 |
Nocne zmagania z obłędem. Dlaczego wszystko nasila się z narastaniem zmoroku? Wyolbrzymia, zmienia kształt? Iluzje, zwielokrotnienie wyobraźni, potęgowanie lęku.
|
|
 |
Życie to strome schody do nieba, wąskie bez oparcia. Możesz iść prosto w górę, nie oglądając się za siebie. Kiedy utracisz równowagę, zranisz boleśnie lecąc w dół. I zaczynasz wędrować od nowa, jeżeli masz jeszcze siły. Nie możesz się zatrzymać - nie da się żyć ani ustać na żadnej krawędzi, trzeba kroczyć lub spadać. I tak do końca życia.
|
|
 |
Nadzieja na swym miejscu, choć niedawno jej nie było. To już koniec z przeszłością- co jest skutkiem, a przyczyną.
|
|
 |
I już cierpienie nie zżera mojej duszy od środka i ból nie przeszywa ciała, jak dawniej. Uśmiech tkwi na twarzy z poczucia szczęścia, a Ty? Możesz sobie tylko popatrzeć na moją radość, gdzieś z boku, w zgiełku, z dala ode mnie. Nie pozwolę Ci postawić żadnego kroku w moją stronę, bo jesteś pierdolonym dnem- nic nie wartym człowiekiem, o ile można Cię tak określić. Dalej umieraj zatapiając się w samotności, ale nie próbuj nigdy więcej wmówić mi, że Twój świat ogranicza się tylko do mojej osoby. Niestety, nie jestem już tak naiwna, jak kiedyś. Teraz dla mnie świeci słońce i świat ujawnia swoje najpiękniejsze barwy. A Ciebie niech niszczy deseń dna samotności, którego nigdy się nie pozbędziesz za to, że moje serce z dniem Twojego odejścia rozkruszyło się na drobne kawałeczki- doszczętnie mnie niszcząc, tym samym izolując mnie od życia w pustych, czterech ścianach.
|
|
 |
Niedawno napotkałam szczęście. Było jakieś dziwne i inne niż zwykle. Miało jakieś poszarpane ubranie i potykało się o przypadkowych przechodniów. W końcu dostrzegło mnie i dziwnym trafem nie poszło nigdzie dalej. Usiadło koło mnie na ławce w parku i milczało. Po paru minutach ciszy zapytało: "Tęsknisz za nim?". Wyrwałam się szybko z zamyślenia i ze łzami w oczach wydobyłam ze ściśniętego gardła: "Głupie pytanie.. Cholernie brakuje mi jego miłości". Uśmiechnęło się i powiedziało: "Nie wszystko musi się źle kończyć. Spójrz przed siebie, głuptasie". Nie chciałam mu wierzyć, dopóki nie podniosłam zapłakanych oczu i zobaczyłam jego z bukietem czerwonych róż. Nieśmiało rzucił: "Cześć, to dla Ciebie. Możemy porozmawiać?". Ja w przeciągu chwili znalazłam się w jego silnych ramionach i ściskałam je mocno, by nigdy mnie z nich nie wypuścił. Szepnęłam mu cicho do ucha: "Już nigdy więcej nie odchodź, mój ukochany". Odpowiedział z iskrami w oczach: "Obiecuję Ci to, moja najdroższa".
|
|
 |
Czy tylko mi świat zdaje się być jakoś oddalony od miejsca, po którym stąpam bosymi stopami? Czy tylko moje kruche ciało unosi się nad powierzchnią ziemi? Czy do mojego serca dociera kolejna dawka krwi, przetoczona przez cały krwioobieg? Czy moje pokaleczone dłonie są w stanie cokolwiek utrzymać? Czy może bezsilnie upuszczają kolejny przedmiot, który próbuję starannie uchwycić? Czy wiem co to znaczy uśmiech? Czy umiem wydołać z siebie jakikolwiek, choćby najcichszy dźwięk? Czy potrafię odczuwać zapachy? Czy moje oczy mogą uronić chociaż jedną, malutką łzę? Czy moje uszy są zdolne odebrać każdy parametr dźwięku? Czy mam pojęcie czym jest ból? Czy cokolwiek jeszcze odczuwam? Czy potrafię odbierać wszelkie bodźce zewnętrze? Czy nadzieja znikła, gdzieś w daleką przestrzeń? Czy pieprzona miłość mnie zabiła? Czy właśnie umarłam?
|
|
 |
Płacz z każdym dniem koi ból, który objął w ramiona moje serce.
|
|
 |
Zaczynam wierzyć w to, że samotność to bezpretensjonalny morderca, który zabija moje uczucia.
|
|
 |
Nadal targa mną tęsknota, a poszarpane serce ma już dość.
|
|
|
|