 |
papieros tli się w malinowych ustach, a na czarnych rajstopach
pojedyncze płatki popiołu wirują. można powiedzieć na nią kobieta
niezależna, kobieta znająca swe miejsce, kobieta solidna i silna...
z zasadami i godnością lub zwyczajnie człowiek bojący się uczuć.
|
|
 |
dopiero po czasie dowiadujemy się kim jesteśmy, kim zawsze byliśmy w oczach ludzi, których ceniliśmy ponad własne życie. ile tak naprawdę dla Nich znaczyliśmy, jaką wartość miały te wszystkie słowa, czym była każda obietnica. dopiero po czasie okazuje się, że wszystko co było tak cholernie ważne i cudowne, było niczym, nie liczyło się, że wszystko było ściemą, każdy uśmiech i każda łza dla Nich, była czymś nieważnym. | endoftime.
|
|
 |
zdecydowanie powinieneś tu być.
trzymać mnie za rękę i odprowadzać do domu.
śmiać się ze mną i ze mnie.
zdecydowanie.
zdecydowanie Cię tu nie ma.
|
|
 |
przypuszczam, że nie byłam bez znaczenia,
przypuszczam również, że nie byłam wystarczająco ważna.
|
|
 |
odepchnął mnie od siebie, bym nie wpadła pod samochód, który jechał wjeżdżając w tira jadącym prosto w naszą stronę. -kocham Cię! pamiętaj, co by się nie działo nie poddawaj się.. i zawsze...- upadłam na ziemię. ocknęłam się w szpitalu , nie mam pojęcia co się działo po ostatnich słowach wypowiedzianych przez Patryka. zaczęłam się rozglądać, byłam w strachu, nie miałam pojęcia co się dzieje. nic. kompletna pustka. zauważyłam rodziców, którzy właśnie weszli na moją salę. -córciu.. on.. on jest w bardzo ciężkim stanie, ale wyjdzie z tego.. musimy w to wierzyć. Ty także dasz radę, nic poważnego Ci nie jest. wyzdrowiejesz w krótkim czasie. ale.. -zaczęła opowiadać mama i złapała mnie za rękę. widziałam, że miała łzy w oczach, które za wszelką cenę chciała powstrzymać, by nie ukazać słabości. | gazowana, cz. 6
|
|
 |
kochanie go było żartem,
aż on spojrzał w jej oczy.
|
|
 |
poznaj to uczucie
kiedy ktoś robi ci nadzieję
i ze szczęściem otwierasz rano okno,
z uśmiecham dopijasz kawę,
a do domu wracasz ze smutkiem niewypowiedzianych słów,
niespoglądających na Ciebie oczu.
|
|
 |
widzisz, niespełniona miłość jest czymś, co sprawia że wysycha gardło,
pękają usta, niszczy się głos od nadmiaru dymu.
|
|
 |
esienią
potrzebujemy więcej miłości
żeby wraz z suchymi liśćmi nie zamarznąć
pod warstwą chłodnego wiatru.
|
|
 |
- chcesz się przytulić? - spojrzała na nią smutnymi oczami.
- nie... - powiedziała cicho, a jej głos był niczym na wyczerpaniu, lekko chrypiący.
- chcesz żeby Cię przytulić? - spytała po raz wtóry nie spuszczając wzroku, a jej głos nadal spokojny.
- nie... - jej głos jeszcze bardziej cichy i tłamszony przez łzy spływające do gardła.
- to Cię przytulę. - jak powiedziała tak też zrobiła, bo czasem trzeba zrobić coś na co ktoś nie ma ochoty by potem poczuł się lepiej.
|
|
 |
mam dość czarnych poniedziałków, złowieszczych wtorków, śród i czwartków bez większego sensu by zapłakiwać się weekendami.
|
|
 |
i nagle po raz wtóry cholerna bezsilność, łzy napływające do oczu co pięć minut, kolejne rozczarowanie i kolejna zima przed nami...
|
|
|
|