalej od Twojej osoby. Nie powiem Ci, że chcę, by to trwało wiecznie. Zapewnię wówczas natomiast, że nie pozwolę, by się skończyło, bo bez Ciebie nie ma już mnie. Przestaniesz powodować wyłącznie uśmiech, a coraz częściej pojawią się łzy, które swoją drogą tylko Ty będziesz mógł ocierać. Wyjdę z durnego ubóstwiania Twojego ciała, a znajdę w nim dziesiątki mankamentów, które spodobają mi się jeszcze bardziej, niż wszystko to, co będzie idealne. Zaakceptuję Cię i maksymalnie się do Ciebie przywiążę. Nie wypowiem pustego zapewniania, że będę walczyła o to uczucie, bo będziemy w miejscu, kiedy z pewnością w oczach spojrzymy na siebie, wymienimy uśmiechy i stwierdzimy, że daliśmy radę, przebrnęliśmy wspólnie przez jakąś przeszkodę i znów mamy stuprocentowo siebie.
|
|
 |
_siadam na łóżku, opieram plecy o zimną ścianę, nogi przysuwam do klatki piersiowej i przygryzam wargi. dłonie zaciskają się w pięść, której uścisk jest tak mocny, że paznokcie wbijają się w ciało do krwi. to nie boli - ani trochę. jedyne co boli to strach i ta pierdolona bezradność, która z dnia na dzień mnie wykańcza.
|
|
 |
chciałabym do Ciebie zadzwonić, powiedzieć tak po prostu, że mi Ciebie brakuje. nie wiem, czy to coś znaczy, nigdy nie chciałam niczego Ci niszczyć, chciałam Ci tylko powiedzieć, że tęsknię. że kurwa tak cholernie tęsknię.
|
|
 |
_nagle dotarło do mnie, że nie będzie już tak jak kiedyś. zmieniłam się. Zmieniłeś się Ty. nie wiem czy na lepsze. niektórych ta zmiana pewnie nie zadowoli, szczerze? Mam to gdzieś. otwieram archiwum. zaczynam czytać nasze rozmowy. z każdą rozmową wracają wszystkie wspomnienia. coraz więcej wspomnień. łzy napłynęły mi do oczu, dlaczego? Po prostu wiem - tak już nie będzie. Wiesz nadal żyje przeszłością, żyje Tobą. Teraz dochodzi do mnie, że straciłam cząstkę siebie. straciłam zaufanie. zaufanie, którym kiedyś darzyłam ludzi. wszystko, co mnie cieszyło odeszło, wszystko, co kochałam zostawiło mnie samej sobie.
|
|
 |
2. czasem chyba chciałabym tylko tego, żebyś tu był i mnie po prostu przytulił.czasami, a raczej bardzo często, każdej nocy dręczą mnie pytania, na które nie znam odpowiedzi. jednym z nich jest to, czym w ogóle jest życie? co będzie jeśli umrę? gdy o tym myślę od razu mam dreszcze, nie wyobrażam sobie tego, że kiedyś nie będę mieć dostępu do życia, po prostu mnie nie będzie. z jednej strony pragnę żyć jak najdłużej, z drugiej tak bardzo boję sie cierpienia. takie noce są najgorsze, po takich nocach jestem wykończona, zwłaszcza, gdy trapią inne wydarzenia już nie związane bezpośrednio z moim myśleniem. zwykle wtedy prawie sie nie odzywam. Wiedź że brakuje mi Cie, i że nie poradzę sobie bez Ciebie.
|
|
 |
1. jaka prawda w tym wszystkim to nie wiem. ostatnio parę spraw mnie przytłacza i choć o tym wolę nie mówić to coraz ciężej mi z tym. człowiek tylko igra z losem, igra ze sobą, walczy. ja sama już nie wiem co robię, bądź czego chce. faktem jest, że chce się wyrwać, ale nie potrafię. chcę być kimś, ale nie mogę. chcę się uwolnić, ale to nie takie proste. czemu jestem fałszywa? bo nigdy nie mówię jak się czuje w oczy? mogę opowiedzieć wydarzenia, co jest na bieżąco, co ma wpływ na mnie, ale nigdy o tym co mnie nęka. jak bardzo nienawidzę tego istnienia, jak bardzo chciałabym pozbyć się niektórych ludzi, jak często płaczę po nocach, bo nie wiem co mam zrobić, bo nie wiem jak dalej z tym żyć. choć nie chcę nikogo martwić, bo ludzie na których mi zależy sami mają swoje problemy, to faktycznie gram na ile mogę, że teraz jestem silna, że sobie jakoś gorzej, lepiej, ale radzę. nie jestem też gotowa na dorosłe życie w pełni.
