Siedzę i patrze jak trawa zieleni się pod szarym niebem, z liści spływa deszcz a we mnie płynie rzeka, jakaś energia naznacza mnie do wspaniałych dzieł, łączy mnie z czymś większym niż ten świat, niż cały kosmos. Wiem gdzie podążać, co ma wartość i mogę nagle tak wiele, wszytko co ma znaczenie, ale jesteś we mnie marzeniem, jesteś we mnie pustką, żalem, pięknem, ciepłem, które czułem tylko przy tobie i zamiast patrzeć w światło, zamykam oczy i tęsknię za ciemnością, za mrokiem twoich kłamstw. I poszedłbym w ogień, ale nie dla okruchów skarbie, nie dla pieprzonych okruchów. Spoglądam więc w niebo a jeśli chcesz mnie kochanie, to musisz wyjść ze swojego cienia.
|