 |
upiłam kolejny łyk taniego wina uprzednio kupionego w 'Biedronce'. tylko alkohol potrafił uśmierzyć ból, spowodowany Twoich odejściem. pozwalał choć na chwilę zapomnieć o głębokich ranach żywcem wyrytych na moim sercu.
|
|
 |
zabrałaś mi to co niegdyś liczyło się dla mnie najbardziej. żywcem wyrwałaś mi serce, które żyło wtedy jedynie przyjaźnią do Niego. perfidnie uwiodłaś Go swoim tyłkiem, a potem kiedy już wystarczająco Go w sobie rozkochałaś postawiłaś ultimatum - Ty albo ja. nie był zbyt rozsądną osobą, więc rzucił przyjaźń dla miłości. teraz spotykamy się tu, przy Jego grobie - podstępnie Go zniszczyłaś, uprzednio odbierając wsparcie jakie mógł odnaleźć we mnie.
|
|
 |
nie mogłam inaczej, pomimo tego jak dawniej mnie zranił, jak wiele słów powiedział niepotrzebnie, jak zostawił mnie samą kiedy najbardziej Go potrzebowałam. stanął w moim progu taki bezbronny, złamane serce było ewidentnie wyczuwalne, oczy nie świeciły już tą pewnością siebie, a smutkiem. potrafiłam Go tylko przytulić i powiedzieć, że będzie dobrze. że w imię przyjaźni, która kiedyś Nas łączyła, będę przy Nim zawsze - jak obiecywałam.
|
|
 |
po Jej policzkach spływały czarne smugi po tuszu, siedziała na miejscowym chodniku z butelką mocnego wina w ręku. wyjęła komórkę i trzęsącymi się palcami napisała: 'obiecałeś, że zrobisz dla mnie wszystko. w takim razie zniknij. nie wiem. wyjedź, rozpłyń się w powietrzu, leć w kosmos, zabij się... proszę Cię, odejdź z mojego życia!'. wysłała pewna swojego czynu. następnego dnia zobaczyła klepsydrę na Jego bramie na której jak wół widniało Jego imię i nazwisko. - nie to rozwiązanie miałeś wybrać. - szepnęła do siebie.
|
|
 |
- poproszę dwa razy banana w cieście. - nie mam banana! - to ananas. - nie mam ananasa! - to coś innego w cieście może? - co?! - ma pan coś innego w cieście z owoców?! - NIE MAM CIASTA!!! / rozmowa z pewnym chińczykiem w barze.XD
|
|
 |
niepewnie zapukał do mojego serca, potem śmiało zniszczył mi życie.
|
|
 |
wybacz jeśli źle interpretowałam Twoje sygnały. przepraszam jeśli pomyliłam nienawiść z miłością.
|
|
 |
pozwól mi ten ostatni raz upić łyk z Twojego drinka, zaciągnąć się Twoim papierosem, spojrzeć w Twoje głębokie tęczówki, dotknąć Twojej wielkiej dłoni. pozwól tak na pożegnanie napawać się Twoją obecnością, choć przez chwilę.
|
|
 |
potrzebuję kogoś kto poleje moje zdarte kolano wodą utlenioną przy tym zawzięcie dmuchając i co chwila powtarzając, że za momencik przestanie boleć. potem złoży na nim subtelny pocałunek i przyklei plaster z dinozaurami, pocieszając, że do wesela się zagoi.
|
|
 |
do niedawna nie pomyślałabym, że gdzieś tam jest taka osoba jak Ty, brunet, około metr osiemdziesiąt, głębokie, szmaragdowe spojrzenie. do niedawna nie miałam pojęcia o miłości w relacji damsko-męskiej. do niedawna moje serce było w całości, nie w drobnych kawałeczkach.
|
|
 |
byłabym wdzięczna, gdybym nie musiała pięć minut po tym jak wstawię fragment jakiegoś kawałka Piha, Słonia czy Grammatik w opis, czytać tytułu danego utworu w Twojej notce na photoblogu. zniszczy Cię kiedyś to kopiarstwo, skarbie.
|
|
 |
obudzić się ponownie. tym razem przy Twoim boku.
|
|
|
|