|
Dzień 58. Jesteś skrawkiem piekła wszytym głęboko w moje niebo...
|
|
|
Dzień 57. Każdy ma takie dni, że jest na "starcie", że "zawraca". To jego prawo i nikomu nie wolno się z tego śmiać. Bo dopóki chcesz żyć, cofnąć się, czy wrócić do początku, to nic innego nie ma znaczenia. Nawet jeżeli jest Ci wszystko jedno jakim tramwajem jedziesz bo wszędzie czeka Cię to samo. I nawet jeśli czasami wydaje Ci się, że nie będzie bardzo szkoda jeżeli zaśniesz i nigdy więcej się nie obudzisz - to masz prawo i nikomu nie wolno się z tego śmiać...
|
|
|
Dzień 55. Lubię ludzi. Ciebie lubię. Nauczyłam się walczyć i gdy walczę o tych, których kocham nie oglądam się na własne rany. Nie umiem też przestać Rozczarowałam się Tobą. Wszystko w Tobie, a co więcej, i we mnie mówi mi że nie warto. Bo wiesz kiedy walczę to do najgłębszych ran, ale kurwa, potem wylizuje je przy piosenkach z bajek Disneya i zasługuję by ktoś mnie kochał...
|
|
|
Dzień 53. Światłocienie. Powoli zaczynam widzieć kolory, a może tylko odcienie szarości. Cokolwiek się dzieje - dzisiaj jest lepiej. Za oknem pada śnieg, a ja się uśmiecham. Uśmiecham się. Stałeś mi się obojętny. Będziesz chciał przyjść - przyjdź. Nie walczę już sama ze sobą, z Tobą, ze światem. Stawiam chwiejne kroki i idę milimetrami do przodu.
|
|
|
Dzień 50. Czas płynie. Dzwoniłeś do mnie 4:20. O takich godzinach dzwoni się tylko po to żeby powiedzieć komuś jak bardzo się Go kocha, albo nienawidzi, albo jak bardzo życie zeszmaciło, albo że stoi się pod czyimiś drzwiami. 5 razy Twoje imię mrugnęło na moim wyświetlaczu. Wyciszyłam telefon. Nie mogę już...
|
|
|
Dzień 48. Coraz częściej mam dni, w których przejmuję się jakby mniej. Ignoruję świat - Ciebie, Matkę, rozpierdol emocjonalny. A potem przychodzą wieczory kiedy bujasz mnie na huśtawce emocjonalnej. Zawsze wtedy gdy zapominam. Kasuje Twój numer z pamięci telefonu, usuwam stare wiadomości, szepczę przed lustrem mantrę o tym jak "to już koniec". I nagle dzwonisz. Po drugim telefonie znowu wierzę, że "możemy", a Ty milkniesz... I tak huśtam się powoli, żeby nie spaść...
|
|
|
Dzień 46. Jest lepiej. Nie budzę się już w nocy. Wstaję rano. Żyję. Każdego dnia.Czasem mniej czasem bardziej...
|
|
|
Dzień 41. Mam 22 lata, siedzę oparta o ścianę z kubkiem herbaty. I nie umiem, po prostu nie potrafię odnaleźć momentu gdy moje życie przestało być moje. Nienawidzę siebie, świata, ludzi, tęsknie za jednym człowiekiem, a ta tęsknota przeżarła mi duszę. Dalej jestem tylko realizacją pragnień, i oczekiwań mojej matki. Wróciłam do domu, ale to już nie ja. Ona jest gwiazdą - błyszczy. A ja nadal jestem w jej cieniu. Przestałam walczyć. Schodzę jej z drogi. Zamykam się w swoim pokoju i już nawet nie chcę wierzyć że jest coś poza tym jednym pokojem, gdzie trzymam smutek.
|
|
|
Dzień 37. Gdańsk. Jadę setki kilometrów i z każdym z nich chcę zostawić Cię za sobą.
|
|
|
Dzień 34. Szukam Go jeszcze w zakamarkach świata. Ostrożnie, żeby nie znaleźć...
|
|
|
Dzień 32. Przyjechał do mnie w nocy. Pijany. - Kocham Cię - powiedziałam, patrząc mu w oczy. - Kocham Cię, ale już nie daję rady. Jestem zmęczona. Chcę mieć tą pewność, że nie znikniesz, że jesteś, że odezwiesz się częściej niż raz w miesiącu, że będziesz częścią mojego życia. I wiem, że z Tobą to zupełnie nie tak, ale zasłużyłam na to, bo jestem dobrą osobą. I Ty to wiesz. Ty też jesteś dobrym facetem, nieprzewidywalnym, ale dobrym. I dlatego się w Tobie zakochałam. Tylko że dłużej już nie chcę się bawić i nie chcę też zamykać Cię w klatce. Proszę, daj o sobie zapomnieć. Żyjmy osobno - milczał. Wyciągnął papierosa, Marlboro. - Kurwa.- syknął przez zęby, podsumowując naszą porażkę.
|
|
|
Dzień 30
Godzina do egzaminu. Siedzę oparta o ścianę i czekam aż świat mi się zawali. Byłoby dużo łatwiej...
|
|
|
|