|
|
 |
chciałabym, żebyś mnie rozumiał, żebyś zaakceptował charakter, który wiem, jest cholernie trudny. chciałabym, żebyśmy się już nie kłócili, nie o takie błahostki, kochanie. chciałabym, żebyś mi ufał, żebyś widział we mnie nie tylko dziewczynę, ale i przyjaciela. chciałabym, żebyś w końcu dostrzegł, jak kocham Cię całą sobą. chciałabym, żebyśmy nauczyli się dochodzić do kompromisów. chciałabym, żebyś idąc gdzieś z kumplami, nie zapominał o mnie. chciałabym, żebyś w końcu zaczął ze mną rozmawiać, żebyś mówił otwarcie co Cię boli. może wtedy ominęlibyśmy tyle nieporozumień i sprzeczek? chciałabym, żeby w końcu zaczęło się układać, bo naprawdę, mam już dość przepłakanych nocy i szram na ciele.
|
|
 |
_ boję się oddychać, najdroższy. boję się, bo każdy mój oddech może być tym ostatnim. boję się, że moje płuca nie będą już w stanie wziąć kolejnego wdechu, boję się, że tak po prostu przestaną ze mną współpracować. odmówią mi posłuszeństwa, powieki opadną a usta zamilkną na wieki. nie usłyszę słodkich słów, nie usłyszę ' jestem tu cii..' . będę martwa, bez Ciebie. boję się żyć, wiesz? boję się każdego kolejnego dnia, w którym może Ciebie zabraknąć. boję się o nas, o to co jest między nami. drżę, moje ramiona trzęsą się od płaczu, więc przytul mnie, najmocniej jak potrafisz. zamknij w szczelnym uścisku i nie pozwól bym upadła, by moja dusza rozpadła się na dobre. nie pozwól mojemu sercu się zatrzymać.
|
|
 |
ostatnimi czasy zrobiłam się taka krucha, taka słaba. wszystko mnie boli. począwszy od czubka głowy, zahaczając o serce i kończąc na palcach u stóp. złamać potrafi mnie choćby jedno słowo krytyki, choćby jedno złe spojrzenie, choćby jeden szyderczy uśmiech. udaję, że wszystko gra, że pomimo tylu problemów wciąż dostrzegam plusy, bo przecież tak jest łatwiej. prościej chować się pod peleryną pozorów, która pozornie chroni nas przed kolejnym zranieniem. bo przecież ludzie to sępy, nie sądzisz? czekają, żerują by w najmniej spodziewanym momencie ukraść Ci coś najcenniejszego - szczęście. coraz trudniej mi przez to oddychać, czuję jak moja dusza powolutku obumiera. jesień mnie zabija, dobija, uśmierca. pomóż mi na nowo stanąć na nogi, pomóż przetrwać te ponure dni. napraw mnie, jestem przecież tylko kobietą. nieporadną, drobniutką istotą, która sama sobie nie poradzi. _ potrzebuję Cię, ale Ty - już o tym wiesz, więc dlaczego odeszłeś?
|
|
 |
dawno nie rozmawialiśmy, dawno nie dzieliśmy się przeżyciami, śmiechem, gestem, dawno nie byliśmy. czasem mi ciebie brakuje, bo przecież spędziłam z tobą tak dużo czasu, bo przecież z tobą najlepiej spędzałam czas, bo przecież znasz mnie najlepiej i tak bardzo cię przez to kocham, że sama się sobie dziwię. nie wiem, czy jeszcze kiedyś wymienimy choć kilka słów, ale tęsknię za tym najbardziej na świecie. nigdy za niczym i nikim tak nie tęskniłam. nigdy przedtem i nigdy potem.
|
|
 |
|
Zabawne, że ta znajomość rozpada się tak naturalnie pod wpływem czasu. Coraz mniej bólu każdego dnia, coraz mniejsza tęsknota i myśli tak jakby nie krążą koło Ciebie. Czasami jeszcze tylko to głupie serce się wyrywa, próbuję, ale nie jestem już tak głupia i w odpowiednim momencie chwytam za smycz, przyciągam do klatki piersiowej, bo drugi raz nie przeżyłabym końca tej miłości, rozumiesz? Nie mogę wiecznie opłakiwać jednego końca./esperer
|
|
|
|