Dzień 32. Przyjechał do mnie w nocy. Pijany. - Kocham Cię - powiedziałam, patrząc mu w oczy. - Kocham Cię, ale już nie daję rady. Jestem zmęczona. Chcę mieć tą pewność, że nie znikniesz, że jesteś, że odezwiesz się częściej niż raz w miesiącu, że będziesz częścią mojego życia. I wiem, że z Tobą to zupełnie nie tak, ale zasłużyłam na to, bo jestem dobrą osobą. I Ty to wiesz. Ty też jesteś dobrym facetem, nieprzewidywalnym, ale dobrym. I dlatego się w Tobie zakochałam. Tylko że dłużej już nie chcę się bawić i nie chcę też zamykać Cię w klatce. Proszę, daj o sobie zapomnieć. Żyjmy osobno - milczał. Wyciągnął papierosa, Marlboro. - Kurwa.- syknął przez zęby, podsumowując naszą porażkę.
|